poniedziałek, 29 grudnia 2014

Chapter thirty-two. THE END.

Obudziłam się nieco obolała. Musiało być około godziny 11, bo Słońce świeciło nad całym miasteczkiem. Niall ciągle lekko pochrapywał, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć, ponieważ wyglądał nieziemsko. Wspomnienia z ostatniej nocy przebiegły przez moją głowę, a ja zakryłam dłonią moją twarz i cicho się zaśmiałam. Nie mogłam uwierzyć, że to się stało naprawdę. Niall był taki delikatny. Jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Nie mogłam wyobrazić sobie lepszych wakacji. Chłopak powoli zaczął się budzić. Położyłam się na nim i uświadomiłam sobie, że ciągle jesteśmy nadzy. Nie przeszkadzało mi to. Nie mam przed nim nic do ukrycia. Jest całym moim światem. Niall otworzył jedno oko i oplótł moją talię swoimi dłońmi.
-Hej. - wyszeptał, a poranna chrypka w jego głosie sprawiła, że lekko zadrżałam, bo to jest takie seksowne.
-Hej. - odpowiedziałam i dałam mu szybkiego buziaka. Zobaczyłam jak się uśmiecha i spojrzał w dół na nasze ciała.
-Uwielbiam to uczucie, gdy twoje cycki przygniatają moje ciało. - powiedział i jedna z jego rąk ścisnęła moją pierś. Zapiszczałam i szybko się z niego zsunęłam, zakrywając się kołdrą.
-Jesteś okropny. - zaśmiałam się.
-Ohh, skarbie, nie mów tak. Po prostu tak na mnie działasz. - powiedział i zaczął mnie całować, ściągając z mojego ciała materiał. - Twój tata na pewno nie byłby zadowolony z tego, co robimy. - zaśmiał się po chwili.
-Ughh! Znowu zniszczyłeś atmosferę, Horan. - powiedziałam i mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na ekran, aby sprawdzić, kto dzwoni. - O wilku mowa. - powiedziałam i odebrałam telefon, aby uświadomić mojego ojca, że żyjemy i mamy się dobrze.
Kolejne cztery dni zleciały tak szybko, że nim się obejrzałam, a już jutro musieliśmy wyjeżdżać z naszego raju. Siedzieliśmy na plaży i po raz ostatni mogliśmy oglądać zachód słońca nad morzem. Jutro wrócimy do naszych domów. Tak bardzo nie chciałam stąd wyjeżdżać. To miejsce jest wspaniałe, a to wszystko dlatego, że jest tu ze mną Niall. Nie wyobrażam sobie, że miałby być tu ktoś inny niż on. Siedziałam tak jak zawsze między nogami blondyna, a on pocierał dłońmi moje ramiona, ponieważ ten wieczór nie należał do najcieplejszych. Rozmawialiśmy o różnych sprawach, głównie o przyszłości.
-Więc, gdzie chcesz wyjechać do college'u? - spytał Niall.
-Chciałabym wyjechać z Londynu, a najchętniej do Nowego Jorku. Chcę się usamodzielnić i udowodnić rodzicom, że potrafię sama o siebie zadbać. No i są tam naprawdę ciekawe uczelnie i kierunki dla mnie. A ty?
-Co ja? - zdziwił się.
-Chcesz studiować?
-Nie, szkoła jest beznadziejna. Chciałbym skończyć liceum i zacząć pracować. Nie wiem gdzie. Może u jakiegoś mechanika, znam się na tym. W sumie to jedyna rzecz, która tak naprawdę mi wychodzi.
-Nie mów tak! - zaprotestowałam. - Jesteś wspaniałym człowiekiem, Niall. Możesz dużo osiągnąć, ale musisz się postarać. Jesteś najlepszym chłopakiem, jakiego poznałam i naprawdę nie chcę, żebyś myślał o sobie w negatywny sposób. Kocham cię i nic tego nie zmieni. - powiedziałam i pocałowałam go najlepiej jak umiałam. Nie mogę uwierzyć, że ma o sobie takie zdanie. Przecież on jest wspaniały! Jest jak mój anioł, tylko przy nim czuję się bezpiecznie. Bo to właśnie on ukradł moje serce.

Nie mogę uwierzyć, że czas leci tak szybko. Niedawno wróciłam z moich najlepszych wakacji w życiu, a już dzisiaj zaczynam mój ostatni rok w liceum. Czuję się tak staro. Wiem, że to będzie niesamowity rok. Nie wiem czemu, po prostu mam takie przeczucie. Ostatni tydzień wakacji minął dość szybko. Widywałam się codziennie z Niallem, czasami wyskoczyłam gdzieś z Katty i Perrie. Opowiedziałam dziewczynom, co działo się na wakacjach. Nie mogły uwierzyć, że to zrobiliśmy, ale w końcu mi uwierzyły. Byliśmy z paczką blondyna na imprezie. Oczywiście Zayn musiał patrzeć na mnie spod oka i być dla mnie niemiły. Prawie doszło do bójki między Horanem i Malikiem, bo mój chłopak powiedział, że "taki jebany dupek jak Zayn nie ma prawa obrażać jego dziewczyny, bo mu przyjebie i chuj go to obchodzi, że są przyjaciółmi". Cóż... muszę popracować z Niallem nad wyrażaniem jego emocji.
Szliśmy właśnie w kierunku szkoły. Był słoneczny, wrześniowy poranek. Wszyscy byli jacyś zdołowani powrotem do szkoły, z wyjątkiem mnie. Cieszyłam się, bo przy moim boku szedł dość wysoki i umięśniony blondyn, który mnie kocha i jest całym moim światem. Weszliśmy właśnie na dziedziniec szkoły, gdy przed naszymi oczami pojawił się Malik.
-Spierdalaj, Zayn. - powiedział Niall i próbował go zepchnąć z naszej drogi. Jednak on się nie ruszył.
-Ohh, Niall. Musimy sobie coś wyjaśnić. Minęły wakacje, a wiesz jaki mieliśmy układ. - zaśmiał się brunet. Poczułam, jak Niall się spina. Jego klatka piersiowa zaczęła unosić się szybciej i mocniej, a ja poczułam z jaką siłą przytrzymuje moją dłoń. Powoli zaczęło mnie to boleć.
-Zakmnij mordę! - krzyknął blondyn, a ja słowo daję przestraszyłam się. Nie widziałam go nigdy tak wściekłego.
-Niall, nie bądź taki zły. Według ustaleń mam być ci posłuszny przez dzień. W końcu przespałeś się z Jenny i wygrałeś zakład. - powiedział i zaśmiał mi się prosto w twarz. Serce zaczęło bić szybciej w mojej klatce.
-O czym on mówi Niall? Co to do cholery za zakład?!


Koniec cz. I.



 Dziękuję każdej osobie, która tu zajrzała. Dziękuję za każdy komentarz. Dziękuję za każde wyświetlenie. Dziękuję za wszystko. Jesteście niesamowici. Nie myślałam, że to opowiadanie przyciągnie tyle osób. Kocham Was. Do zobaczenia w krótce na nowym blogu. Link jest w zakładkach. Jeszcze raz dziękuję. ❤

PS. Uprzedzając pytania: nie pisze epilogu. Dowiecie się wszystkiego w drugiej części. :)

wtorek, 23 grudnia 2014

Chapter thirty-one.

-Pamiętaj tylko, żeby zadzwonić do nas jak tylko dojedziecie!
-I macie być grzeczni, rozumiemy się? - zadał to samo pytanie po raz setny mój kochany tata. Tak to jest ten moment, kiedy jadę ze swoim chłopakiem na wakacje. Niall właśnie pakuje moją walizkę do bagażnika, a ja żegnam moich rodziców. Jadę na jeden, krótki tydzień, a oni martwią się jakbym miała już nigdy nie wrócić. Chociaż pewnie nie będę chciała wracać, bo to będzie najpiękniejszy czas mojego życia. Nie mogłam sobie tego lepiej wymarzyć. Siedem dni z moim blondynem. Przecież to będzie niebo na ziemi.
-Wiem, wiem. Już o tym rozmawialiśmy, tato. - przytuliłam mojego staruszka i skierowałam się w stronę samochodu, w którym czekał Horan. Wsiadłam na miejsce pasażera i pomachałam moim rodzicom zanim ruszyliśmy. Usłyszałam jeszcze "bawcie się dobrze" i zapomniałam o Bożym świecie, myśląc tylko o nadchodzących dniach.
-Gotowa na najlepszy tydzień swojego życia? - spytał Niall, chwytając moją dłoń i całując moje kostki. Nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się do niego szeroko.

-Niall, długo jeszcze? - spytałam. Zaczęłam coraz bardziej wiercić się na fotelu. Przejechaliśmy połowę trasy, a ja naprawdę miałam dość tej jazdy.
-Pytałaś o to pięć minut temu! - no i co z tego? Nie lubię siedzieć w jednym miejscy tyle czasu. To chyba oczywiste. Ale mój chłopak widocznie się tego nie domyślił.
-Ale chce mi się siku. - powiedziałam. Chyba moje potrzeby są ważniejsze od tego, czy szybciej dojedziemy na miejsce.
-Pierwszy i ostatni raz jadę z tobą na wakacje. - odpowiedział zjeżdżając na jakąś stację benzynową.
-Dziękuję! - powiedziałam zadowolona, dając mu buziaka w policzek zanim wysiadłam z samochodu w poszukiwaniu toalety. Po skorzystaniu z niej zaszłam do sklepu, żeby kupić Niallerowi czekoladę w ramach "podziękowania". Trzeba było czymś mu poprawić humor, a czekolada to jedyny sposób jaki wpadł mi do głowy. Weszłam z powrotem do auta i rzuciłam w niego tabliczką. Uśmiechnął się szeroko i mnie pocałował.
-Jesteś niesamowita! - zaśmiał się. Oh, docenia mnie tylko wtedy, gdy daję mu jedzenie. Ruszyliśmy w dalszą podróż. Czekała nas jeszcze godzina jazdy i mam szczerą nadzieję, że zleci mi szybciej niż poprzednio. I tak było, bo całą drogą Niall opowiadał mi dowcipy, a ja śmiałam się w niebogłosy. Mieliśmy otwarte szyby, więc inni kierowcy patrzyli się na nas dość dziwnie. Pieprzyć ich! Nawet oni nie zepsują mojego wspaniałego humoru.
Nim się obejrzałam już byliśmy na miejscu. Chłopak zaparkował samochód przed naszym domkiem. Wyjęliśmy nasze bagaże i weszliśmy do środka. Było niesamowicie. Mieliśmy wszystko czego było nam trzeba. Na parterze była kuchnia, salon i łazienka, a na górze wielka sypialnia tylko dla naszej dwójki. Pierwsze, co zrobiłam to rzuciłam się na wielkie, podwójne łóżko.
-Boże, jest takie wygodne! - krzyknęłam z radości. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tą chwilą. Nie mogłam się nią długo nacieszyć, gdyż mój wspaniały chłopak stwierdził, że to będzie bardzo zabawne, jeśli na mnie wskoczy. Zbliżył swoją twarz do mojej i założył pasmo moich włosów za ucho. Patrzyłam w jego oczy i czekałam tylko, aż mnie pocałuje. I w końcu to zrobił. I muszę przyznać, że był to jednej z najlepszych pocałunków kiedykolwiek.

Po rozpakowaniu swoich rzeczy stwierdziliśmy, że musimy iść przejść się na spacer po plaży. Było ok. 21, więc słońce powoli zachodziło. Zdjęliśmy swoje buty i szliśmy brzegiem morza. Trzymaliśmy się za ręce i podziwialiśmy piękne widoki. Oprócz nas było jeszcze kilka osób. Postanowiliśmy usiąść na piasku. Usiadłam między nogami Nialla i oparłam się o jego tors. Horan kołysał nas lekko, a ja wsłuchiwałam się w szum morza.
-Wiesz, przypomniało mi się jak zabrałeś mnie kiedyś nad morze. - powiedziałam przerywając chwile ciszy.
-Ja też. Spławiłaś mnie wtedy. - zaśmiał się.
-Wiem. Teraz wiem, że mogłam się zgodzić od razu. Ale na szczęście wszystko jest tak, jak powinno. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
-Jenny...?
-Hmm...?
-Kocham Cię. - powiedział, a mnie po prostu zamurowało. Spodziewałam się, że Niall kiedyś w końcu to powie, ale nie byłam przygotowana. Serce zaczęło bić mocniej w mojej piersi. To nie może dziać się naprawdę. Zamrugałam kilkakrotnie i okazało się, że to jednak nie sen. Boże... On właśnie powiedział mi, że mnie kocha. Najcudowniejsza chwila w moim życiu. Zbliżyłam swoją twarz do jego i złączyłam nasze usta w pocałunku.
-Ja Ciebie też kocham, Niall. - wyszeptałam po chwili.
-Wiem. - zaśmiał się. Że co, przepraszam?
-Jak to?
-Po naszej pierwszej imprezie, kiedy upiłaś się z Perrie, zaprowadziłem cię do łóżka i wtedy powiedziałaś mi, że bardzo mnie kochasz. Oczywiście nic nie pamiętałaś, bo byłaś taka pijana. - zaczął się śmiać, zwracając uwagę innych ludzi.
-Zniszczyłeś taką romantyczną chwilę, Horan! - uderzyłam go lekko w klatkę piersiową.
-Nic Ci o tym nie mówiłem, bo to ja chciałem pierwszy to powiedzieć. - powiedział całkiem poważnie. Naprawdę ciągle nie wierzę, że mam przy sobie tak wspaniałego chłopaka.

Następny dzień minął nam dość szybko. Cały dzień spędziliśmy na plaży, opalając się lub wygłupiając w morzu. Niall powiedział, że ma dla mnie niespodziankę na wieczór. Zabrał mnie na romantyczną kolację do restauracji. Nie było to jakieś znane miejsce, zwykła knajpka niedaleko naszego domku, ale to było mało ważne. Najważniejsze było to, że będziemy tam razem. Założyłam zwiewną sukienkę, bo wieczór był naprawdę ciepły. Wybraliśmy stolik na zewnątrz z widokiem na to małe miasteczko. Po ulicach spacerowało kilkanaście osób. Było dość przyjemnie. Podeszła do nas młoda kelnerka. Ewidentnie była zainteresowana Niallem i mimo to, że nie był nią zainteresowany to i tak byłam wściekła. Zamówiliśmy swoje dania.
-Czy życzycie sobie czegoś jeszcze? - spytała swoim przesłodzonym głosem, a w moich żyłach krew po prostu zawrzała. Niczego więcej od ciebie nie chcemy, suko!
-Nie, dziękujemy. - odpowiedział Horan. Dziewczyna odeszła, kręcąc swoimi biodrami stanowczo za bardzo. Oparłam się o oparcie krzesła i złożyłam ręce na klatce piersiowej. - Coś się stało? - spytał zdezorientowany blondyn.
-Rozbierała cię wzrokiem. - odpowiedziałam oschłym tonem.
-Kto?
-Kelnerka. - odparłam, a Niall się zaśmiał. Nie wiem, co on zabawnego w tym widział.
-Ktoś tu jest zazdrosny... - zaśmiał się jeszcze bardziej.
-Wiesz co, nie lubię cię! - zrobiłam obrażoną minę.
-I tak wiem, że mnie kochasz. - przesłał mi buziaka w powietrzu. To była prawda, a on to wykorzystywał na swoją korzyść. Dupek. Mój kochany dupek.

Po kolacji postanowiliśmy od razu wrócić do domku. Było już po 22, więc nie mieliśmy innych planów. Weszliśmy do środka, a Niall zamknął drzwi na klucz. Niewiele myśląc od razu zaczęliśmy się całować. Horan podniósł mnie do góry, a ja zaplotłam swoje nogi wokół jego talii. Nigdy się tak nie całowaliśmy, tak zachłannie, łapczywie, namiętnie. Blondyn powoli zaczął kierować się do naszej sypialni. Serce zabiło mi mocniej, bo wiedziałam, co się zaraz wydarzy. Ale nie protestowałam. Ja kocham jego, on kocha mnie. Mogę oddać mu wszystko, więc oddam mu całą siebie. Gdy dotarliśmy do naszego pokoju, Niall postawił mnie na ziemię. Ściągnął ze mnie moją sukienkę, a ja pomogłam mu z jego ciuchami. Po chwili leżałam na materacu w samej bieliźnie, gotowa na wszystko.
-Jesteś tego pewna? - spytał Niall, próbując odpiąć mój biustonosz.
-Bardziej niż kiedykolwiek w moim życiu. - powiedziałam na jednym wdechu.
Tej nocy nie zapomnę.





Z okazji świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wam życzyć z całego serca zdrowia, szczęścia, pogody ducha, dużo miłości, spełnienia marzeń, wspaniałego czasu spędzonego z rodziną, znalezienia Waszej drugiej połówki, dużo prezentów i wszystkiego, czego tylko pragniecie. Dziękuję Wam za te wspólne chwile z tym opowiadaniem. Naprawdę wiele dla mnie znaczycie i to dzięki Wam tak naprawdę chcę ciągle pisać. Jesteście dla mnie bardzo ważni i chciałabym każdego z Was przytulić i powiedzieć, jak bardzo Was kocham! ♥
Dziękuję! Wesołych Świąt! :*
Jola. :)

niedziela, 14 grudnia 2014

Informacja.

Witajcie! Od razu na wstępie pragnę Was wszystkich przeprosić. Nie było mnie tu bardzo, bardzo długo. Miałam swoje powody, ale może nie będę Was nimi zanudzać. Kolejny rozdział pojawi się może na święta? Nie wiem, wszystko zależy od tego jak potoczą się pewne sprawy. Ale postaram się napisać coś dla Was jak najszybciej. W ogóle ktoś tu jeszcze zagląda? Proszę WSZYSTKICH o komentarz, chociażby głupią kropkę. Mam nadzieję, że zmotywujecie mnie do dalszego pisania.
See You soon! :*

wtorek, 14 października 2014

Chapter thirty.

Nie zorientowałam się kiedy moi rodzice byli już w salonie i przyglądali mi się, jak leżę na Niallu. Od razu wstałam i podeszłam do nich, żeby ich przytulić i przy okazji uniknąć zbędnego kazania, które znając życie i tak mnie czeka.
-O matko! Tak bardzo się za Wami stęskniłam! - powiedziałam będąc w ich uścisku. 
-My za tobą też, ale chyba miałaś co robić jak nas nie było. - odpowiedział mój tata i spojrzał sugestywnie na Niall'a. Super, zaczyna się.  
-Miło państwa widzieć. - powiedział speszony blondyn.  
-Więc chyba dużo się zmieniło pod nasza nieobecność? - spytała mama, chyba była trochę zła. Podeszłam niepewnie do Horana i złapałam go za dłoń. 
-No bo my jesteśmy teraz razem. - odparłam cicho i spojrzałam na farbowanego, który posłał mi pokrzepiający uśmiech.  
-No proszę... Nie sądziłam, że to prawda, ale jednak. Stara miłość nie rdzewieje. - zaśmiała się moja mama, a ja myślałam że ją uduszę. Nie waż się tego wspominać przy Niallu, mamo! - Myślałam, że już nic do niego nie czujesz, Jenny. - dodała, a ja nie chcąc słuchać dalszej opowieści pociągnęłam blondyna do mojego pokoju rzucając tylko "Wielkie dzięki, matko". Gdy byliśmy już moim pokoju, zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie i próbowałam uspokoić zdenerwowany oddech.  
-To było takie żenujące. - westchnęłam, a zadowolony Niall podszedł do mnie i położył swoje dłonie na moich biodrach.  
-Więc byłaś kiedyś we mnie zakochana tak? - spytał, a mi zrobiło się słabo, bo jego usta przy mojej szyi czuć tak dobrze. Gorący oddech odbijający się od mojej chłodnej skóry przyprawiał mnie o dreszcze. Jezu, czy kiedykolwiek przestane reagować tak na jego bliskość? 
-Moja mama lubi zmyślać różne rzeczy. - wyszeptałam. 
-To nie brzmiało, jak coś wymyślonego. - dlaczego on tak bardzo lubi mnie drażnić? Wie, że jeśli jest zbyt blisko to nie myślę i mówię różne rzeczy, których mówić nie powinnam, a on to bezczelnie wykorzystuje. Dupek. 
-Bo wcale tego nie wymyśliła. - czułam jak robi mi malinkę i mogę przysiąc, że gdyby nie jego dłonie na moich biodrach to bym upadła, bo moje nogi się pode mną uginają. Przestał bawić się moją szyją i ukazując swoje zęby w szerokim uśmiechu pocałował mnie namiętnie. 

Kolejny dwa tygodnie minęły dość szybko i niezbyt ciekawie. Były to ostatnie chwile w mojej pracy. Zrobiło mi się przykro, bo naprawdę polubiłam tych ludzi, ale przecież będę ich odwiedzać. W końcu to moja ulubiona kawiarnia z najlepsza kawą w mieście. Dużo czasu spędzałam z Niallem. Poszliśmy też na dwie imprezy, które skończyły się lepiej niż ostatnio, bo pamiętałam cały ich przebieg. Bardzo dobry kontakt złapałam z Perrie. Ta dziewczyna jest po prostu genialna! Nie widziałam tak bardzo pozytywnie nakręconej osoby. Wyskoczyłyśmy sobie z Perrie i Katty na zakupy i kawę. Nocowały raz u mnie. Fajnie jest kumplować się z przyjaciółką Horana. Coraz bardziej wkręcam się w ich paczkę. No może nie tak bardzo, bo Zayn ciągle mnie nienawidzi. W sumie nie wiem nawet za co, ale gówno mnie to obchodzi. 

Już jutro jadę na moje pierwsze wakacje bez rodziców. Oczywiście nie jadę sama. I chyba nie muszę pisać, kto ze mną jedzie. Po wielu dniach kłótni, szantaży i obietnic udało mi się przekonać rodziców, żeby jechał ze mną Niall. Nie obyło się bez godzinnego kazania dla naszej dwójki, że mamy być grzeczni i takie tam. Właśnie kończę pakowanie i wciąż nie mogę uwierzyć, że już jutro zacznie się najlepszy tydzień w moim życiu.




Przepraszam za błędy. Rozdział pisany na szybko. 
UWAGA! UWAGA! Ciężko mi to mówić, ale "Stole my heart" dobiega końca. Jeszcze dwa rozdziały i koniec. Jest mi strasznie przykro, ale "coś się kończy, coś się zaczyna". Mam nadzieję, że podobało Wam się to, co tu pisałam. Większe podsumowanie zrobię pod ostatnim rozdziałem.
Do zobaczenia wkrótce! :* Kocham Was z całego serduszka!

PS. Uprzedzając pytania... Tak, na pewno będzie część II. Udostępnię ją dzisiaj, chociaż świeci tam pustkami. ;)

czwartek, 2 października 2014

Chapter twenty-nine.

*Perspektywa Niall'a
Obudziłem się dość wcześnie. Janie jeszcze spała. Nie wiele myśląc wyciągnąłem telefon i zrobiłem jej zdjęcie, jak spała Wyglądała tak słodko. Boże, jak ta dziewczyna mnie zmieniła. W życiu nie pomyślałbym, że mogę powiedzieć i dziewczynie, że jest słodka. Zayn ma rację. Jestem inny przez Jenny, ale mam to w dupie. Podoba mi się to, jak na mnie działa, Uwielbiam to, że przy niej czuję się prawdziwym sobą, że nie muszę nikogo udawać, że akceptuje mnie takim jakim jestem. Kocham to, jak dobrze smakują jej usta na moich, jak chowa swoje włosy za ucho, gdy upadają jej na twarz, jak uśmiecha się po naszym pocałunku. Jest jak anioł, który zstąpił z nieba. A najlepsze jest to, że jest cała moja.

Leżałem dobrą godzinę wpatrując się w jej twarz. Była taka piękna. W końcu oczy brunetki otworzyły się. Skrzywiła się i złapała za swoją głowę. Zaśmiałem się z tego widoku.
-Kac morderca? - spytałem.
-Nie ma serca. - dokończyła. Nachyliłem się nad nią i złożyłem przelotny pocałunek na jej ustach.
-Poczekaj, zaraz przyniosę ci jakieś proszki. - powiedziałem i wstałem z łóżka. Będąc w drzwiach jej pokoju zerknąłem na nią i zobaczyłem jak wtula twarz w poduszkę. Uśmiechnąłem się. Wszedłem do łazienki i poszukałem w apteczce jakiś leków. Gdy jakiś znalazłem wziąłem szklankę wody i zaniosłem do pokoju dziewczyny. Cała owinięta była kołdrą.
-Ej, Kochanie, wyjdź z tego kokona. - powiedziałem. Odstawiłem przyniesione rzeczy na szafkę i próbowałem dostać się jakoś do mojej dziewczyny. Tak się owinęła, że nie mogłem zobaczyć nawet kawałka jej ciała.
-Niall, zostaw mnie. Chcę przeleżeć w tym łóżku cały dzień. Umieram. - wymamrotała i wyjęła swoją głowę na powierzchnię.
-Więc chcesz siedzieć tu cały dzień sama? Beze mnie? - zapytałem.
-Nie. Zostań ze mną. Po prostu chcę tu poleżeć, przytulić się do ciebie albo zasnąć i obudzić się już jako trzeźwy człowiek. - powiedziała. Położyłem się obok niej i podałem jej tabletki. Połknęła je i oparła swoją głowę o mój tors. Objąłem ją ramieniem i kreśliłem różne wzory na jej plecach. Po chwili podwinąłem lekko jej bluzkę i zacząłem gładzić jej delikatną skórę. Była taka delikatna. Poczułem, jak Janie się uśmiecha. Teraz naprawdę czuję, że jestem szczęśliwy.

Cały dzień spędziliśmy w łóżku. Dosłownie. Oglądaliśmy telewizję, serfowaliśmy po internecie, słuchaliśmy muzyki. Wychodziłem tylko kilka razy, żeby przynieść nam coś do jedzenia. Wieczorem Jenny czuła się już o wiele lepiej. Kac przeszedł.
-Co się wczoraj stało? - spytała w pewnej chwili.
-Nic nie pamiętasz? - zdziwiłem się.
-Pamiętam, że gadałam z jakimś chłopakiem ale potem dosiadła się do nas Perrie i zaczęłyśmy gadać. Stwierdziłyśmy, że musimy się napić i poszłyśmy do kuchni. Wypiłyśmy kilka kolejek i film mi się urywa. - odpowiedziała. Więc nie pamięta kompletnie nic z tego wieczora. Ile one do cholery wypiły?
-Znalazłem was w kuchni, jak śmiałyście się ze wszystkiego. Zabrałem cię do domu i położyłem na łóżku. Od razu usnęłaś. - streściłem jej resztę historii pomijając fakt o jej chęci na seks i wyznaniu miłosnym. Jakoś nie sądzę, że chciała to powiedzieć. A jeśli nawet to, co mówiła jest prawdą, to wolałem powiedzieć to jako pierwszy. Nie byłem do końca przekonany, żeby mówić to już teraz, bo jesteśmy razem dopiero tydzień, ale wiedziałem, że Janie jest dla mnie najważniejszą osobą w życiu i czuję do niej coś więcej niż zwykłą przyjaźń. Ale czy byłem gotowy, żeby jej to powiedzieć? Czy kiedykolwiek będę?

*Perspektywa Jenny
W niedzielę spędziliśmy z Niallem dzień na sprzątaniu mojego domu. Za 2 godziny moi rodzice mają być tu z powrotem. Gdy wszystko było już czyste, usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy telewizję. Wtuliłam się w ciało blondyna i nagle sobie o czymś przypomniałam.
-Niall?
-Hmm...?
-Katy i Liam byli na imprezie?
-Nie.
-Dlaczego?
-Nie wiem. Zadzwoń do niej. - powiedział i tak właśnie zrobiłam. Wybrałam numer przyjaciółki. Okazało się, że musieli zostać w domu i pilnować małej siostry dziewczyny. Szkoda, że ich tam nie było. Katy pytała jak udała się impreza, ale nie mogłam jej nic powiedzieć, bo nie pamiętałam z niej za wiele. No cóż. Przecież to oczywiste, że mam słabą głowę...

Siedzieliśmy z Niallem na kanapie już od dłuższego czasu. Nie było nam za bardzo wygodnie, więc się na niej położyliśmy. Nie była ona za szeroka, więc w końcu wylądowałam na moim chłopaku. Patrzyłam się na to, z jakim zaciekawieniem oglądał jakiś program o samochodach. W ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Chciałam, żeby na mnie spojrzał. Wtuliłam twarz w zagłębienie między jego szyją a ramieniem i zaczęłam go tam całować. Zaczął chichotać i odsuwać ode mnie. Nie pozwoliłam mu na to. Byłam w trakcie robienia mu malinki, gdy drzwi do mojego domu się otworzyły.
-Jenny! Jesteśmy!

sobota, 27 września 2014

Chapter twenty-eight.

Drzwi otworzyła nam dobrze znana mi blondynka. Oczywiście Niall zapomniał mi powiedzieć, że cała impreza odbywa się w domu Perrie. W środku aż się gotowałam. OK, wiedziałam, że spotkam jego całą paczkę, ale nie spodziewałam się, że to będzie w domu Edwards.
-Hej, Nialler! - ucieszyła się blondyna. Przytuliła go na powitanie, a ja próbowałam sobie wytłumaczyć, że tak właśnie witają się przyjaciele. Po chwili jednak zwróciła uwagę na to, że też tutaj jestem. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, a ja po prostu zamarłam. Serio? Będzie dla mnie miła? Jakoś nie chce mi się wierzyć. - Cześć, Jenny. Chodźcie do środka. Impreza jest ogromna! - zaśmiała się i otworzyła drzwi szerzej. Gdy przechodziliśmy obok niej, złapała mnie za rękę. - Naprawdę ślicznie wyglądasz! - powiedziała do mnie. Otworzyłam buzię ze zdziwienia.
-Yyy... Dzięki. - starałam się uśmiechnąć, ale wyglądało to bardziej jak grymas. Gdy odeszliśmy na taką odległość, żeby nas nie słyszała spytałam Nialla- Czy ona coś ćpała?
-Nie, Perrie jest naprawdę spoko. Powinnyście się dogadać. - powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Naprawdę? Zawsze była dla mnie wredna. - zatrzymałam się i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Nigdy nic do ciebie nie miała. Z resztą ludzie się zmieniają, sama tego doświadczyłaś. A teraz chodź poznam cię z moimi znajomymi. - położył swoją rękę na moim ramieniu i weszliśmy do wielkiego salonu pełnego ludzi.

Siedziałam na kanapie i rozmawiałam z jakimś kolesiem. Nawet nie wiem jak miał na imię. Był wstawiony i gadał od rzeczy, ale przynajmniej był zabawny. Próbował mi wytłumaczyć swoją wielką teorię podrywu, ale jakoś to do mnie nie przemawiało. Nie widziałam nigdzie Katy, co było dość dziwne. Miała być tutaj z Liamem, ale ciągle jej nie było. Niall także zniknął mi z zasięgu wzroku. Powiedział mi, że idzie na chwilę na dwór, a nie ma go już prawie 20 minut. Zaczynam się niepokoić. Na serio nie chcę zostać tutaj sama.
-Okej, Lucas, skończ już swoje przemowy i daj Jenny spokój! - powiedział damski głos za moimi plecami. Odwróciłam się i ujrzałam blondynkę. Uśmiechnęła się do mnie i usiadła pomiędzy mną a "wielkim filozofem do spraw podrywania kobiet". - Co u Ciebie? - spytała mnie. Po raz kolejny mnie zamurowało.
-Emm... Wszystko w porządku? - odpowiedziałam niepewnie.
-Słuchaj... Wiem, że możesz mnie nie lubić, ale ja nigdy nic do ciebie nie miałam. To chłopaki zawsze się z ciebie naśmiewali, a ja po prostu z nimi byłam. Nie podobało mi się to, ale nic nie mogłam na to poradzić. Jeśli czujesz, że to moja wina to OK, przepraszam. Ale teraz jesteś z Niallem i myślę, że po części należysz do naszej grupy. Więc mogłybyśmy się chociaż trochę zakumplować. - powiedziała. Mam wrażenie, że ona coś brała. Serio. W życiu nie spodziewałabym się, że Perrie powie mi coś takiego.
-OK. Dzięki za miłe słowa. - odparłam i uśmiechnęłam się. Blondynka zapiszczała z radości i mnie przytuliła. To serio jest dziwne...
-Chodźmy się napić! - wykrzyknęła i pociągnęła mnie za rękę do kuchni. Edwards wyjęła z szafki alkohol. Nie wiem, co to było, ale już po pierwszym shocie stwierdziłam, że jest świetne! Niewiele myśląc już po chwili opróżniłyśmy całą butelkę.

*Perspektywa Niall'a
Siedziałem na tarasie z Zayn'em, Harry'm i Louis'em. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Dawno się nie widzieliśmy, więc musieliśmy sobie porozmawiać. Chłopaki byli już nieźle wstawieni, więc miałem z nich niezły ubaw.
-Niall, Nialler, Niallerku... Czemu nie pijesz?! Zawsze z nami piłeś! - zaczął żalić mi się Harry,
-Sorry, Stary. Nie dzisiaj. - zaśmiałem się widząc jak próbuje do mnie podejść.
-Ale zawsze się z nami upijałeś! Niall, zrób to! - powiedział obejmując mnie ramieniem. Od razu poczułem od niego wypity alkohol.
-Dziewczyna go zmieniła. - zaśmiał się Zayn.
-Pierdol się. - odpysknąłem. Nie jego zasrany interes, czy piję czy nie. Jest moim przyjacielem, ale czasem mnie tak wkurwia, że mam ochotę mu przyjebać.
-Nie denerwuj się tak. Po prostu jestem z ciebie dumny, że tak łatwo idzie Ci z wygraną zakładu. Masz jeszcze miesiąc, pamiętasz?
-Gówno mnie to już obchodzi. - odpowiedziałem. Wstałem z leżaka i udałem się do środka w poszukiwaniu Janie. Nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Spojrzałem na zegarek. O Boże! Nie było mnie z nią przez godzinę! Pewnie już wyszła... Jestem takim idiotą... Już miałem do niej dzwonić, gdy usłyszałem głośny śmiech dobiegający z kuchni. Poszedłem tam i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Jenny i Perrie siedziały razem przy stole. W sumie nie wiem nawet, czy można nazwać to siedzeniem, bo ledwo trzymały się na krzesłach. Obok nich stała butelka alkoholu, a one obie były pijane. Podszedłem do mojej dziewczyny i objąłem ją w pasie. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-Gdzie byłeś? - wybełkotała. Ile one do diabła wypiły?!
-Z chłopakami na tarasie. Ale widzę, że nie tęskniłaś za mną?
-Spędziłyśmy z Perrie miło czas. - zaśmiała się.
-Niall, twoja dziewczyna jest niesamowita! - dodała blondyna. Dobra, dość tego. Zabieram Jenny do domu.
-Chodź wracamy. - powiedziałem do dziewczyny, a ona zrobiła smutną minę.
-Ale tutaj jest fajnie. - marudziła.
-A ty jesteś pijana.
-To co?
-Wracamy do domu. Pa, Perrie. - powiedziałem i wziąłem moją dziewczynę za rękę.
-Musimy to powtórzyć, Jenny! - wykrzyknęła Edwards.
-Koniecznie! - zaśmiała się Janie i wyszliśmy z domu.

Byliśmy w domu Stinson po 20 minutach. Cały czas coś mamrotała pod nosem, ale po prostu ją ignorowałem. Nie miałem ochoty słuchać jej wypowiedzi, które i tak nie miały najmniejszego sensu. Otworzyłem drzwi do jej domu i zaniosłem ją do jej pokoju, bo sama nie dałaby rady wejść po schodach. Ułożyłem ją w łóżku.
-Połóż się obok mnie. - wyszeptała. Zdjąłem nasze buty i położyłem się obok jej ciała. Dziewczyna leżała na plecach i patrzyła się w sufit. Oparłem głowę o moją dłoń i wpatrywałem się w nią. W pewnym momencie dziewczyna zaczęła się śmiać. Przewróciłem oczami. Jest taka pijana.
-Sufit mi wiruje. - powiedziała i po chwili spoważniała. Spojrzała na mnie. - Uprawiaj ze mną seks. - powiedziała nie przestając wpatrywać się w moje oczy.
-Nie. - odpowiedziałem stanowczo.
-Czemu? Nie podobam ci się? - spytała z nutką pretensji w głosie.
-Ponieważ jutro nie będziesz pamiętała niczego z tego wieczora, a twój pierwszy raz ma być wyjątkowy. - odparłem. Dziewczyna nie odpowiedziała nic tylko wtuliła się w moje ciało. Pocałowałem ją w głowę. Czułem, że zaczyna zasypiać.
-Tak bardzo cię kocham, Niall... - powiedziała.



Kilka informacji ode mnie:
Starałam się napisać jeden z dłuższych rozdziałów. Mam nadzieję, że się spodobał. Piszcie swoje opinie.
Dziękuję z 7 komentarzy pod ostatnim postem i ponad 11 tysięcy wyświetleń. Spełnienie moich marzeń! Dziękuję!
Niedługo kończę cz. 1 tego opowiadania. Spokojnie, będzie cz. 2.
Pracowałam wczoraj nad cz. 2. Mam założonego nowego bloga. Jest już gotowy, ale na razie go nie udostępniam. Poczekacie, aż skończę aktualną część.
Nie wiem, kiedy kolejny rozdział. Postaram się dodać za tydzień, ale wszystko wyjdzie w praniu.
To tyle. Jeszcze raz dziękuję. Kocham Was!

niedziela, 21 września 2014

Chapter twenty-seven.

Kolejny tydzień minął mi dość spokojnie i bardzo szybko. Chodziłam do pracy, spotykałam się z Niallem i Katy. Powiedziałam jej o tym, że jesteśmy z Horanem w oficjalnym związku. Na początku była zła że nic jej nie powiedziałam wcześniej, ale potem cieszyła się ze mną. Nie muszę chyba mówić jak ja jestem szczęśliwa mając Nialla przy sobie. Odkąd jesteśmy razem moje życie zmieniło się nie do poznania. Jestem weselsza, mam mnóstwo energii, nie obchodzi mnie nic innego niż nasze szczęście. Blondyn tak odmienił moje życie, że aż czasem mnie to przeraża. Ale mimo to jestem z nim niesamowicie szczęśliwa.

Jest piątek. W niedziele wieczorem w końcu wracają moi rodzice. Mimo że pasowało mi to, że nie było ich w domu i mogłam robić co tylko chciała, czyli każdej nocy był u mnie Niall albo Katy, to stęskniłam się za nimi. Nie widzieć ich przez trzy tygodnie to stanowczo za dużo. Ciągle nie mogę uwierzyć w to, że minęła już połowa wakacji. Obiecałam sobie, że będą to moje najlepsze wakacje. I są, mimo że wyobrażałam je sobie je trochę inaczej. Moim głównym postanowieniem było omijanie Horana szerokim łukiem. A teraz jesteśmy razem, a wakacje stały się jeszcze lepsze. Boję się reakcji moich rodziców na to, że mam chłopaka. Od początku mówili mi, że najpierw szkoła, potem chłopak. Znali blondyna od mojego dzieciństwa. Nasi rodzice byli bardzo dobrymi przyjaciółmi, ale po rozwodzie przestali się widywać. Od tamtej pory zauważyli też, że moja przyjaźń z Horanem też wygasła. Nie mówiłam im, co działo się wtedy między nami. Myśleli, że po prostu się nie odzywamy. Po co mieli wiedzieć, że jestem przez niego obrażana i wyśmiewana? Słyszeli wiele plotek o tym, że Niall się zmienił i stał niebezpieczny, ale nie przykładali do niej zbyt wielkiej wagi. Olewali to i nie zwracali na niego najmniejszej uwagi.

Dzisiaj mieliśmy iść z Niallem na imprezę do jego kolegi. Nie chciałam iść, ale Horan powiedział, że zaciągnie mnie tam siłą jeżeli odmówię. Tylko raz byłam na imprezie i było to na początku wakacji. Nie da się ukryć, że nie skończyła się ona dla mnie za dobrze. Prawie wpadłabym w ręce policji, gdyby Nialla tam nie było. Mieliśmy jechać do jednego z przyjaciół chłopaka. Założę się, że będzie tam cała jego paczka. Bałam się ich reakcji na to, że jesteśmy razem. Niall nic im jeszcze nie powiedział. Dzisiaj mieliśmy się pokazać oficjalnie razem. Założę się, że wyśmieją mnie od razu. Ale mam przy sobie Horana i mam wielką nadzieję, że mnie obroni, gdyby taka sytuacja miała miejsce.  Katy też miała tam być. Ona też na pewno będzie mnie wspierać. Impreza zaczynała się o 21. Była prawie 19, więc postanowiłam powoli się zbierać. Po szybkim prysznicu musiałam wybrać swój strój. Dzisiejsza noc zapowiadała się być ciepła, więc postanowiłam założyć jenasowe shorty, czarne Conversy i białą bluzkę z napisami odsłaniająca mój brzuch. Katy zawsze namawia mnie, żebym zakładała takie rzeczy, bo mam idealną figurę, ale ja ciągle się z nią o to sprzeczam. Jednak dzisiaj postanowiłam ubrać się trochę bardziej "prowokująco". W końcu to impreza, a ja nie chcę w żaden sposób narobić wstydu Niallowi. Nałożyłam mocniejszy makijaż niż zwykle i dokładnie o 20.30 byłam gotowa. Chwilę po tym usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół biorąc wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się szeroko na widok MOJEGO chłopaka. Jezu, ciągle nie mogę przyzwyczaić się do tego, że jesteśmy razem. To zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. Ten idealny chłopak, który stoi tuż przede mną jest cały wyłącznie dla mnie. Podszedł do mnie i pocałował namiętnie. Motylki w moim brzuchu od razu się obudziły. Kocham sposób w jaki on na mnie działa.
-Hej. - powiedziałam po chwili ciągle się uśmiechając.
-Wyglądasz niesamowicie. - odparł i pokazał mi  w uśmiechu swoje białe ząbki.
-Dziękuję. - zarumieniłam się i uprzednio zamykając drzwi poszliśmy do czarnego Mustanga Nialla. I dopiero wtedy uświadomiłam sobie, w co tak naprawdę się wpakowałam.



Przepraszam! Szkoła mnie wykończy...

PS. Aaa!! Jesteśmy w finale Mistrzostw! #goPoland #TeamPoland


EDIT: Jesteśmy mistrzami!!!! ❤

sobota, 6 września 2014

Information + Liebster Award.

Witajcie! Mam smutną wiadomość. No może nie jest aż taka zła, ale szczęśliwi nie będziecie. :P Jutro jadę na obóz, więc nie mam jak dla Was pisać. Także rozdział za tydzień, a może nawet dwa. Zobaczę, jak potoczy się kilka spraw i wtedy przybędę do Was tutaj z nowym rozdziałem! Mam nadzieję, że jeszcze mnie nie nienawidzicie. ;) Do zobaczenia wkrótce! :* Kocham Was! :*

Dostałam nominację od Naty. ♥. Bardzo Ci dziękuję! :* Nie nominuję nikogo, bo niezbyt lubię bawić się w takie rzeczy. ;)

1.Do której klasy uczęszczasz?
II liceum.

2.Jakie jest Twoje drugie imię?
Nie mam drugiego imienia.

3.Jakie są Twoje zainteresowania?
Siatkówka ponad wszystko. ♥ I oczywiście muzyka, książki.

4.Czy swoją przyszłość wiążesz z pisaniem?
Nie, bo jakoś ciągle nie jestem przekonana do tego, czy robię to dobrze. ;)

5.Co cię zainspirowało do napisania tego bloga?
Pisałam już wcześniej opowiadanie. Spodobało mi się, a do głowy wpadł mi ten pomysł i postanowiłam je napisać.

6.Jak się nazywa Twoja ulubiona piosenka?
Jest ich zbyt dużo, żeby wypisać. Ale tą, którą kocham najbardziej jest DŻEM - Wehikuł Czasu. ♥

7.Jaki jest Twój ulubiony serial?
How I Met Your Mother & Supernatural. :)

8.Co sprawia,że poprawia Ci się humor?
Muzyka i moi przyjaciele! :D

9.Jaka jest Twoja ulubiona książka?
Andrzej Sapkowski - Saga o Wiedźminie :)

10.Masz rodzeństwo?
Tak, starszego brata.

11.Lubisz sport?
KOCHAM!

niedziela, 31 sierpnia 2014

Chapter twenty-six.

-W sumie to niczego. Na poczatku w planach było, żeby zacząć wszystko teraz, ale coś im nie wypaliło i akcja ma być za trzy miesiące. Na razie mam spokój z Arthurem. - powiedział. Nie wiedziałam, czy jest zadowolony, czy zły. Wydaje mi się, że jedno i drugie. Cieszy się, że Arthur na razie nie będzie się wtrącał, ale też jest zły, bo chciałby mieć wszystko za sobą. Niall zauważył, że po raz kolejny się zamyśliłam. Obrócił mnie twarzą do siebie. Trzymał dłonie na moich biodrach, a ja ciągle obejmowałam go w pasie. - Nie myśl już o tym. Na razie mamy wszystko z głowy, Arthur nie będzie nam wchodził w drogę, mamy cały czas dla siebie. - uśmiechnął się i delikatnie musnął moje usta. To była tylko krótka chwila, nasz mały kontakt, a ja czułam się tak wspaniale, tak błogo. Nie wiem, co ma takiego w sobie blondyn, ale to coś podoba mi się coraz bardziej. I to naprawdę wspaniałe uczucie mieć go przy sobie. Nie potrafię sprecyzować tego, co nas łączy, ale mam wrażenie, że życie bez Horana nie miałoby dla mnie sensu. Stał się tak wielką częścią mnie w przeciągu tak krótkiego czasu. I może to wydawać się śmieszne, że jeszcze kilka tygodni temu tak bardzo się nienawidziliśmy, a teraz spędzamy ze sobą każdą wolną chwilę, bo w żadnym towarzystwie nie czuję się tak dobrze jak właśnie z tym chłopakiem, który stoi przede mną i ciągle trzyma mnie przy sobie. Uśmiech niekontrolowanie wdarł mi się na usta. Patrzyłam w jego niebieskie tęczówki i widziałam w nich moje szczęście i mój świat. Nic nie było dla mnie ważne, gdy te błękitne oczy patrzyły na mnie. Wiem, że gdyby się wszystko waliło, Niall będzie przy mnie i w jego ramionach będę czuła, że jestem bezpieczna. Staliśmy przytuleni na środku chodnika i z uśmiechem na twarzy wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Ludzie, którzy nas mijali byli dla nas tylko nieważnym tłem, na które nie zwracaliśmy najmniejszej uwagi. Mieliśmy swój własny świat, a ja za żadne skarby nie chciałam go opuścić.

Po dłuższej chwili znowu zeszliśmy na ziemie i ruszyliśmy w dalszą trasę. Ciągle nie wiedziałam, gdzie idziemy. Niespodzianka to niespodzianka. Po kilkunastu minutach byliśmy w parku, w którym spędziliśmy większą część naszego dzieciństwa. Domyślałam się, gdzie prowadził mnie chłopak. Mijaliśmy te wszystkie dobrze znane nam miejsca. Wspomnienia naszego wspólnego dzieciństwa zaczęły przewijać się w mojej głowie. Nie byłam w tym miejscu od dobrych kilku lat. W końcu dotarliśmy do tego miejsca. Miejsca, w którym się poznaliśmy. Mały plac zabaw. Daleko od centrum miasta, miedzy drzewami, obok małego stawu. Wszystko było tu takie opuszczone. Nikt tu chyba od dawna nie zaglądał. Zardzewiałe huśtawki, zarośnięta piaskownica, porośnięte mchem zjeżdżalnie. To takie przykre, że to miejsce jest takie wymarłe. Nie mogę uwierzyć, że tak wielka część moich dziecięcych lat teraz tak po prostu umiera.  
-Niall, czemu teraz już nikt o to nie dba? - spytałam smutno. Horan przytulił mnie mocno widząc łzy w moich oczach. Nie ukrywałam tego, że chce mi się płakać. To niemożliwe, żeby to miejsce tak wyglądało.  
-Nie wiem. Kiedyś było tu tyle osób. Myślałem, że teraz jest tu tak samo jak dawniej. - powiedział. Też nie był zadowolony z tego, co tu zostało. To całkiem normalne. Nikt nie chciałby, żeby jego dzieciństwo zostało tak po prostu zniszczone. Nikt nie chciałby, żeby tak ważne miejsce w swoim życiu popadało w ruinę. Ale nic na to nie poradzimy. Usiedliśmy na ławce, gdzie zazwyczaj siadali nasi rodzice i zaczęliśmy wspominać wspólnie spędzone chwile.  
-Pamiętasz jak się poznaliśmy? - spytałam. 
-Jak mógłbym tego nie pamiętać? - zaśmiał się. - Siedzieliśmy razem w piaskownicy, a Ty ukradłaś mi moją łopatkę.  
-Bo Ty zabrałeś mi moje grabki! - oburzyłam się i od razu wybuchliśmy śmiechem. Wspominaliśmy nasze wspólne zabawy, ucieczki przed rodzicami, spędzone razem noce w namiocie za domem. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi. 
-Co się z nami stało? Czemu przestaliśmy się odzywać? - spytałam i atmosfera od razu się zmieniła. Byliśmy całkiem poważni.  
-Rozwód rodziców strasznie mnie zmienił. Musiałem mieszkać z ojcem. Nienawidziłem ich i przestałem ufać ludziom. Tylko ty to widziałaś. Próbowałaś mnie uświadomić, że robię źle, ale wydawało mi się, że to ja mam racje i byłem na ciebie wściekły. Wtedy się pokłóciliśmy no i tak skończyła się nasza przyjaźń. Ja zacząłem ćpać, poznałem moich kumpli, a ty ciągle pozostawałaś sobą. Byłaś szczęśliwa i miałaś kochających rodziców i przez to cię znienawidziłem. Ale żałuję tych czterech lat i już nigdy nie popełnię tego błędu. Już cię nie skrzywdzę. - powiedział. To wszystko było takie prawdziwe. Dotknęło mnie to, że mnie nienawidził, ale teraz wiem czemu tak było. Rozwód rodziców strasznie go zmienił, ale ja wcale mu się nie dziwię. To musiało być dla niego okropnym doświadczeniem. Nie wiele myśląc przytuliłam się do niego.

Spacerowaliśmy po placu zabaw i patrzyliśmy na tą ruinę. Smutno mi było, ale pogodziłam się z myślą, że nic nie jest wieczne. W pewnym momencie Niall podszedł do drzewa. Oparłam się o nie plecami, a blondyn stanął przede mną. Swoje dłonie ułożył po dwóch stronach mojej twarzy. Zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek od razu. Po chwili oderwaliśmy się od siebie z powodu braku tchu. Horan oparł swoje czoło o moje. Nie odzywaliśmy się do siebie przez kilka minut próbując wyrównać przyśpieszone oddechy. W końcu Niall przerwał ciszę. 
-Zostań moją dziewczyną. - zamurowało mnie. Nie wiem, czy to była prośba, czy może stwierdzenie. Nie spodziewałam się tego ze strony Nialla. No ok, zachowywaliśmy się jak para, ale nie wyobrażałam sobie tego, że mielibyśmy zostać nią oficjalnie. Ale przecież nic nie stało nam na przeszkodzie.  
-Dobrze. - odparłam i po raz kolejny poczułam cieple usta blondyna na moich.


Aaa!! Niall i Jenny są razem!! Tak bardzo jaram się tym co napisałam xd
Wróciłam sobie wczoraj do domu, obejrzałam sobie otwarcie mistrzostw (KOCHAM SIATKARZY!) i doszłam do wniosku, że trzeba napisać jakiś pozytywny rozdział na koniec wakacji. I tak oto mamy nową parę... Ladies and Gentlemen... Przed Wami NIALL & JENNY! Hahaha, jestem nienormalna :D
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Proszę o komentarze, bo pod ostatnim postem było ich malutko. :(
Piszcie, co tylko chcecie. Chwalcie mnie, wyzywajcie, krytykujcie, cokolwiek. Każde słowo się dla mnie liczy. :)
Pozdrawiam i życzę miłego powrotu do szkoły. :* 

czwartek, 28 sierpnia 2014

Chapter twenty-five.

*Perspektywa Jenny*
Szykowałam się właśnie na spotkanie z Niall'em. Zadzwonił do mnie i powiedział, że będzie po mnie ok. 18. Była już 17.35 więc wypadałoby, żebym niedługo była już gotowa. Nie wiem, gdzie on zamierza mnie zabrać tym razem. Te jego niespodzianki... Zawsze potrafi wymyślić coś oryginalnego. Skończyłam nakładać lekki makijaż, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Otwarte! - krzyknęłam i usłyszałam, jak ktoś wchodzi do domu.
-Gdzie jesteś? - spytał z korytarza Niall.
-W moim pokoju. - odparłam i już po chwili poczułam w pomieszczeniu te wspaniałe perfumy. Mogłabym je wdychać cały czas. Siedziałam przy biurku przed lusterkiem i malowałam rzęsy tuszem. Poczułam dłonie na moich biodrach i ciepłe usta na mojej szyi.
-Cześć. - wyszeptał mi do ucha. Nachylił się nade mną, a ja podniosłam głowę do góry, by móc na niego spojrzeć. W tym samym momencie blondyn złączył nasze wargi. Uśmiechnęłam się czując usta Horana po raz kolejny tego dnia. Oderwaliśmy się od siebie, a ja szybko skończyłam się szykować.
-Jesteś za wcześnie. - powiedziałam zerkając na zegarek na moim nadgarstku.
-Nie mogłem się doczekać, żeby cię zobaczyć. - odparł i położył się na moim łóżku. Uśmiechnęłam się słysząc jego słowa. Jest taki uroczy.
-Ale nie wybrałam jeszcze tego, co założę. - zrobiłam smutną minę i stanęłam naprzeciwko otwartej szafy.
-We wszystkim będzie ci ładnie.
-Od kiedy jesteś taki miły, hmm? - spytałam.
-Yyy... od dzisiaj? - zaśmiał się.
-Taaak... Chyba masz rację. Ale ja ciągle nie wiem, co założyć. Gdzie my w ogóle idziemy?
-Niespodzianka. - uśmiechnął się chytrze. Czyli nic z niego nie wycisnę.
-Sukienka czy spodnie? - zapytałam w końcu.
-Nie jest za ciepło więc proponuje spodnie.
-Nie mogłeś mi powiedzieć tego od razu? - zapytałam i wyszłam do łazienki z gotowym zestawem. Postawiłam na brązowe rurki, biało-czarną bluzkę na ramiączka i czerwoną skórę. Przejrzałam się jeszcze w lustrze. Całość prezentowała się całkiem fajnie. Weszłam z powrotem do pokoju. Niall wstał, podszedł do mnie i po krótkim całusie w usta powiedział:
-Wyglądasz pięknie. A teraz chodźmy.
Wyszliśmy z domu. Niall objął mnie swoim ramieniem, kładąc dłoń na moje biodro. Ja natomiast złapałam go w pasie. Teraz to na bank wyglądamy jak para. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Spojrzałam na Niall'a i mój uśmiech powiększył się jeszcze bardziej. Chłopak po chwili zauważył, że się mu przyglądam. Zrobił dziwną minę zastanawiając się chyba, czemu tak się szczerzę. Nie powiedziałam nic, tylko mocniej się do niego wtuliłam.

Szliśmy już jakieś 20 minut. Od 15 minut próbuję wyciągnąć z Horana informację, gdzie my tak właściwie idziemy. Na moje nieszczęście jest z niego straszny uparciuch i nie da się go zagiąć na żaden sposób. Próbowałam już chyba każdego sposobu, ale za nic mi się to nie udało. W końcu odpuściłam, ale do głowy wpadła mi jedna myśl.
-Niall...
-Janie, ile razy mam ci powtarzać, że nie powiem ci, gdzie idziemy? - zaśmiał się.
-Nie, nie... Ja nie o to chciałam cię zapytać...
-Więc o co chodzi? - spytał zaciekawiony.
-No bo dzisiaj byłeś na tym spotkaniu z Arthurem, tak? - pokiwał głową. - I czego się dowiedziałeś o tej akcji? - spytałam i zdenerwowana z niecierpliwością czekałam na odpowiedź.



Elo, Kochani! :*
Leżę właśnie w łóżku i nie czuję nóg po dzisiejszym dniu. 7 godzin chodzenia po górach to zdecydowanie za dużo. Ale opłacało się, bo dzisiaj zdobyliśmy Tarnicę i Halicz! :D Marzenie spełnione!
Mam super humor. Mam super sny. Mam w nich super bohatera w roli głównej. Morda nie przestaje mi się cieszyć od wczoraj. :) Ludzie myślą, że oszalałam.
Jak podoba się Wam ten krótki rozdział? Przepraszam, że nie jest za długi, ale naprawdę nie mam czasu pisać, a ten napisałam ostatkami sił.
Jak wrócę będą dłuższe!
Dziękuję za uwagę. Dobrej nocy życzę! :*

niedziela, 24 sierpnia 2014

Chapter twenty-four.

*Perspektywa Nialla* 
Obudziły mnie promienie słoneczne. Otworzyłem jeszcze zaspane oczy i zobaczyłem coś pięknego. Jenny spała wtulona w moje ciało. Wyglądała tak ślicznie i niewinnie. Miała lekko rozchylone usta. Czułem jej lekkie bicie serca. To było niesamowite uczucie. Nie podejrzewałem, że moje życie zmieni się tak bardzo w te wakacje. W końcu mam dla kogo żyć. Przez ten okres czterech lat byłem wrakiem człowieka. Nie miałem żadnych celów, żadnych aspiracji, żadnych marzeń. Do teraz. Teraz chcę tylko, by Janie była przy mnie szczęśliwa i bezpieczna. Nie wiem, jak potoczą się dalej nasze losy, ale chcę żeby nasze wspólne chwile trwały wieczność. Nie mogę uwierzyć, że w ciągu dwóch tygodni stałem się takim ckliwym romantykiem. Gdyby ktoś powiedział mi jakiś czas temu, że będę zabierał na romantyczne wieczory Jenny to chyba wyśmiałbym go prosto w twarz. Ciągle nie rozumiem, jak ona mogła mnie tak zmienić. Przez te kilka lat nabijałem się z niej, obrażałem, a przez jeden głupi zakład stała mi się tak bliską osobą. Wcześniej oczywiście chciałem po prostu wygrać zakład, ale z dnia na dzień chodziło mi o coś więcej. Chyba muszę podziękować Zaynowi za ten pomysł z zakładem. W sumie nawet nie zależy mi na wygranej. Oczywiście chciałbym, żeby to ze mną Janie przeżyła swój pierwszy raz. W końcu jestem facetem. Chcę, żeby była moja na każdy sposób. 

Wpatrywałem się w dziewczynę jeszcze dłuższy czas. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Nagle zaczęła się poruszać. Otworzyła delikatnie oczy i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się do mnie i wtuliła w moje ciało jeszcze bardziej. Zaśmiałem się cicho. Oplotłem ją moimi rękoma jeszcze mocniej. Chciałem, żeby zasnęła, ale postanowiła się jednak obudzić. Podniosła się i oparła o zagłówek łóżka. Zrobiłem to samo.
-Cześć, piękna. - powiedziałem i pocałowałem ją delikatnie w usta. Ehh...jak ja uwielbiam to robić. To najwspanialsze uczucie na świecie, czuć jej usta na moich. Przyznaję, całowałem się z wieloma dziewczynami, ale teraz wiem, że tylko Jenny potrafi wywołać tym u mnie tak pozytywne emocje. 
-Hej. - zarumieniła się. - Dziękuję ci, że ze mną zostałeś. - dodała po chwili.
-Cała przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnąłem się. Skradłem Stinson kolejnego buziaka i w tym samym momencie dostałem sms-a. Niechętnie wstałem z łóżka i podszedłem do krzesła przy biurku, na którym leżały moje spodnie. Wyjąłem z kieszeni urządzenie i otworzyłem wiadomość. 



Humor popsuł mi się diametralnie. Wystarczyła jedna wiadomość, aby zniszczyć mi cały poranek. Jenny od razu to zobaczyła.
-Co jest? - spytała.
-Arthur. Mamy się niedługo spotkać. Muszę już iść. - odpowiedziałem. Byłem wściekły. Ten chuj wybrał sobie po prostu idealną porę. 
-Skoro musisz... - odpowiedziała dziewczyna. No super! Nie dość, że Brown popsuł humor mi to i na dodatek Janie. Jak on mnie wkurwia!
-Ale widzimy się wieczorem, tak jak obiecałem. Zadzwonię do ciebie i powiem o której po ciebie będę. - powiedziałem i podszedłem do niej. Nachyliłem się nad nią opierając swoje ręce po dwóch stronach jej ciała. Oplotła moją szyję swoimi rękoma i przyciągnęła do siebie łącząc nasze usta. Tym razem pocałunek trwał znacznie dłużej i był o wiele bardziej namiętny. Tak, to trochę poprawiło mój zepsuty humor. 
-Do zobaczenia potem, skarbie. - powiedziałem i wyszedłem próbując nastawić się psychicznie na spotkanie z tym idiotą, Arthurem.




Hej, Kochani! Pozdrowienia z Bieszczad! Macie szczęście, że jesteśmy zaprzyjaźnieni z miejscowym gospodarzem, bo to on dał nam hasło do "free wifi". :D Niestety pogoda dzisiaj lipna: pada, wieje i jest zimno. :( Więc siedzę sobie pod kocem w kółku do pływania i piszę dla Was :D a w łóżku obok siedzi moja koleżanka i nie ma bladego pojęcia, że piszę bloga, buahahah. To moja słodka tajemnica. ;) Nie wiem, kiedy napiszę następny, bo od jutra mamy zamiar zdobywać kolejne szczyty i kąpać się w jeziorze, ale postaram się coś dla Was napisać wieczorami. :D
Życzę miłego wieczoru i pogody lepszej niż tutaj. :) :*
  

PS. Przepraszam, że taki krótki i że są błędy. Nie mam czasu ich sprawdzić ;)
PS.2 AAA!! Dziękuję za ponad 9 tys. wejść. Kocham Was! ♥

czwartek, 21 sierpnia 2014

Chapter twenty-three.


!! Przeczytaj notkę pod rozdziałem !!


Nie wierzyłam. Ciągle nie potrafiłam uwierzyć w to, co mówił Arthur. Nie miałam pojęcia, że Niall robił takie rzeczy i je przede mną ukrywał. Narkotyki. napady, policja... To nie mieściło się w mojej głowie. Nie przyjmowałam do wiadomości, że to wszystko jest prawdą.
-Janie, wiem, że to wszystko jest straszne, żałuję tego. Ale to już przeszłość. Nie chcę do tego wracać, ale jestem to winny Arthurowi. Obiecał mi, że to ostatnia akcja i będę miał z nim spokój. Już nigdy więcej nie zajdzie mi w drogę. To ostatni raz, obiecuję ci to. Nie chcę, żeby moja przeszłość nam przeszkodziła. Tamto jest już skończone, teraz liczysz się dla mnie tylko ty. - mówił, ale jakoś nie miałam ochoty go słuchać. Mimo iż to, co powiedział trochę zmieniło moje zdanie, to wiedziałam, że muszę po raz kolejny wszystko sobie przemyśleć.
-Odprowadzisz mnie do domu? - spytałam po chwili. Nie miałam na nic innego ochoty, tylko znaleźć się w moich czterech ścianach, gdzie czułam się bezpieczna. Wcześniej takie bezpieczeństwo czułam w ramionach blondyna, a teraz już sama nie wiem... To wszystko jest tak cholernie trudne. Chłopak pokiwał jedynie głową. Podszedł do stolika i zabierając nasze marynarki pokierował się ze mną w stronę zejścia z dachu.

Pod moim domem byliśmy po ok. 30 minutach. Stanęliśmy pod moimi drzwiami i żadne z nas nie wiedziało, co ma zrobić. Niall całą drogę siedział cicho, tak samo jak ja, więc na jakieś czułe pożegnanie wcale nie liczyłam. Miałam w głowie tylko jedną myśl.
-Wejdź. Musimy pogadać. - powiedziałam po chwili namysłu. Otworzyłam drzwi i wpuściłam chłopaka do środka. Pomimo tego, że moich rodziców i tak nie było w domu, to wolałam udać się z Niallem do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a blondyn spacerował po pomieszczeniu. Był zdenerwowany. Czułam to od początku, ale ja po prostu musiałam wiedzieć.
-Co chcesz wiedzieć? - spytał Horan.
-Wszystko. Jak to się zaczęło?
-To było cztery lata temu, zaraz po tym, jak skończyliśmy naszą przyjaźń. Załamałem się rozwodem rodziców i szukałem jakiejś odskoczni. Najpierw był alkohol, potem fajki. Ale z czasem i to nie starczało. Wtedy poznałem moją paczkę. Zaprzyjaźniliśmy się. Byliśmy młodzi, chcieliśmy spróbować czegoś nowego. Pewnego wieczoru wpadłem na Arthura. Zaproponował mi jedną działkę. Najpierw ćpałem sam, potem częstowałem resztę. Gdy w końcu zabrakło mi kasy z kieszonkowego rodziców, zadłużyłem się. Nie miałem na nic kasy, a Arthur coraz bardziej na nią nalegał. Groził mi, próbował siłą wykraść mi forsę, ale ja nie miałem nic. W końcu to zrozumiał i wymyślił inny sposób, żebym mu się odpłacił. Na początku były małe włamania, potem napadaliśmy na ludzi na ulicy. Takich jak ja było więcej. W końcu przyszedł czas na większą akcję. Przygotowywaliśmy się do niej dłuższy czas. Mieliśmy zabić Phila, największego wroga Arthura. Niestety wpadła policja. Prawie mnie złapali, ale zdążyłem uciec. Przez rok miałem spokój, aż Arthur nie pojawił się teraz i nie powiedział mi o kolejnej akcji. Muszę na niej być, ale to jest ostatnia. Spłacę dług i będę od niego wolny. Naprawdę nie chciałem, żebyś o tym wiedziała. Byłem pewien, że nie będziesz chciała mnie po tym wszystkim znać. Chciałem ukryć to wszystko, tą całą akcję, żebyś się nie martwiła i nie była w to wszystko zamieszana. Przepraszam, że dowiedziałaś się o tym w taki sposób. Ale przysięgam Ci, że już skończyłem z tym całym gównem. Nie jestem zamieszany w żadne sprawy, poza tą jedną, ostatnią. Teraz liczysz się dla mnie ty, a przeszłość zostawiam za sobą. - powiedział. Teraz wszystko wyglądało inaczej. Wiedziałam, że on był zmuszony do tego, żeby pomagać Arthurowi. Niall nie jest zły, po prostu zagubił się w swoim życiu. Na szczęście się odnalazł, a ja już nie pozwolę, żeby po raz kolejny zszedł na złą ścieżkę. Przynajmniej nie teraz, kiedy jest dla mnie tak ważny.
-To już na pewno ostatnia akcja? - spytałam upewniając się.
-Tak.
-Na czym ma polegać?
-Nie wiem, jeszcze nie znam szczegółów. Mamy się spotkać i wszystko ustalić. - odpowiedział. Nie wiele myśląc wstałam, podeszłam do niego i najzwyczajniej w świecie go przytuliłam. Nie wiedziałam, co innego mam zrobić. Po prostu chciałam upewnić go, że mnie nie stracił. Wiem, że ciężko będzie mi żyć ze świadomością, że Niall należał kiedyś do gangu. Jego przeszłość pewnie nie raz jeszcze skomplikuje nam sprawy, ale chciałam mieć go przy sobie za wszelką cenę. Nawet po tym, co dzisiaj usłyszałam, nie mogłam go zostawić. Otworzył się przede mną i opowiedział całą prawdę, a to najlepsze co mógł zrobić w tej chorej sytuacji. Potrzebowałam tylko prawdy i dzisiaj ją uzyskałam. Mam tylko nadzieję, że powiedział mi wszystko i nie dowiem się czegoś jeszcze. Miałam dość dzisiejszego dnia, a właściwie wieczora. Przytłoczyły mnie te wszystkie informacje i jedyne czego teraz pragnęłam najbardziej to błogi sen.
-Niall... - spytałam ciągle będąc w jego silnym uścisku.
-Hmm?
-Nie chcę dzisiaj być sama w nocy... Zostaniesz?
-Dla ciebie wszystko. - zapewnił mnie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.

Obudziłam się w środku nocy. Spojrzałam na zegarek. 2:48. Za oknem było ciemno. Jedynie księżyc i światła z ulicy rozjaśniały odrobinę mój pokój. Mimo otwartego okna było mi strasznie ciepło. Gorąco bijące od ciała Nialla powoli zaczynało mi przeszkadzać, zwłaszcza, że byliśmy przykryci jeszcze dość grubym kocem. Mój organizm domagał się czegoś do picia, więc delikatnie wyswobodziłam się z silnych ramion oplatających moją talię starając się przy tym nie budzić blondyna. Cicho stawiając kroki przedostałam się do kuchni. Zapaliłam oświetlenie przy szafkach i wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy. Nalałam sobie do szklanki i siadłam przy stole. Sącząc powoli napój ciągle rozmyślałam nad tym, czego się dowiedziałam kilka godzin temu. Cały czas ciężko było mi się pogodzić z myślą, że Horan był zamieszany w takie interesy, ale jakoś znosiłam tą informację. Bardziej zaczęło mnie martwić to, że akcja którą planują może się nie udać i tym razem Niall nie wydostanie się z rąk policji lub, co gorsza, coś mu się stanie. Już w sumie nie obchodził mnie sposób w jaki chłopak się w to wmieszał, bo w końcu to jego przeszłość i na pewno jej nie zmieni. Martwiło mnie tylko to, że coś może zagrażać jego bezpieczeństwu. Nic innego się nie liczyło. Miałam w nosie to, że kiedyś ćpał, okradał i napadał ludzi. To było dla mnie błahostką w porównaniu z całą akcją. Wcześniej o włos udało mu się uciec. A co jeśli tym razem mu się to nie uda? Nawet nie potrafię sobie wyobrazić tego, że coś może stać się chłopakowi. Nie przeżyłabym tego... Podskoczyłam nagle na krześle i lekko pisnęłam, gdy poczułam dłoń na swojej talii. Serce waliło mi jak szalone a oddech znacznie przyspieszył. Uspokoiłam się, gdy zorientowałam się, że to tylko Niall.
-Nie chciałem cię przestraszyć. - odpowiedział siadając na krześle obok.
-Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się lekko. - Co tu robisz?
-Obudziłem się i zobaczyłem, że cię nie ma, więc postanowiłem sprawdzić czy wszystko dobrze. A ty?
-Musiałam się czegoś napić i odechciało mi się spać. - odpowiedziałam i wpatrywałam się w jego błękitne tęczówki. Siedział opierając się łokciem o stół i podtrzymując głowę na swojej dłoni. Nie mówiliśmy nic, tylko się sobie przyglądaliśmy.
-O czym myślisz? - spytał po chwili ni stąd, ni zowąd.
-O mnie, o tobie, o nas. O tym, co mi dzisiaj powiedziałeś, o waszej akcji... Martwię się, że coś ci się stanie, Niall. - powiedziałam smutno. Chłopak momentalnie złapał moją dłoń.
-Nie martw się, ok? Wtedy nic mi się nie stało i tym razem będzie tak samo. Wszystko będzie dobrze. - dodał mi otuchy. Nie udało mu się to najlepiej.
-Oby... - dodałam po chwili.
-Chodźmy do łóżka. Nie będziemy tu siedzieć całą noc. - powiedział i wstał wyciągając do mnie rękę. W kuchni było tylko lekkie oświetlenie, a ja nawet wtedy mogłam dostrzec jak bardzo umięśnione i idealnie wyrzeźbione jest ciało Horana. Był jak anioł. Mój anioł.
Po chwili leżeliśmy z powrotem na moim łóżku. Głowę miałam położoną na torsie chłopaka. Owinął mnie on swoimi rękami i delikatnie gładził moje plecy, kreśląc przy tym palcami jakieś nieznane mi kształty. Co chwila któreś z nas ziewało, ale nie mogliśmy usnąć. Po prostu leżeliśmy sobie o 3 nad ranem nie wypowiadając przy tym żadnych słów. A mimo to i tak czuliśmy się dobrze. Ta cisza nie była dla żadnego z nas uciążliwa. Jednak chłopak postanowił ją przerwać.
-Zabiorę cię gdzieś dzisiaj po południu. - powiedział i wzbudził we mnie niemałą ciekawość.
-Gdzie? - spytałam lekko podekscytowana.
-W wyjątkowe miejsce. Mam nadzieję, że jeszcze je pamiętasz. A jeśli nie to ci o nim przypomnę. - odparł, a ja nie wiedziałam o czym on mówi. Jednak i tak byłam pewna, że będzie ono wspaniałe. W końcu będzie tam ze mną Niall.
-Ciągle nie mogę uwierzyć, że jestem taką szczęściarą. - uśmiechnęłam się.
-Czemu niby nią jesteś? - spytał zdezorientowany.
-Bo mam ciebie.


Dość długi ten rozdział mi wyszedł. Miały być to dwa mniejsze, jednak przed moim wyjazdem przyda Wam się coś dłuższego. ;) Ale przejdźmy do konkretów...
A więc mam dla Was informację. Wpadłam na pomysł, żeby to opowiadanie podzielić na dwie części. Pierwsza skończy się za kilka lub kilkanaście rozdziałów, a zakończy się jakimś przełomowym wydarzeniem. Druga będzie w pewnym sensie trochę inna i zacznę ją pisać po jakimś czasie. Mam już na to wszystko pomysł tylko teraz pytanie... Odpowiada to Wam? Nie będzie Wam przeszkadzało to, że będą dwie części? Uważam, że to będzie lepsze i przyjemniejsze do czytania. Decyzja po części należy do Was. Dajcie znać co o tym myślicie.
Do zobaczenia (mam nadzieję) niedługo! :*
Kocham Was!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Chapter twenty-two.

Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta. Nie chciałam, żeby Arthur tu był. Bałam się go i bałam się tego, jak może się skończyć nasza kolejna konfrontacja.
-No wiesz, Niall. Sielanka nie może trwać tak długo, prawda? A stwierdziłam, że wolę powiadomić cię o szczegółach akcji osobiście. - odpowiedział Arthur. O czym on do cholery mówił?!
-To wybrałeś sobie, kurwa, zajebisty moment. - warknął Niall.
-Twoja dziewczyna chyba ma prawo wiedzieć o twojej ciemnej stronie medalu, nie sądzisz? Obawiam się, skarbie, że twój chłopak nie mówi ci wszystkiego. - zwrócił się do mnie, a ja stałam tam jak wryta.
-Nie mieszaj jej w to gówno. To sprawa między mną a Tobą. Ona nie ma z tym nic wspólnego. Załatwmy to kiedy indziej, nie tu i nie teraz.
-Oj, Niall... Myślę, że i tak zaciekawiłem już twoją dziewczynę na tyle, żeby wyjaśnić jej parę spraw. - uśmiechnął się i zaczął się zbliżać w naszą stronę. Siadł na jednym z krzeseł przy stole i wziął do ręki butelkę z winem. Wypił odrobinę i uśmiechnął się do mnie.
-O czym on mówi, Niall? - spytałam blondyna. Potrzebowałam wyjaśnień i to jak najszybciej.
-Otóż, moja droga, nasz miły i jakże uroczy Niall miał kiedyś wieeele problemów. Na szczęście trafił na kochanego wujka Arthura, który pomógł mu się z tym uporać. Zaczęło się od małej dawki narkotyków, ale potem chciał więcej i więcej, aż w końcu naszemu biednemu blondynkowi zabrakło pieniążków, żeby oddać je wujkowi Arthurowi. Więc dobry wujek Arthur zlitował się nad swoim dzieciątkiem i pozwolił spłacić swój dług w inny sposób. Od tamtej pory Niall bierze udział w różnych akcjach, napadach, kradzieżach itp., żeby w ten sposób mi się odpłacić. Ostatnio jednak z tym przystopowaliśmy, bo prawie złapała nas policja, ale teraz mamy nowy cel i potrzebujemy pomocy twojego chłopaczka. - tłumaczył mi to jak dziecku, a ja jak dziecko nie mogłam uwierzyć w tą bajkę. Niall miał problem z narkotykami? Okradał ludzi? Napadał na nich?
-To chyba jakiś żart. - powiedziałam bardziej do siebie. Puściłam dłoń Nialla i odeszłam od niego. Odwróciłam się od tej dwójki plecami i oparłam o murek. Wzięłam kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić i przyjąć w końcu do wiadomości słowa Arthura. To stąd zna go Horan. To dlatego nie chciał mi o tym powiedzieć. Teraz wszystko się wyjaśniło. I szczerze mówiąc nie wiem, co mam o tym myśleć. Z jednej strony jest mi żal blondyna, że ma takie kłopoty, ale on napadał na ludzi! On brał narkotyki! Zadawał się z gangsterami! Skąd mogę mieć pewność, że ciągle nie ma z nimi kontaktu? Czy zadając się z nim sama nie wpadnę w kłopoty? Boże, to wszystko jest takie skomplikowane. Myślałam, że teraz już wszystko będzie dobrze, że teraz już wszystko się ułoży. Ale na jaw wychodzą brudy chłopaka i wszystko staje się takie trudne do ogarnięcia...
-Janie... Nie słuchaj go. To było dawno temu, już taki nie jestem. - podszedł do mnie Niall i położył dłoń na moich plecach. Nie chciałam nawet na niego patrzeć. Nie odezwałam się. Nie wiedziałam nawet, co mam powiedzieć.
-Upss... Chyba trochę namieszałem w waszym związku... Ale ktoś w końcu musiał powiedzieć jej prawdę, Horan. No nic, chyba na mnie już pora. Jeszcze się zobaczymy, Niall. - powiedział Arthur i pełen satysfakcji odszedł. Stałam tam jak oniemiała. Nie mogłam się ruszyć, nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku. Po prostu stałam i patrzyłam się w dół na ulicę. Co to do cholery miało być!?
-Jenny, porozmawiaj ze mną... - poprosił Niall. Zbierałam się chwilę, żeby w końcu wydusić z siebie choć kilka słów.
-Niall, czy to co powiedział Arthur... Czy to wszystko to prawda? - spytałam niepewnie bojąc się odpowiedzi.
-Tak... - wyszeptał.
-O Boże...


Yeey, wracam po długaśnej przerwie! :D Pełna pozytywnej energii napisałam dla Was rozdział. Może jest krótki, ale chciałam coś w końcu dodać.
Jeśli jesteście zainteresowani moim życiem to powiem Wam o powodzie, przez który wybyłam z domu na aż 10 dni. Otóż... pamparampam.... byłam na pielgrzymce. xd Wróciłam z niej tak bardzo przepełniona radością i szczęściem, że ten rozdział napisałam w kilka minut, bo mam aż tyle weny. :D Ale nie mogłam go napisać dłuższego, bo zaraz mam gości. Kolejny będzie dłuższy.
Mam dla Was jeszcze jedną wiadomość. Jeszcze nie wiem, czy dobrą czy złą. Dla mnie jest świetna! W piątek znowu wyjeżdżam z domu. Tym razem w góry. Nie mam mnie aż do 30 sierpnia, ale mam nadzieję, że będę miała dostęp do Internetu. Jeśli tak, to będę tu pisać, jeśli nie, to będziecie musieli poczekać na rozdziały aż do września. Ale będę robić wszystko, co w mojej mocy, żeby coś dodać.
Ta notatka jest za długa. xd
Pokój i dobro! ♥

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Chapter twenty-one.

Podeszłam bliżej nie wierząc w to, co widzę. Byliśmy na dachu budynku. Dookoła była ciemność, oprócz stolika, przy którym postawione były lampy. Na nim ustawione były talerze i kieliszki. Szłam dalej zbliżając się do krawędzi dachu. Spojrzałam w dół i jedyne co widziałam to zatłoczone jak zwykle o tej porze ulice miasta. Londyn nocą jest piękny nawet z ziemi, ale widzieć go z wysokości jest dopiero prawdziwym przeżyciem. Po raz kolejny nie mogłam uwierzyć w to, że Niall zrobił to wszystko dla mnie, dla nas. Na pewno kosztowało to go wiele przygotowań, ale efekt końcowy był wspaniały. Nie wiedziałam, jak mam mu podziękować. Podbiegłam do niego i przytuliłam najlepiej, jak tylko umiałam. Oplótł mnie swoimi silnymi ramionami i wtedy już nic więcej nie potrzebowałam. Nie wiem, co on w sobie miał, ale w jego ramionach czułam się tak błogo.  Horan gładził delikatnie plecy swoją dłonią, powodując dreszcz, który przyjemnie wypełnił całe moje ciało. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę. Nie mówiliśmy nic, nie potrzebowaliśmy słów.
-Chodź, usiądziemy. Nie będziemy tak stać cały wieczór. - powiedział blondyn.
-Mi by to odpowiadało. - uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do naszego stolika. Niall, jak przystało na gentlemana, odsunął mi krzesło. Uśmiechnęłam się widząc jego maniery. Usiadł naprzeciwko mnie i nalał do naszych kieliszków wino. Podał mi jednego z nich do ręki.
-Za dzisiejszy wieczór? - spytał podnosząc szkło do góry.
-Za dzisiejszy wieczór. - odpowiedziałam i powtórzyłam jego gest.

Siedzieliśmy, jedliśmy, rozmawialiśmy i śmieliśmy się już ponad godzinę. Byłam taka szczęśliwa w jego towarzystwie. Nie wiem czym to było spowodowane. Po prostu czułam, że przy Niallu jestem sobą i nie muszę nikogo udawać. W sumie przy każdej osobie byłam sobą, ale tylko nieliczni potrafili to zaakceptować. I właśnie jedną z takich osób byl Niall. Jeszcze trzy tygodnie temu nie odważyłabym się do niego odezwać bo wiedziałabym, że skończy się to kolejnym pośmiewiskiem z mojej osoby. A teraz? Najzwyczajniej w świecie rozmawiam z Horanem o wszystkim, co tylko wpadnie mi do głowy. I wiem, że teraz nic mi nie grozi jeśli powiem coś nie tak. Normalnie umierałabym ze strachu przed tym, że będzie się ze mnie śmiał. Ale wiem już, że tego nie zrobi i to jest najlepsze uczucie na świecie. Móc na nowo otworzyć się przed kimś bliskim. Postanowiliśmy podejść do krawędzi dachu i po prostu podziwiać widoki przed nami. Stanęliśmy przy niewysokim murku, który zabezpieczał nas przed spadnięciem z dość dużej wysokości. Mimo tego, że miedzy upadkiem a dachem oddzielał mnie ten kawał ściany to i tak miałam lekkie obawy związane z wysokością, na jakiej się znajdowaliśmy. Wszystko z tej perspektywy wydawało się takie małe! Niall objął mnie od tyłu i położył swoje dłonie na moich biodrach. Zwinnym ruchem obrócił mnie twarzą do siebie. Spojrzał mi głęboko w oczy.
-Janie, wiem że to może być znowu za wcześnie, ale chce po prostu wiedzieć. Myślałaś o nas? - spytał niepewnie. Widziałam odrobinę strachu w jego oczach. Nie chciałam dłużej trzymać go w niepewności. Byłam pewna swojej decyzji, a wiem, że jeśli spróbujemy będzie jeszcze lepiej. Kiwnęłam głową, potwierdzając jego pytanie. - I co?
-Spróbujmy. - odpowiedziałam szeptem. Blondyn złapał moją twarz w swoje dłonie i pocałował długo i namiętnie. Oparłam swoje ręce na jego biodrach. Dla mnie ta chwila powinna trwać wiecznie. Ja. Niall. My. Sami. Na dachu budynku. W nocy. W Londynie. Nic piękniejszego nie mogłam sobie wymarzyć. Niestety ktoś przerwał naszą piękną chwilę. Usłyszeliśmy oklaski za plecami Horana. Chłopak momentalnie ode mnie odskoczył. Z ciemności wyłoniła się postać mężczyzny, którą już gdzieś wcześniej widziałam. Niall złapał mnie za rękę i schował za swoim ciałem. Wszystkie mięśnie na całym jego ciele się spięły.
-Ohh, gołąbeczki, ależ to było romantyczne. - zakpił mężczyzna. I wtedy go poznałam. Nie zapomnę tego głosu, nigdy. Wróciły wspomnienia z tamtego wieczoru.

-Najpierw rozprawię się z tobą, Horan. Potem zajmę się twoją dziewczyną. Jak to mówią: najlepsze zostawia się na koniec.
-Nie waż się jej tknąć. - rzucił Niall, szarpiąc się podopiecznym Arthura.
-Ja tu rządzę, rozumiesz?! - krzyknął Arthur i podchodząc do chłopaka zadał mu mocny cios w brzuch. Blondyn zawył z bólu.
-Nie! Zostaw go! - krzyknęłam i podbiegłam do gangstera. Nie mogłam patrzeć jak go bije. Nie chciałam, żeby cierpiał. Waliłam Arthura po plecach z całej siły. Chciałam, żeby w końcu dał nam spokój. - Słyszysz?! Nie bij go! - wrzeszczałam z przypływu emocji. I nagle poczułam jak dostaję mocne uderzenie w policzek. Bolało tak, że upadłam. Złapałam się za bolące miejsce. Piekło jak cholera.
-Kurwa! Odpierdol się od niej ,chuju! - krzyknął Niall. - Chcesz zrobić komuś krzywdę, to zrób ją mi! Ona nie ma z tym nic wspólnego, zjebie!
-Masz tak do mnie nie mówić! - wściekł się Arthur. - John, trzymaj dziwkę, sam się policzę z Horanem. - rozkazał i jeden z mężczyzn podszedł do mnie.

Nie wiedziałam, co on chce tym razem. Jednak byłam pewna, że znowu może się to skończyć źle. Moje serce przyspieszało swoje bicie, a oddech stawał się coraz cięższy. Boję się, po raz kolejny się go boję. Pamiętam, jak skończyło się ostatnie nasze starcie i szczerze mówiąc nie mam ochoty przeżywać tego po raz kolejny. Ścisnęłam mocniej dłoń Nialla i schowałam się jeszcze bardziej za jego ciało tak, bym nie musiała patrzeć na mężczyznę przed nami.
-Co ty, kurwa, tutaj robisz, Arthur?!


Ostatni wieczór z dostępem do Internetu, więc postanowiłam coś jeszcze dodać. Mam nadzieję, że jeszcze bardziej Was zaciekawiłam. Będziecie czekać na kolejny rozdział prawie dwa tygodnie. Buahaha, okrutna ja... xd No nic, mam nadzieję, że wytrwacie. ;)
Życzcie mi powodzenia i siły przed moją "podróżą".
Do zobaczenia wkrótce!
Kocham Was! :*

sobota, 2 sierpnia 2014

Chapter twenty.

Obudziłam się dość rano. Po prawie nieprzespanej nocy to dość dziwne, że bez żadnego oporu wstałam z łóżka i zaczęłam szykować się do pracy. Wczoraj kompletnie nie mogłam usnąć. Cały czas myślałam o Niallu. Nie mogłam uwolnić swoich myśli od niego. Nasz pocałunek, to wszystko, co dla mnie zrobił. Uśmiech sam pojawił mi się na twarzy, gdy sobie to przypomniałam. Ciągle nie mogę uwierzyć, że to ten sam Niall, który jeszcze kilka tygodni temu naśmiewał się ze mnie i mnie obrażał. Teraz jest taki miły i delikatny w stosunku do mnie. To jest nieprawdopodobne, że jest taki dla mnie. Mówił mi, ze mu na mnie zależy i właśnie zaczęłam to odczuwać.

W pracy znowu było mało klientów. Nie wiem dlaczego, ale to było dla mnie i dla Toma dość dziwne. Są jednak dobre strony tek sytuacji. Znowu mogę w spokoju pomyśleć. Siadłam na krześle przy ladzie i zaczęłam rozmyślać. Nie zajęło mi to dużo czasu, bo po kilku minutach przerwał mi dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Uśmiechnęłam się na widok smsa od Horana.



Odpisałam mu krótkie"Ok :)". Co on znowu wymyślił? Gdzie mnie zabierze tym razem? Nie miałam bladego pojęcia. Ale wiedziałam, że będzie idealnie. Wystarczy, że obok mnie będzie Niall. Po chwili dostałam kolejnego smsa. Byłam pewna, że to Niall. A jednak to nie blondyn do mnie napisał.



Nie wiedziałam, co mam zrobić. Zgodzić się, czy odmówić. Mam ochotę się z nim zobaczyć, ale coś mnie jednak hamuje. W sumie nie coś, a ktoś. Niall. Wiem, że nie spodoba mu się to, że zobaczę sie z Jonasem. Po wczorajszej akcji "Nie odzywam się do Jenny" czuję, że na wieść o tym, że spotkam się z brunetem urządzi mi powtórkę z rozrywki. Będzie wkurzony i to dość bardzo. Ale jeszcze nie jesteśmy razem i nic nas nie zobowiązuje. Nie może od tak zabronić mi widywać się z moimi znajomymi. Przecież nie powiem mu, że ma przestać spotykać się ze swoimi przyjaciółmi. Swoją drogą ciekawe jakby on zareagował na to, że zabraniam widywać mu się z jego bandą. To skończyłoby się kłótnią. Ale ja tego nie robię, więc on też nie ma prawa tego robić. W takim razie dziś spotkam się z Nickiem.


Jakoś lepiej się poczułam po tym, jak zgodziłam się na to spotkanie. Będę mogła pogadać z kimś, kto nie wywiera na mnie żadnej presji. Jednak z drugiej strony trochę mi głupio, bo być może Nick myśli, że ma u mnie szanse. Mogę narobić mu nadziei, a potem wystawić do wiatru. O nie! Nick jest dla mnie kimś ważnym i nie zostawię go tak po prostu. Wiem, że jest mi bliski i można powiedzieć, że powoli zalicza się do grona moich przyjaciół. Fajnie jest mieć kogoś takiego, z kim można pogadać o wszystkim i nie mieć żadnych zobowiązań. Oczywiście, Katy jest dla mnie jak siostra, ale ona jest dziewczyną i na pewno moje relacje między nią, a między Jonasem będą się zawsze różnić. 

Szliśmy jedną z tłoczniejszych ulic w Londynie. Nie wiem, czemu Nick zabrał mnie do Camden Town. Nigdy wcześniej tu nie byłam, a w sumie nie widziałam tu nic ciekawego. Tłum ludzi, wszędzie próbują wcisnąć ci jakąś tanią, tandetną rzecz, totalny chaos. Mnóstwo turystów przechodziło tym miejscem. Nie wiedziałam, czym oni się zachwycają. 
-Nick, co my to robimy? - zapytałam po jakimś czasie. Niezbyt przepadałam za tym miejscem, mimo że byłam tu dopiero od kilku minut. 
-Idziemy na najlepsze meksykańskie żarcie w Londynie. - uśmiechnął się szeroko. Zatrzymałam się na chwilę i patrzyłam na niego z niedowierzaniem. 
-Serio, Nick? Serio myślisz, że w tym całym tłoku, brudach i tym wszystkim, co się tutaj znajduje znajdziesz jakieś smaczne jedzenie? - spytałam trochę pogardliwie. Nie wyobrażam sobie jeść w tym miejscu. Czy ktoś przestrzega to jakiś zasad BHP?!
-Ja tak nie myślę. Ja to wiem. - powiedział dumnie wypinając pierś. Patrzył na mnie i chyba liczył na to, że zmienię zdanie na temat tego miejsca, ale niestety się przeliczył. - Oj, chodź! To miejsce jest wspaniałe! - złapał mnie za rękę i pociągnął do jednego ze straganów. Zamówił coś dla nas. Trzymałam się za nim, nie chcąc nawet patrzeć, jak przygotowują to coś, co mamy zaraz zjeść. Dostałam swoją porcję na plastikowym talerzyku. Wyglądało to trochę jak kebab. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej po prostu wzięłam gryza tego czegoś.
-Matko! To jest przepyszne! - zachwyciłam się po pierwszym kęsie. W życiu nie jadłam tak dobrego meksykańskiego jedzenia!
-A nie mówiłem? - zaśmiał się Nick. Przeszliśmy kawałek dalej i usiedliśmy na ławce pod wielką rzeźbą konia. Zajadaliśmy się w ciszy naszym, jak się dowiedziałam potem, Chicken fajitas, a ja miałam okazję przypatrzeć się temu miejscu. Tyle ludzi, ale każdy z nich jest inny. Różne fryzury, różne ubrania, różne charaktery. Niby każdy jest człowiekiem, ale każdy jest tylko sobą, nie kimś innym. Każda jedna osoba wyróżniała się czymś innym. Inni byli normalni, inni dość kontrowersyjni, ale nie bali się tego okazać. Robili co tylko chcieli. I mimo że pewnie wiele osób patrzyło na nich z pogardą, to ja ich podziwiałam. Nie bali się pokazać światu, jacy są naprawdę. Ukazali całych siebie i byli z tego dumni. Wszyscy byli tu wolni i to nadawało urok temu miejscu.
-Miałeś rację, Nick. To miejsce jest wspaniałe. - uśmiechnęłam się do chłopaka.

Wróciliśmy do "mojej dzielnicy". Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Niektóre tematy były dość dziwne, bo w końcu kto normalny dyskutuje o filozofii roślin.
-Mówię ci to po raz setny! W pewnej szkole jest taki kierunek studiów. Mówiła mi to moja nauczycielka od matematyki, a ja to sprawdziłam. To naprawdę istnieje! - próbowałam wytłumaczyć chłopakowi.
-Ta, jasne. I czego oni niby się tam uczą, co? Jak myśli roślina? Jaki jest sens jej życia? - nabijał się ze mnie.
-Nie mam pojęcia, ale to naprawdę istnieje.
-Udowodnij mi to. - uśmiechnął się chytrze.
-Wpisz sobie w Google, mądralo. - pokazałam mu język. Reszta drogi minęła nam na ciągłych sprzeczkach o głupoty. Oczywiście to wszystko było tylko na żarty. W końcu dotarliśmy do mojego domu.
-Dzięki za dzisiejszy dzień. - uśmiechnęłam się.
-Słuchaj, Jenny. A może poszłabyś dzisiaj ze mną na jakąś kolację, czy coś? - spytał lekko zmieszany. O nie, tylko nie to. Nadszedł ten moment, gdy okazało się, że Nick liczy na coś więcej. Jak ja mam mu delikatnie powiedzieć, że nic z tego?
-Przepraszam, Nick, ale jestem już dzisiaj umówiona. - posłałam mu przepraszające spojrzenie.
-To ten chłopak z parku, tak? - spytał, a ja na początku nie zrozumiałam o co mu chodzi. Dopiero po chwili zorientowałam się, że mówi o Niallu i pokiwałam twierdząco głową. - Cóż, ma szczęście do dziewczyn. - uśmiechnął się smutno. - Cześć, Jenny.
-Na razie, Nick.

Leżałam w wannie już dobre 30 minut. Myślałam. Raz o Niallu, raz o Nicku. Przykro mi było, że Jonas był przeze mnie smutny, ale ja nic nie poradzę na to, że nic do niego nie czuję. Aktualnie w moim sercu znajduje się miejsce na jedną osobę i jak na razie Niall wygrywa wyścig, którego nagrodą jestem ja. A z tego, co widzę Nick jest daleko daleko w tyle. Zerknęłam na telefon i jak się okazało siedziałam w wanie już ponad godzinę! Boże, już 19:40! Nie zdążę! Jak nic, nie zdążę! Wyszłam z wanny jak poparzona i owinięta ręcznikiem  zaczęłam grzebać w szafie w poszukiwaniu jakiejś odpowiedniej sukienki. Czemu nie wybrałam jej wcześniej?! W końcu odnalazłam moją ulubioną miętową sukienkę. Już chciałam się ubrać, gdy usłyszałam czyjeś chrząknięcie. Odwróciłam się i w drzwiach zobaczyłam zadowolonego Nialla. O Boże! Przecież jestem naga! Znaczy mam na sobie ten ręcznik, ale... Boże!
-Niall! Wyjdź stąd! - zaczęłam krzyczeć i zakrywać jak największą część ciała ręcznikiem. To naprawę baaardzo go rozbawiło. - Niall! - ponagliłam go.
-Ale podobają mi się widoki tutaj. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wiedząc, że nie wygram tej bitwy postanowiłam odpuścić i samej ruszyć swój tyłek i przenieść się z ciuchami i bielizną do łazienki po drodze oczywiście wyzywając pod nosem Horana od dupków, chamów itp. Po ogarnięciu się, byłam już gotowa na tą naszą randkę. Chociaż w sumie nie wiem, czy to jest randka. Cokolwiek by to nie było, byłam już wyszykowana. Wyszłam z łazienki. Blondyn leżał na moim łóżku ciągle się głupio uśmiechając. Wstał i podszedł do mnie. Pocałował mnie w policzek. - Pięknie wyglądasz. - wyszeptał mi do ucha, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Chłopak odsunął się ode mnie na małą odległość. - Chociaż w samym ręczniku podobałaś mi się jeszcze bardziej. - zaśmiał się. 
-Dupek! - walnęłam go w ramię. Minęłam go i wyszłam z pokoju. Zrobił to samo, co ja i już po chwili staliśmy pod moim domem. Zamknęłam dom i ruszyliśmy w stronę, którą wybrał Niall. Horan złapał mnie za rękę i delikatnie gładził moją dłoń swoimi palcami. - To ci w niczym nie pomoże. I tak cię nie lubię. - powiedziałam wiedząc, że ma zamiar załagodzić moją złość.
-I tak wiem, że mnie kochasz. - uśmiechnął się i pocałował w policzek, wywołując u mnie tym samym falę gorąca w całym ciele.

Doszliśmy do jakiejś restauracji po około 20 minutach. Podejrzewałam wszystkie możliwe opcje, jakie mogłyby się dzisiaj wydarzyć, ale w życiu nie pomyślałabym o tym, że Niall zabierze mnie do restauracji. Weszliśmy i od razu podszedł do nas jakiś chłopak, który na oko był w naszym wieku. 
-Wszystko gotowe? - spytał blondyn. 
-Tak. Były małe problemy, bo tata nie chciał się na początku zgodzić, ale wszystko jest w porządku, możecie iść. - uśmiechnął się do nas przyjaźnie. Kto to był? I skąd Horan go zna?
-OK, dzięki, Jim. Jesteśmy kwita. - odparł mój towarzysz i ruszyliśmy w stronę schodów. 
-Emmm... Niall, tam są windy. - wskazałam palcem na metalowe drzwi, które się rozsuwały. 
-Przykro mi, ale niestety musimy skorzystać ze schodów. - uśmiechnął się lekko. Jezu, on cały czas się uśmiechał. Nie wiem, co było tego powodem, ale domyślałam się. W końcu nigdy nie można mnie zobaczyć nagiej w samym ręczniku, paradującej po pokoju. Boże, to takie żenujące... Wspinaliśmy się w górę po schodach. Niestety nie byłam przygotowana na takie okoliczności i moje nogi odmówiły współpracy po trzech piętrach, które przeszłam na niesamowicie wysokich szpilkach. Na szczęście Niall zaoferował mi pomoc. No może "zaoferował" to złe określenie, bo to ja chciałam, żeby mnie wniósł na górę. Na szczęście chłopak mi nie odmówił. Wziął mnie "na barana". Przytrzymywał mnie swoimi silnymi dłońmi, które położył na moich udach, a ja mogłam się do niego bezkarnie przytulać. Schowałam swoją twarz w zagłębienie między jego szyją i ramieniem, i zatracałam się w zapachu jego perfum. Po tym jak dowiedziałam się, że Niall ma łaskotki na szyi, co jakiś czas muskałam ją moimi ustami, wywołując u niego falę śmiechu. Groził mi, że zaraz mnie zrzuci, ale byłam pewna, że tego nie zrobi. Po kilkuminutowej podróży na jego plecach w końcu dotarliśmy na miejsce. Chłopak otworzył przede mną drzwi. To, co zobaczyłam za nimi jest nie do opisania.


Okej, więc mamy rozdział 20. Starałam się go przedłużyć jak tylko mogłam. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Niestety zła wiadomość jest taka, że do 14 sierpnia nie ma mnie w domu i nie mam dostępu do Internetu. Także na ten czas mamy przerwę w blogu. Mam nadzieję, że wytrzymacie. Postaram się dodać coś od razu po moim powrocie. 
Do usłyszenia wkrótce! ;)

PS. Może więcej tych komentarzy pod rozdziałem, co? :*

piątek, 25 lipca 2014

Chapter nighteen.

Jechaliśmy samochodem. Wracaliśmy do domu w ciszy, która dla mnie była coraz bardziej uciążliwa. Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Wiedziałam, że Niall jest wkurzony. Nie odezwał się do mnie odkąd powiedziałam mu, co myślę. Nie moja wina, że nie podjęłam decyzji. Dał mi za mało czasu, żeby to przemyśleć. Wiem, że już chce być ze mną. Ale ja ciągle nie mogę pozbyć się myśli, że on chce mnie wykorzystać. Widzę, że się stara, ale nie jestem do końca pewna jego zamiarów. Boże, gdyby to było takie proste, już wczoraj bym się zgodziła. Ale to oczywiste, że Horan nie zmieni się w tak krótkim czasie w miłego, kochającego chłopaka. Minie trochę czasu, jak pozbędzie się jego porywczego charakteru. Pokazał dzisiaj na co go stać. Jest zdenerwowany i się nie odzywa. Przez jedno głupie pytanie zepsuł nasz cały wieczór. Naprawdę, chciałbym być już w domu. Spojrzałam na chłopaka. Miał zaciśniętą szczękę i wzrok wbity w asfalt. Nie mogłam oderwać wzroku od jego twarzy. Był taki idealny. Miałam wrażenie, że jest najprzystojniejszym facetem na świecie. Przynajmniej ja tak uważałam. Ciągle się zastanawiam, co go skłoniło do zainteresowania się mną. No bo bądźmy szczerzy, nie ma we mnie nic, co mogło mu się spodobać. A może jemu naprawdę chodzi tylko o jedno noc. Nie, nie mogę tak myśleć. Wczoraj mówił, że mu na mnie zależy, a dzisiaj zabrał mnie nad morze. Coś musi w tym być. Jakby chciał mnie wykorzystać to upiłby mnie na jakiejś imprezie. Więc musi coś do mnie czuć. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Chyba już wiem co mu powiem. Na razie się jednak wstrzymam z odpowiedzią. Zobaczę jakie będą jego kolejne reakcje. W końcu mogę go przecież trzymać trochę w niepewności, nie?

Na dworze było już ciemno, gdy zajechaliśmy pod podjazd do mojego domu. Tak jak podejrzewałam, nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Cisze przerywała jedynie cicha muzyka płynąca z samochodowego radia. Niall zatrzymał samochód. Nie wiedziałam jak mam się teraz zachować. Wyjść bez słowa, czy może jednak coś powiedzieć? Postawiłam na to drugie.
-Niall, dziękuję za to, że mnie tam zabrałeś. Było naprawdę fajnie. - powiedziałam i czekałam na jakąkolwiek reakcję z jego strony, jednak nic nie usłyszałam. - Nie złość się na mnie, proszę. - wyszeptałam. Nie chciałam, żeby mnie ignorował cały czas. Z resztą irytuje mnie fakt, że mówię do niego jak do ściany! Mógłby chociaż kiwnąć głową, potwierdzając to, że mnie słucha. Lecz on był uparty i ciągle gapił się w tą przednią szybę. Taaak, sposób ułożenia kostki na chodniku jest o wiele bardziej ciekawszy niż to, co mówię. Nie miałam zamiaru siedzieć tam i czekać na chociaż jedne słowo, które pewnie i tak nie wypłynie z jego ust, dlatego postanowiłam wyjść. Powiedziałam tylko krótkie "cześć" i wyszłam.
-Czekaj! - krzyknął blondyn i wyszedł za mną z samochodu. Zatrzymałam się, a ten powoli do mnie podszedł. - Przepraszam... - wyszeptał stojąc na przeciwko mnie i patrząc się w moje oczy. Zatonęłam w błękicie jego tęczówek. jego oczy są takie piękne... Z transu, w którym byłam, wyrwał mnie jego lekko ochrypnięty głos. - Byłem wkurzony i musiałem przemyśleć to i owo. Nie powinienem cię olewać.
-Niall, zrozum. Nie potrafię tak po prostu powiedzieć: tak, zacznijmy od nowa, będziemy szczęśliwi! Nie po tych czterech latach. To był ciężki okres dla mnie, dla nas. To co wtedy było między nami... Nie potrafię tak po prostu o tym zapomnieć. Zbyt wiele razy mnie wtedy skrzywdziłeś. Ale mimo to, staram ci się od nowa zaufać. Potrzeba jeszcze czasu, ale wiem ze to się uda. - uśmiechnęłam się lekko. Chyba dodałam tym trochę otuchy i spokoju Horanowi.
-Dobrze, rozumiem. Dzięki za dzisiaj. - uśmiechnął się delikatnie.
-Ja też dziękuję. - powiedziałam i nastał ten dziwny moment, w którym nie wiesz co zrobić. Odejść? Podać rękę? Pocałować? Za nic w świecie nie wiedziałam, jak mam się zachować. Gdyby sprawy podczas powrotu wyglądałyby inaczej, na pewno bym go pocałowała. Ale teraz? Oczywiście, że mam ochotę poczuć na sobie jego usta, ale czy to ja powinnam wykonać pierwszy krok w tej sprawie. Na szczęście chłopak, podjął decyzję za mnie. Podszedł jeszcze bliżej. Złapał moją twarz w swoje dłonie i pocałował. To był chyba najpiękniejszy pocałunek. Był taki delikatny, jakby bał się, że zrobi mi nim krzywdę, ale jednocześnie taki namiętny. I jak zwykle w takich chwilach czułam się jakbym była w niebie...



Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! Rozdział krótki, do dupy, dodany za późno. Wybaczcie, ale w tym tygodniu nie miałam w ogóle czasu. Ale obiecuję, że od przyszłego tygodnia postaram się to zmienić. Może w weekend napisze kilka rozdziałów do przodu, żeby dodawać je regularnie. Dzisiaj dodałam to tylko dlatego, że nie chciałam, abyście dłużej czekali. Jeszcze raz PRZEPRASZAM!

środa, 16 lipca 2014

Chapter eighteen.

Siedziałam w pracy już ponad dwie godziny. Wszystko wyglądało jak zawsze, zbierałam zamówienia, robiłam kawę, sprzątałam stoliki, rozmawiałam z Tomem. Z nim miałam najlepszy kontakt w pracy. Od początku zaczęliśmy się dobrze dogadywać, a z dnia na dzień nasze relacje się polepszały. Jest bratem, którego nie mam. Naprawdę dobrze było go mieć przy sobie w pracy. Przynajmniej nigdy się nie nudziłam, bo pracujemy na tej samej zmianie. Chłopak wyszedł właśnie na zaplecze po odbiór dostawy, a ja miałam czas, żeby pomyśleć. Chociaż stanowczo stwierdzam, że ostatnio robię to za często. Ale musiałam się zastanowić, co będzie dalej ze mną i z Niallem. Wiem, że coś do niego czuje i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Powtarzam to ciągle od kilku dni, ale to nie zmienia faktu, że wczoraj byłam na niego wściekła, a potem z powrotem go uwielbiałam. Jestem taka niezdecydowana. Nie wiem, co mam zrobić. Najchętniej porozmawiałabym o tym z Katy, ale będzie lepiej jak ona nie będzie wiedziała o tych wszystkich rzeczach. Może kiedyś jej to opowiem, ale na pewno nie teraz. Siedziałam za ladą i patrzyłam się w mój notatnik. Nikt nie przychodził mimo, że zbliżała się pora lunchu. Zawsze mieliśmy tłumy, a dzisiaj było praktycznie pusto. Nie narzekałam na to. Było całkiem miło trochę poleniuchować.

Zrealizowałam kilka zamówień i już szef oznajmił mi, że kończę zmianę. Wyszłam na zaplecze i przebrałam się w moją ulubioną sukienkę. Był dzisiaj piękny, gorący dzień. Myślałam od rana o tym, że jak wrócę z pracy to położę się za domem i będę się opalać. Wyszłam z szatni, pożegnałam się ze znajomymi i opuściłam lokal. Gdy tylko przekroczyłam próg, ktoś pociągnął mnie za rękę i przysunął do siebie. Chyba nie muszę mówić kto.
-Serio, mógłbyś kiedyś po prostu powiedzieć, że tu stoisz, a nie zawsze mnie gdzieś zaciągasz. - zaśmiałam się.
-Ale takie wejście, jest bardziej efektowne. - powiedział i położył dłonie na moich biodrach. - Hej. - powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Hej. - odparłam zarumieniona. Dopiero teraz zauważyłam, że stoimy bardzo blisko siebie, a ludzie na ulicy się do nas uśmiechają. Nie ludzie, my nie jesteśmy razem! Moje policzki nabrały jeszcze bardziej czerwonej barwy.
-Wyglądasz słodko jak się rumienisz. - zaśmiał się blondyn.
-Oklepany tekst, Horan. Musisz być bardziej oryginalny. - powiedziałam i dźgnęłam go palcem w brzuch. W reakcji usłyszałam tylko głośny śmiech.
-Spokojnie, dopiero zaczynam. To teraz czas na coś bardziej oryginalnego. - złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę parkingu. Podeszliśmy do jego auta. Niall otworzył mi drzwi. Nie miałam pojęcia, że może być z niego dżentelmen. Chłopak wsiadł, odpalił silnik i ruszył w drogę.
-Gdzie jedziemy? - spytałam po kilku minutach, widząc że kierujemy się na wyjazd z miasta.
-Niespodzianka. - uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Jechaliśmy śmiejąc się, rozmawiając i śpiewając wniebogłosy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam tak zrelaksowana i spokojna przy Horanie. Teraz czułam, że jestem sobą. Robiłam co chciałam, mówiłam co chciałam i byłam naprawdę szczęśliwa. A to wszystko dzięki jemu. Nie wiedziałam, co się stało z tym złym Niallem, ale nie chciałam, żeby wracał, bo byłam szczęśliwa z tym, który był właśnie ze mną.

Jechaliśmy jakieś dwie godziny. W końcu blondyn zatrzymał się na jakimś parkingu w małym miasteczku. Nie miałam pojęcia, gdzie jesteśmy. Wyszliśmy z samochodu a ja usłyszałam szum morza. Nie wierzę!
-Niall... Czy my... My jesteśmy nad morzem?! - jąkałam się z emocji. Nie odpowiedział mi. Wziął mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Szliśmy między budynkami, aż w końcu zobaczyłam najpiękniejszy moment w moim życiu. Wzburzone morze, a w nim odbite promienie zachodzącego słońca. Zatrzymałam się i z otwartą buzią gapiłam się w widok przede mną. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom! To było piękne! Staliśmy tak pewnie 5 minut w ciszy, przyglądając się morzu. W końcu Niall wyrwał mnie z transu i ruszyliśmy na plażę. Horan usiadł pierwszy, a ja wsunęłam się między jego nogi. Otulił mnie swoimi ramionami przysuwając jeszcze bliżej siebie. Oparłam się o jego tors. To była najcudowniejsza chwila mojego życia. Zamknęłam oczy chcąc nacieszyć się tą chwilą.
-I jak? Oryginalnie? - zaśmiał się chłopak.
-To jest niesamowite! Dziękuję! - powiedziałam i złożyłam całusa na jego ustach. Niall wykorzystał chwilę i pocałował mnie bardziej namiętnie. Nie jestem nawet w stanie opisać jaka, byłam szczęśliwa. W życiu się tak nie czułam i nie wiem, czy kiedykolwiek się tak poczuje. - Skąd wiedziałeś, że tak bardzo kocham morze? - spytałam.
-Kiedyś, jak byliśmy jeszcze dziećmi, pamiętam jak zawsze cieszyłaś się z wakacji i z tego, że wyjedziesz. Nie byłem pewny, czy jeszcze ci to zostało. Ale najwidoczniej tak. - uśmiechnął się i oparł głowę o moje ramię.
-Nie mogę uwierzyć, że o tym pamiętałeś. - wyszeptałam i nie mogłam przestać się uśmiechać. To, co dla mnie zrobił było wspaniałe. Resztą czasu spędziliśmy w ciszy. Postanowiliśmy się przejść brzegiem morza. Rozmawialiśmy już dłuższy moment, aż w końcu Niall spytał mnie o to, czego najbardziej się obawiałam.



Witam! :* Jak Wam mijają wakacje? Bo ja akurat marzę o tym, żeby znaleźć kogoś takiego jak Niall i móc spędzić z nim tak piękne chwile jak Jenny. Tak, tak, to tylko ja. Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten rozdział. Pisany na szybko, bo obiecałam, że będą częściej.
Co się dzieje, że pod 16 rozdziałem było 9 komentarzy, a pod 17 tylko 4? Proszę, komentujcie, bo to motywuje człowieka.
Kocham Was! Do zobaczenia może jeszcze w tym tygodniu! :*

PS. Bardzo, bardzo polecam Wam bloga UNRAVELING! Autorka ma wielki talent, a chce nagłośnić bloga. Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogę. Zajrzyjcie, przeczytajcie, skomentujcie ;)