niedziela, 31 sierpnia 2014

Chapter twenty-six.

-W sumie to niczego. Na poczatku w planach było, żeby zacząć wszystko teraz, ale coś im nie wypaliło i akcja ma być za trzy miesiące. Na razie mam spokój z Arthurem. - powiedział. Nie wiedziałam, czy jest zadowolony, czy zły. Wydaje mi się, że jedno i drugie. Cieszy się, że Arthur na razie nie będzie się wtrącał, ale też jest zły, bo chciałby mieć wszystko za sobą. Niall zauważył, że po raz kolejny się zamyśliłam. Obrócił mnie twarzą do siebie. Trzymał dłonie na moich biodrach, a ja ciągle obejmowałam go w pasie. - Nie myśl już o tym. Na razie mamy wszystko z głowy, Arthur nie będzie nam wchodził w drogę, mamy cały czas dla siebie. - uśmiechnął się i delikatnie musnął moje usta. To była tylko krótka chwila, nasz mały kontakt, a ja czułam się tak wspaniale, tak błogo. Nie wiem, co ma takiego w sobie blondyn, ale to coś podoba mi się coraz bardziej. I to naprawdę wspaniałe uczucie mieć go przy sobie. Nie potrafię sprecyzować tego, co nas łączy, ale mam wrażenie, że życie bez Horana nie miałoby dla mnie sensu. Stał się tak wielką częścią mnie w przeciągu tak krótkiego czasu. I może to wydawać się śmieszne, że jeszcze kilka tygodni temu tak bardzo się nienawidziliśmy, a teraz spędzamy ze sobą każdą wolną chwilę, bo w żadnym towarzystwie nie czuję się tak dobrze jak właśnie z tym chłopakiem, który stoi przede mną i ciągle trzyma mnie przy sobie. Uśmiech niekontrolowanie wdarł mi się na usta. Patrzyłam w jego niebieskie tęczówki i widziałam w nich moje szczęście i mój świat. Nic nie było dla mnie ważne, gdy te błękitne oczy patrzyły na mnie. Wiem, że gdyby się wszystko waliło, Niall będzie przy mnie i w jego ramionach będę czuła, że jestem bezpieczna. Staliśmy przytuleni na środku chodnika i z uśmiechem na twarzy wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Ludzie, którzy nas mijali byli dla nas tylko nieważnym tłem, na które nie zwracaliśmy najmniejszej uwagi. Mieliśmy swój własny świat, a ja za żadne skarby nie chciałam go opuścić.

Po dłuższej chwili znowu zeszliśmy na ziemie i ruszyliśmy w dalszą trasę. Ciągle nie wiedziałam, gdzie idziemy. Niespodzianka to niespodzianka. Po kilkunastu minutach byliśmy w parku, w którym spędziliśmy większą część naszego dzieciństwa. Domyślałam się, gdzie prowadził mnie chłopak. Mijaliśmy te wszystkie dobrze znane nam miejsca. Wspomnienia naszego wspólnego dzieciństwa zaczęły przewijać się w mojej głowie. Nie byłam w tym miejscu od dobrych kilku lat. W końcu dotarliśmy do tego miejsca. Miejsca, w którym się poznaliśmy. Mały plac zabaw. Daleko od centrum miasta, miedzy drzewami, obok małego stawu. Wszystko było tu takie opuszczone. Nikt tu chyba od dawna nie zaglądał. Zardzewiałe huśtawki, zarośnięta piaskownica, porośnięte mchem zjeżdżalnie. To takie przykre, że to miejsce jest takie wymarłe. Nie mogę uwierzyć, że tak wielka część moich dziecięcych lat teraz tak po prostu umiera.  
-Niall, czemu teraz już nikt o to nie dba? - spytałam smutno. Horan przytulił mnie mocno widząc łzy w moich oczach. Nie ukrywałam tego, że chce mi się płakać. To niemożliwe, żeby to miejsce tak wyglądało.  
-Nie wiem. Kiedyś było tu tyle osób. Myślałem, że teraz jest tu tak samo jak dawniej. - powiedział. Też nie był zadowolony z tego, co tu zostało. To całkiem normalne. Nikt nie chciałby, żeby jego dzieciństwo zostało tak po prostu zniszczone. Nikt nie chciałby, żeby tak ważne miejsce w swoim życiu popadało w ruinę. Ale nic na to nie poradzimy. Usiedliśmy na ławce, gdzie zazwyczaj siadali nasi rodzice i zaczęliśmy wspominać wspólnie spędzone chwile.  
-Pamiętasz jak się poznaliśmy? - spytałam. 
-Jak mógłbym tego nie pamiętać? - zaśmiał się. - Siedzieliśmy razem w piaskownicy, a Ty ukradłaś mi moją łopatkę.  
-Bo Ty zabrałeś mi moje grabki! - oburzyłam się i od razu wybuchliśmy śmiechem. Wspominaliśmy nasze wspólne zabawy, ucieczki przed rodzicami, spędzone razem noce w namiocie za domem. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi. 
-Co się z nami stało? Czemu przestaliśmy się odzywać? - spytałam i atmosfera od razu się zmieniła. Byliśmy całkiem poważni.  
-Rozwód rodziców strasznie mnie zmienił. Musiałem mieszkać z ojcem. Nienawidziłem ich i przestałem ufać ludziom. Tylko ty to widziałaś. Próbowałaś mnie uświadomić, że robię źle, ale wydawało mi się, że to ja mam racje i byłem na ciebie wściekły. Wtedy się pokłóciliśmy no i tak skończyła się nasza przyjaźń. Ja zacząłem ćpać, poznałem moich kumpli, a ty ciągle pozostawałaś sobą. Byłaś szczęśliwa i miałaś kochających rodziców i przez to cię znienawidziłem. Ale żałuję tych czterech lat i już nigdy nie popełnię tego błędu. Już cię nie skrzywdzę. - powiedział. To wszystko było takie prawdziwe. Dotknęło mnie to, że mnie nienawidził, ale teraz wiem czemu tak było. Rozwód rodziców strasznie go zmienił, ale ja wcale mu się nie dziwię. To musiało być dla niego okropnym doświadczeniem. Nie wiele myśląc przytuliłam się do niego.

Spacerowaliśmy po placu zabaw i patrzyliśmy na tą ruinę. Smutno mi było, ale pogodziłam się z myślą, że nic nie jest wieczne. W pewnym momencie Niall podszedł do drzewa. Oparłam się o nie plecami, a blondyn stanął przede mną. Swoje dłonie ułożył po dwóch stronach mojej twarzy. Zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek od razu. Po chwili oderwaliśmy się od siebie z powodu braku tchu. Horan oparł swoje czoło o moje. Nie odzywaliśmy się do siebie przez kilka minut próbując wyrównać przyśpieszone oddechy. W końcu Niall przerwał ciszę. 
-Zostań moją dziewczyną. - zamurowało mnie. Nie wiem, czy to była prośba, czy może stwierdzenie. Nie spodziewałam się tego ze strony Nialla. No ok, zachowywaliśmy się jak para, ale nie wyobrażałam sobie tego, że mielibyśmy zostać nią oficjalnie. Ale przecież nic nie stało nam na przeszkodzie.  
-Dobrze. - odparłam i po raz kolejny poczułam cieple usta blondyna na moich.


Aaa!! Niall i Jenny są razem!! Tak bardzo jaram się tym co napisałam xd
Wróciłam sobie wczoraj do domu, obejrzałam sobie otwarcie mistrzostw (KOCHAM SIATKARZY!) i doszłam do wniosku, że trzeba napisać jakiś pozytywny rozdział na koniec wakacji. I tak oto mamy nową parę... Ladies and Gentlemen... Przed Wami NIALL & JENNY! Hahaha, jestem nienormalna :D
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Proszę o komentarze, bo pod ostatnim postem było ich malutko. :(
Piszcie, co tylko chcecie. Chwalcie mnie, wyzywajcie, krytykujcie, cokolwiek. Każde słowo się dla mnie liczy. :)
Pozdrawiam i życzę miłego powrotu do szkoły. :* 

czwartek, 28 sierpnia 2014

Chapter twenty-five.

*Perspektywa Jenny*
Szykowałam się właśnie na spotkanie z Niall'em. Zadzwonił do mnie i powiedział, że będzie po mnie ok. 18. Była już 17.35 więc wypadałoby, żebym niedługo była już gotowa. Nie wiem, gdzie on zamierza mnie zabrać tym razem. Te jego niespodzianki... Zawsze potrafi wymyślić coś oryginalnego. Skończyłam nakładać lekki makijaż, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Otwarte! - krzyknęłam i usłyszałam, jak ktoś wchodzi do domu.
-Gdzie jesteś? - spytał z korytarza Niall.
-W moim pokoju. - odparłam i już po chwili poczułam w pomieszczeniu te wspaniałe perfumy. Mogłabym je wdychać cały czas. Siedziałam przy biurku przed lusterkiem i malowałam rzęsy tuszem. Poczułam dłonie na moich biodrach i ciepłe usta na mojej szyi.
-Cześć. - wyszeptał mi do ucha. Nachylił się nade mną, a ja podniosłam głowę do góry, by móc na niego spojrzeć. W tym samym momencie blondyn złączył nasze wargi. Uśmiechnęłam się czując usta Horana po raz kolejny tego dnia. Oderwaliśmy się od siebie, a ja szybko skończyłam się szykować.
-Jesteś za wcześnie. - powiedziałam zerkając na zegarek na moim nadgarstku.
-Nie mogłem się doczekać, żeby cię zobaczyć. - odparł i położył się na moim łóżku. Uśmiechnęłam się słysząc jego słowa. Jest taki uroczy.
-Ale nie wybrałam jeszcze tego, co założę. - zrobiłam smutną minę i stanęłam naprzeciwko otwartej szafy.
-We wszystkim będzie ci ładnie.
-Od kiedy jesteś taki miły, hmm? - spytałam.
-Yyy... od dzisiaj? - zaśmiał się.
-Taaak... Chyba masz rację. Ale ja ciągle nie wiem, co założyć. Gdzie my w ogóle idziemy?
-Niespodzianka. - uśmiechnął się chytrze. Czyli nic z niego nie wycisnę.
-Sukienka czy spodnie? - zapytałam w końcu.
-Nie jest za ciepło więc proponuje spodnie.
-Nie mogłeś mi powiedzieć tego od razu? - zapytałam i wyszłam do łazienki z gotowym zestawem. Postawiłam na brązowe rurki, biało-czarną bluzkę na ramiączka i czerwoną skórę. Przejrzałam się jeszcze w lustrze. Całość prezentowała się całkiem fajnie. Weszłam z powrotem do pokoju. Niall wstał, podszedł do mnie i po krótkim całusie w usta powiedział:
-Wyglądasz pięknie. A teraz chodźmy.
Wyszliśmy z domu. Niall objął mnie swoim ramieniem, kładąc dłoń na moje biodro. Ja natomiast złapałam go w pasie. Teraz to na bank wyglądamy jak para. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Spojrzałam na Niall'a i mój uśmiech powiększył się jeszcze bardziej. Chłopak po chwili zauważył, że się mu przyglądam. Zrobił dziwną minę zastanawiając się chyba, czemu tak się szczerzę. Nie powiedziałam nic, tylko mocniej się do niego wtuliłam.

Szliśmy już jakieś 20 minut. Od 15 minut próbuję wyciągnąć z Horana informację, gdzie my tak właściwie idziemy. Na moje nieszczęście jest z niego straszny uparciuch i nie da się go zagiąć na żaden sposób. Próbowałam już chyba każdego sposobu, ale za nic mi się to nie udało. W końcu odpuściłam, ale do głowy wpadła mi jedna myśl.
-Niall...
-Janie, ile razy mam ci powtarzać, że nie powiem ci, gdzie idziemy? - zaśmiał się.
-Nie, nie... Ja nie o to chciałam cię zapytać...
-Więc o co chodzi? - spytał zaciekawiony.
-No bo dzisiaj byłeś na tym spotkaniu z Arthurem, tak? - pokiwał głową. - I czego się dowiedziałeś o tej akcji? - spytałam i zdenerwowana z niecierpliwością czekałam na odpowiedź.



Elo, Kochani! :*
Leżę właśnie w łóżku i nie czuję nóg po dzisiejszym dniu. 7 godzin chodzenia po górach to zdecydowanie za dużo. Ale opłacało się, bo dzisiaj zdobyliśmy Tarnicę i Halicz! :D Marzenie spełnione!
Mam super humor. Mam super sny. Mam w nich super bohatera w roli głównej. Morda nie przestaje mi się cieszyć od wczoraj. :) Ludzie myślą, że oszalałam.
Jak podoba się Wam ten krótki rozdział? Przepraszam, że nie jest za długi, ale naprawdę nie mam czasu pisać, a ten napisałam ostatkami sił.
Jak wrócę będą dłuższe!
Dziękuję za uwagę. Dobrej nocy życzę! :*

niedziela, 24 sierpnia 2014

Chapter twenty-four.

*Perspektywa Nialla* 
Obudziły mnie promienie słoneczne. Otworzyłem jeszcze zaspane oczy i zobaczyłem coś pięknego. Jenny spała wtulona w moje ciało. Wyglądała tak ślicznie i niewinnie. Miała lekko rozchylone usta. Czułem jej lekkie bicie serca. To było niesamowite uczucie. Nie podejrzewałem, że moje życie zmieni się tak bardzo w te wakacje. W końcu mam dla kogo żyć. Przez ten okres czterech lat byłem wrakiem człowieka. Nie miałem żadnych celów, żadnych aspiracji, żadnych marzeń. Do teraz. Teraz chcę tylko, by Janie była przy mnie szczęśliwa i bezpieczna. Nie wiem, jak potoczą się dalej nasze losy, ale chcę żeby nasze wspólne chwile trwały wieczność. Nie mogę uwierzyć, że w ciągu dwóch tygodni stałem się takim ckliwym romantykiem. Gdyby ktoś powiedział mi jakiś czas temu, że będę zabierał na romantyczne wieczory Jenny to chyba wyśmiałbym go prosto w twarz. Ciągle nie rozumiem, jak ona mogła mnie tak zmienić. Przez te kilka lat nabijałem się z niej, obrażałem, a przez jeden głupi zakład stała mi się tak bliską osobą. Wcześniej oczywiście chciałem po prostu wygrać zakład, ale z dnia na dzień chodziło mi o coś więcej. Chyba muszę podziękować Zaynowi za ten pomysł z zakładem. W sumie nawet nie zależy mi na wygranej. Oczywiście chciałbym, żeby to ze mną Janie przeżyła swój pierwszy raz. W końcu jestem facetem. Chcę, żeby była moja na każdy sposób. 

Wpatrywałem się w dziewczynę jeszcze dłuższy czas. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Nagle zaczęła się poruszać. Otworzyła delikatnie oczy i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się do mnie i wtuliła w moje ciało jeszcze bardziej. Zaśmiałem się cicho. Oplotłem ją moimi rękoma jeszcze mocniej. Chciałem, żeby zasnęła, ale postanowiła się jednak obudzić. Podniosła się i oparła o zagłówek łóżka. Zrobiłem to samo.
-Cześć, piękna. - powiedziałem i pocałowałem ją delikatnie w usta. Ehh...jak ja uwielbiam to robić. To najwspanialsze uczucie na świecie, czuć jej usta na moich. Przyznaję, całowałem się z wieloma dziewczynami, ale teraz wiem, że tylko Jenny potrafi wywołać tym u mnie tak pozytywne emocje. 
-Hej. - zarumieniła się. - Dziękuję ci, że ze mną zostałeś. - dodała po chwili.
-Cała przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnąłem się. Skradłem Stinson kolejnego buziaka i w tym samym momencie dostałem sms-a. Niechętnie wstałem z łóżka i podszedłem do krzesła przy biurku, na którym leżały moje spodnie. Wyjąłem z kieszeni urządzenie i otworzyłem wiadomość. 



Humor popsuł mi się diametralnie. Wystarczyła jedna wiadomość, aby zniszczyć mi cały poranek. Jenny od razu to zobaczyła.
-Co jest? - spytała.
-Arthur. Mamy się niedługo spotkać. Muszę już iść. - odpowiedziałem. Byłem wściekły. Ten chuj wybrał sobie po prostu idealną porę. 
-Skoro musisz... - odpowiedziała dziewczyna. No super! Nie dość, że Brown popsuł humor mi to i na dodatek Janie. Jak on mnie wkurwia!
-Ale widzimy się wieczorem, tak jak obiecałem. Zadzwonię do ciebie i powiem o której po ciebie będę. - powiedziałem i podszedłem do niej. Nachyliłem się nad nią opierając swoje ręce po dwóch stronach jej ciała. Oplotła moją szyję swoimi rękoma i przyciągnęła do siebie łącząc nasze usta. Tym razem pocałunek trwał znacznie dłużej i był o wiele bardziej namiętny. Tak, to trochę poprawiło mój zepsuty humor. 
-Do zobaczenia potem, skarbie. - powiedziałem i wyszedłem próbując nastawić się psychicznie na spotkanie z tym idiotą, Arthurem.




Hej, Kochani! Pozdrowienia z Bieszczad! Macie szczęście, że jesteśmy zaprzyjaźnieni z miejscowym gospodarzem, bo to on dał nam hasło do "free wifi". :D Niestety pogoda dzisiaj lipna: pada, wieje i jest zimno. :( Więc siedzę sobie pod kocem w kółku do pływania i piszę dla Was :D a w łóżku obok siedzi moja koleżanka i nie ma bladego pojęcia, że piszę bloga, buahahah. To moja słodka tajemnica. ;) Nie wiem, kiedy napiszę następny, bo od jutra mamy zamiar zdobywać kolejne szczyty i kąpać się w jeziorze, ale postaram się coś dla Was napisać wieczorami. :D
Życzę miłego wieczoru i pogody lepszej niż tutaj. :) :*
  

PS. Przepraszam, że taki krótki i że są błędy. Nie mam czasu ich sprawdzić ;)
PS.2 AAA!! Dziękuję za ponad 9 tys. wejść. Kocham Was! ♥

czwartek, 21 sierpnia 2014

Chapter twenty-three.


!! Przeczytaj notkę pod rozdziałem !!


Nie wierzyłam. Ciągle nie potrafiłam uwierzyć w to, co mówił Arthur. Nie miałam pojęcia, że Niall robił takie rzeczy i je przede mną ukrywał. Narkotyki. napady, policja... To nie mieściło się w mojej głowie. Nie przyjmowałam do wiadomości, że to wszystko jest prawdą.
-Janie, wiem, że to wszystko jest straszne, żałuję tego. Ale to już przeszłość. Nie chcę do tego wracać, ale jestem to winny Arthurowi. Obiecał mi, że to ostatnia akcja i będę miał z nim spokój. Już nigdy więcej nie zajdzie mi w drogę. To ostatni raz, obiecuję ci to. Nie chcę, żeby moja przeszłość nam przeszkodziła. Tamto jest już skończone, teraz liczysz się dla mnie tylko ty. - mówił, ale jakoś nie miałam ochoty go słuchać. Mimo iż to, co powiedział trochę zmieniło moje zdanie, to wiedziałam, że muszę po raz kolejny wszystko sobie przemyśleć.
-Odprowadzisz mnie do domu? - spytałam po chwili. Nie miałam na nic innego ochoty, tylko znaleźć się w moich czterech ścianach, gdzie czułam się bezpieczna. Wcześniej takie bezpieczeństwo czułam w ramionach blondyna, a teraz już sama nie wiem... To wszystko jest tak cholernie trudne. Chłopak pokiwał jedynie głową. Podszedł do stolika i zabierając nasze marynarki pokierował się ze mną w stronę zejścia z dachu.

Pod moim domem byliśmy po ok. 30 minutach. Stanęliśmy pod moimi drzwiami i żadne z nas nie wiedziało, co ma zrobić. Niall całą drogę siedział cicho, tak samo jak ja, więc na jakieś czułe pożegnanie wcale nie liczyłam. Miałam w głowie tylko jedną myśl.
-Wejdź. Musimy pogadać. - powiedziałam po chwili namysłu. Otworzyłam drzwi i wpuściłam chłopaka do środka. Pomimo tego, że moich rodziców i tak nie było w domu, to wolałam udać się z Niallem do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a blondyn spacerował po pomieszczeniu. Był zdenerwowany. Czułam to od początku, ale ja po prostu musiałam wiedzieć.
-Co chcesz wiedzieć? - spytał Horan.
-Wszystko. Jak to się zaczęło?
-To było cztery lata temu, zaraz po tym, jak skończyliśmy naszą przyjaźń. Załamałem się rozwodem rodziców i szukałem jakiejś odskoczni. Najpierw był alkohol, potem fajki. Ale z czasem i to nie starczało. Wtedy poznałem moją paczkę. Zaprzyjaźniliśmy się. Byliśmy młodzi, chcieliśmy spróbować czegoś nowego. Pewnego wieczoru wpadłem na Arthura. Zaproponował mi jedną działkę. Najpierw ćpałem sam, potem częstowałem resztę. Gdy w końcu zabrakło mi kasy z kieszonkowego rodziców, zadłużyłem się. Nie miałem na nic kasy, a Arthur coraz bardziej na nią nalegał. Groził mi, próbował siłą wykraść mi forsę, ale ja nie miałem nic. W końcu to zrozumiał i wymyślił inny sposób, żebym mu się odpłacił. Na początku były małe włamania, potem napadaliśmy na ludzi na ulicy. Takich jak ja było więcej. W końcu przyszedł czas na większą akcję. Przygotowywaliśmy się do niej dłuższy czas. Mieliśmy zabić Phila, największego wroga Arthura. Niestety wpadła policja. Prawie mnie złapali, ale zdążyłem uciec. Przez rok miałem spokój, aż Arthur nie pojawił się teraz i nie powiedział mi o kolejnej akcji. Muszę na niej być, ale to jest ostatnia. Spłacę dług i będę od niego wolny. Naprawdę nie chciałem, żebyś o tym wiedziała. Byłem pewien, że nie będziesz chciała mnie po tym wszystkim znać. Chciałem ukryć to wszystko, tą całą akcję, żebyś się nie martwiła i nie była w to wszystko zamieszana. Przepraszam, że dowiedziałaś się o tym w taki sposób. Ale przysięgam Ci, że już skończyłem z tym całym gównem. Nie jestem zamieszany w żadne sprawy, poza tą jedną, ostatnią. Teraz liczysz się dla mnie ty, a przeszłość zostawiam za sobą. - powiedział. Teraz wszystko wyglądało inaczej. Wiedziałam, że on był zmuszony do tego, żeby pomagać Arthurowi. Niall nie jest zły, po prostu zagubił się w swoim życiu. Na szczęście się odnalazł, a ja już nie pozwolę, żeby po raz kolejny zszedł na złą ścieżkę. Przynajmniej nie teraz, kiedy jest dla mnie tak ważny.
-To już na pewno ostatnia akcja? - spytałam upewniając się.
-Tak.
-Na czym ma polegać?
-Nie wiem, jeszcze nie znam szczegółów. Mamy się spotkać i wszystko ustalić. - odpowiedział. Nie wiele myśląc wstałam, podeszłam do niego i najzwyczajniej w świecie go przytuliłam. Nie wiedziałam, co innego mam zrobić. Po prostu chciałam upewnić go, że mnie nie stracił. Wiem, że ciężko będzie mi żyć ze świadomością, że Niall należał kiedyś do gangu. Jego przeszłość pewnie nie raz jeszcze skomplikuje nam sprawy, ale chciałam mieć go przy sobie za wszelką cenę. Nawet po tym, co dzisiaj usłyszałam, nie mogłam go zostawić. Otworzył się przede mną i opowiedział całą prawdę, a to najlepsze co mógł zrobić w tej chorej sytuacji. Potrzebowałam tylko prawdy i dzisiaj ją uzyskałam. Mam tylko nadzieję, że powiedział mi wszystko i nie dowiem się czegoś jeszcze. Miałam dość dzisiejszego dnia, a właściwie wieczora. Przytłoczyły mnie te wszystkie informacje i jedyne czego teraz pragnęłam najbardziej to błogi sen.
-Niall... - spytałam ciągle będąc w jego silnym uścisku.
-Hmm?
-Nie chcę dzisiaj być sama w nocy... Zostaniesz?
-Dla ciebie wszystko. - zapewnił mnie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.

Obudziłam się w środku nocy. Spojrzałam na zegarek. 2:48. Za oknem było ciemno. Jedynie księżyc i światła z ulicy rozjaśniały odrobinę mój pokój. Mimo otwartego okna było mi strasznie ciepło. Gorąco bijące od ciała Nialla powoli zaczynało mi przeszkadzać, zwłaszcza, że byliśmy przykryci jeszcze dość grubym kocem. Mój organizm domagał się czegoś do picia, więc delikatnie wyswobodziłam się z silnych ramion oplatających moją talię starając się przy tym nie budzić blondyna. Cicho stawiając kroki przedostałam się do kuchni. Zapaliłam oświetlenie przy szafkach i wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy. Nalałam sobie do szklanki i siadłam przy stole. Sącząc powoli napój ciągle rozmyślałam nad tym, czego się dowiedziałam kilka godzin temu. Cały czas ciężko było mi się pogodzić z myślą, że Horan był zamieszany w takie interesy, ale jakoś znosiłam tą informację. Bardziej zaczęło mnie martwić to, że akcja którą planują może się nie udać i tym razem Niall nie wydostanie się z rąk policji lub, co gorsza, coś mu się stanie. Już w sumie nie obchodził mnie sposób w jaki chłopak się w to wmieszał, bo w końcu to jego przeszłość i na pewno jej nie zmieni. Martwiło mnie tylko to, że coś może zagrażać jego bezpieczeństwu. Nic innego się nie liczyło. Miałam w nosie to, że kiedyś ćpał, okradał i napadał ludzi. To było dla mnie błahostką w porównaniu z całą akcją. Wcześniej o włos udało mu się uciec. A co jeśli tym razem mu się to nie uda? Nawet nie potrafię sobie wyobrazić tego, że coś może stać się chłopakowi. Nie przeżyłabym tego... Podskoczyłam nagle na krześle i lekko pisnęłam, gdy poczułam dłoń na swojej talii. Serce waliło mi jak szalone a oddech znacznie przyspieszył. Uspokoiłam się, gdy zorientowałam się, że to tylko Niall.
-Nie chciałem cię przestraszyć. - odpowiedział siadając na krześle obok.
-Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się lekko. - Co tu robisz?
-Obudziłem się i zobaczyłem, że cię nie ma, więc postanowiłem sprawdzić czy wszystko dobrze. A ty?
-Musiałam się czegoś napić i odechciało mi się spać. - odpowiedziałam i wpatrywałam się w jego błękitne tęczówki. Siedział opierając się łokciem o stół i podtrzymując głowę na swojej dłoni. Nie mówiliśmy nic, tylko się sobie przyglądaliśmy.
-O czym myślisz? - spytał po chwili ni stąd, ni zowąd.
-O mnie, o tobie, o nas. O tym, co mi dzisiaj powiedziałeś, o waszej akcji... Martwię się, że coś ci się stanie, Niall. - powiedziałam smutno. Chłopak momentalnie złapał moją dłoń.
-Nie martw się, ok? Wtedy nic mi się nie stało i tym razem będzie tak samo. Wszystko będzie dobrze. - dodał mi otuchy. Nie udało mu się to najlepiej.
-Oby... - dodałam po chwili.
-Chodźmy do łóżka. Nie będziemy tu siedzieć całą noc. - powiedział i wstał wyciągając do mnie rękę. W kuchni było tylko lekkie oświetlenie, a ja nawet wtedy mogłam dostrzec jak bardzo umięśnione i idealnie wyrzeźbione jest ciało Horana. Był jak anioł. Mój anioł.
Po chwili leżeliśmy z powrotem na moim łóżku. Głowę miałam położoną na torsie chłopaka. Owinął mnie on swoimi rękami i delikatnie gładził moje plecy, kreśląc przy tym palcami jakieś nieznane mi kształty. Co chwila któreś z nas ziewało, ale nie mogliśmy usnąć. Po prostu leżeliśmy sobie o 3 nad ranem nie wypowiadając przy tym żadnych słów. A mimo to i tak czuliśmy się dobrze. Ta cisza nie była dla żadnego z nas uciążliwa. Jednak chłopak postanowił ją przerwać.
-Zabiorę cię gdzieś dzisiaj po południu. - powiedział i wzbudził we mnie niemałą ciekawość.
-Gdzie? - spytałam lekko podekscytowana.
-W wyjątkowe miejsce. Mam nadzieję, że jeszcze je pamiętasz. A jeśli nie to ci o nim przypomnę. - odparł, a ja nie wiedziałam o czym on mówi. Jednak i tak byłam pewna, że będzie ono wspaniałe. W końcu będzie tam ze mną Niall.
-Ciągle nie mogę uwierzyć, że jestem taką szczęściarą. - uśmiechnęłam się.
-Czemu niby nią jesteś? - spytał zdezorientowany.
-Bo mam ciebie.


Dość długi ten rozdział mi wyszedł. Miały być to dwa mniejsze, jednak przed moim wyjazdem przyda Wam się coś dłuższego. ;) Ale przejdźmy do konkretów...
A więc mam dla Was informację. Wpadłam na pomysł, żeby to opowiadanie podzielić na dwie części. Pierwsza skończy się za kilka lub kilkanaście rozdziałów, a zakończy się jakimś przełomowym wydarzeniem. Druga będzie w pewnym sensie trochę inna i zacznę ją pisać po jakimś czasie. Mam już na to wszystko pomysł tylko teraz pytanie... Odpowiada to Wam? Nie będzie Wam przeszkadzało to, że będą dwie części? Uważam, że to będzie lepsze i przyjemniejsze do czytania. Decyzja po części należy do Was. Dajcie znać co o tym myślicie.
Do zobaczenia (mam nadzieję) niedługo! :*
Kocham Was!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Chapter twenty-two.

Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta. Nie chciałam, żeby Arthur tu był. Bałam się go i bałam się tego, jak może się skończyć nasza kolejna konfrontacja.
-No wiesz, Niall. Sielanka nie może trwać tak długo, prawda? A stwierdziłam, że wolę powiadomić cię o szczegółach akcji osobiście. - odpowiedział Arthur. O czym on do cholery mówił?!
-To wybrałeś sobie, kurwa, zajebisty moment. - warknął Niall.
-Twoja dziewczyna chyba ma prawo wiedzieć o twojej ciemnej stronie medalu, nie sądzisz? Obawiam się, skarbie, że twój chłopak nie mówi ci wszystkiego. - zwrócił się do mnie, a ja stałam tam jak wryta.
-Nie mieszaj jej w to gówno. To sprawa między mną a Tobą. Ona nie ma z tym nic wspólnego. Załatwmy to kiedy indziej, nie tu i nie teraz.
-Oj, Niall... Myślę, że i tak zaciekawiłem już twoją dziewczynę na tyle, żeby wyjaśnić jej parę spraw. - uśmiechnął się i zaczął się zbliżać w naszą stronę. Siadł na jednym z krzeseł przy stole i wziął do ręki butelkę z winem. Wypił odrobinę i uśmiechnął się do mnie.
-O czym on mówi, Niall? - spytałam blondyna. Potrzebowałam wyjaśnień i to jak najszybciej.
-Otóż, moja droga, nasz miły i jakże uroczy Niall miał kiedyś wieeele problemów. Na szczęście trafił na kochanego wujka Arthura, który pomógł mu się z tym uporać. Zaczęło się od małej dawki narkotyków, ale potem chciał więcej i więcej, aż w końcu naszemu biednemu blondynkowi zabrakło pieniążków, żeby oddać je wujkowi Arthurowi. Więc dobry wujek Arthur zlitował się nad swoim dzieciątkiem i pozwolił spłacić swój dług w inny sposób. Od tamtej pory Niall bierze udział w różnych akcjach, napadach, kradzieżach itp., żeby w ten sposób mi się odpłacić. Ostatnio jednak z tym przystopowaliśmy, bo prawie złapała nas policja, ale teraz mamy nowy cel i potrzebujemy pomocy twojego chłopaczka. - tłumaczył mi to jak dziecku, a ja jak dziecko nie mogłam uwierzyć w tą bajkę. Niall miał problem z narkotykami? Okradał ludzi? Napadał na nich?
-To chyba jakiś żart. - powiedziałam bardziej do siebie. Puściłam dłoń Nialla i odeszłam od niego. Odwróciłam się od tej dwójki plecami i oparłam o murek. Wzięłam kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić i przyjąć w końcu do wiadomości słowa Arthura. To stąd zna go Horan. To dlatego nie chciał mi o tym powiedzieć. Teraz wszystko się wyjaśniło. I szczerze mówiąc nie wiem, co mam o tym myśleć. Z jednej strony jest mi żal blondyna, że ma takie kłopoty, ale on napadał na ludzi! On brał narkotyki! Zadawał się z gangsterami! Skąd mogę mieć pewność, że ciągle nie ma z nimi kontaktu? Czy zadając się z nim sama nie wpadnę w kłopoty? Boże, to wszystko jest takie skomplikowane. Myślałam, że teraz już wszystko będzie dobrze, że teraz już wszystko się ułoży. Ale na jaw wychodzą brudy chłopaka i wszystko staje się takie trudne do ogarnięcia...
-Janie... Nie słuchaj go. To było dawno temu, już taki nie jestem. - podszedł do mnie Niall i położył dłoń na moich plecach. Nie chciałam nawet na niego patrzeć. Nie odezwałam się. Nie wiedziałam nawet, co mam powiedzieć.
-Upss... Chyba trochę namieszałem w waszym związku... Ale ktoś w końcu musiał powiedzieć jej prawdę, Horan. No nic, chyba na mnie już pora. Jeszcze się zobaczymy, Niall. - powiedział Arthur i pełen satysfakcji odszedł. Stałam tam jak oniemiała. Nie mogłam się ruszyć, nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku. Po prostu stałam i patrzyłam się w dół na ulicę. Co to do cholery miało być!?
-Jenny, porozmawiaj ze mną... - poprosił Niall. Zbierałam się chwilę, żeby w końcu wydusić z siebie choć kilka słów.
-Niall, czy to co powiedział Arthur... Czy to wszystko to prawda? - spytałam niepewnie bojąc się odpowiedzi.
-Tak... - wyszeptał.
-O Boże...


Yeey, wracam po długaśnej przerwie! :D Pełna pozytywnej energii napisałam dla Was rozdział. Może jest krótki, ale chciałam coś w końcu dodać.
Jeśli jesteście zainteresowani moim życiem to powiem Wam o powodzie, przez który wybyłam z domu na aż 10 dni. Otóż... pamparampam.... byłam na pielgrzymce. xd Wróciłam z niej tak bardzo przepełniona radością i szczęściem, że ten rozdział napisałam w kilka minut, bo mam aż tyle weny. :D Ale nie mogłam go napisać dłuższego, bo zaraz mam gości. Kolejny będzie dłuższy.
Mam dla Was jeszcze jedną wiadomość. Jeszcze nie wiem, czy dobrą czy złą. Dla mnie jest świetna! W piątek znowu wyjeżdżam z domu. Tym razem w góry. Nie mam mnie aż do 30 sierpnia, ale mam nadzieję, że będę miała dostęp do Internetu. Jeśli tak, to będę tu pisać, jeśli nie, to będziecie musieli poczekać na rozdziały aż do września. Ale będę robić wszystko, co w mojej mocy, żeby coś dodać.
Ta notatka jest za długa. xd
Pokój i dobro! ♥

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Chapter twenty-one.

Podeszłam bliżej nie wierząc w to, co widzę. Byliśmy na dachu budynku. Dookoła była ciemność, oprócz stolika, przy którym postawione były lampy. Na nim ustawione były talerze i kieliszki. Szłam dalej zbliżając się do krawędzi dachu. Spojrzałam w dół i jedyne co widziałam to zatłoczone jak zwykle o tej porze ulice miasta. Londyn nocą jest piękny nawet z ziemi, ale widzieć go z wysokości jest dopiero prawdziwym przeżyciem. Po raz kolejny nie mogłam uwierzyć w to, że Niall zrobił to wszystko dla mnie, dla nas. Na pewno kosztowało to go wiele przygotowań, ale efekt końcowy był wspaniały. Nie wiedziałam, jak mam mu podziękować. Podbiegłam do niego i przytuliłam najlepiej, jak tylko umiałam. Oplótł mnie swoimi silnymi ramionami i wtedy już nic więcej nie potrzebowałam. Nie wiem, co on w sobie miał, ale w jego ramionach czułam się tak błogo.  Horan gładził delikatnie plecy swoją dłonią, powodując dreszcz, który przyjemnie wypełnił całe moje ciało. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę. Nie mówiliśmy nic, nie potrzebowaliśmy słów.
-Chodź, usiądziemy. Nie będziemy tak stać cały wieczór. - powiedział blondyn.
-Mi by to odpowiadało. - uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do naszego stolika. Niall, jak przystało na gentlemana, odsunął mi krzesło. Uśmiechnęłam się widząc jego maniery. Usiadł naprzeciwko mnie i nalał do naszych kieliszków wino. Podał mi jednego z nich do ręki.
-Za dzisiejszy wieczór? - spytał podnosząc szkło do góry.
-Za dzisiejszy wieczór. - odpowiedziałam i powtórzyłam jego gest.

Siedzieliśmy, jedliśmy, rozmawialiśmy i śmieliśmy się już ponad godzinę. Byłam taka szczęśliwa w jego towarzystwie. Nie wiem czym to było spowodowane. Po prostu czułam, że przy Niallu jestem sobą i nie muszę nikogo udawać. W sumie przy każdej osobie byłam sobą, ale tylko nieliczni potrafili to zaakceptować. I właśnie jedną z takich osób byl Niall. Jeszcze trzy tygodnie temu nie odważyłabym się do niego odezwać bo wiedziałabym, że skończy się to kolejnym pośmiewiskiem z mojej osoby. A teraz? Najzwyczajniej w świecie rozmawiam z Horanem o wszystkim, co tylko wpadnie mi do głowy. I wiem, że teraz nic mi nie grozi jeśli powiem coś nie tak. Normalnie umierałabym ze strachu przed tym, że będzie się ze mnie śmiał. Ale wiem już, że tego nie zrobi i to jest najlepsze uczucie na świecie. Móc na nowo otworzyć się przed kimś bliskim. Postanowiliśmy podejść do krawędzi dachu i po prostu podziwiać widoki przed nami. Stanęliśmy przy niewysokim murku, który zabezpieczał nas przed spadnięciem z dość dużej wysokości. Mimo tego, że miedzy upadkiem a dachem oddzielał mnie ten kawał ściany to i tak miałam lekkie obawy związane z wysokością, na jakiej się znajdowaliśmy. Wszystko z tej perspektywy wydawało się takie małe! Niall objął mnie od tyłu i położył swoje dłonie na moich biodrach. Zwinnym ruchem obrócił mnie twarzą do siebie. Spojrzał mi głęboko w oczy.
-Janie, wiem że to może być znowu za wcześnie, ale chce po prostu wiedzieć. Myślałaś o nas? - spytał niepewnie. Widziałam odrobinę strachu w jego oczach. Nie chciałam dłużej trzymać go w niepewności. Byłam pewna swojej decyzji, a wiem, że jeśli spróbujemy będzie jeszcze lepiej. Kiwnęłam głową, potwierdzając jego pytanie. - I co?
-Spróbujmy. - odpowiedziałam szeptem. Blondyn złapał moją twarz w swoje dłonie i pocałował długo i namiętnie. Oparłam swoje ręce na jego biodrach. Dla mnie ta chwila powinna trwać wiecznie. Ja. Niall. My. Sami. Na dachu budynku. W nocy. W Londynie. Nic piękniejszego nie mogłam sobie wymarzyć. Niestety ktoś przerwał naszą piękną chwilę. Usłyszeliśmy oklaski za plecami Horana. Chłopak momentalnie ode mnie odskoczył. Z ciemności wyłoniła się postać mężczyzny, którą już gdzieś wcześniej widziałam. Niall złapał mnie za rękę i schował za swoim ciałem. Wszystkie mięśnie na całym jego ciele się spięły.
-Ohh, gołąbeczki, ależ to było romantyczne. - zakpił mężczyzna. I wtedy go poznałam. Nie zapomnę tego głosu, nigdy. Wróciły wspomnienia z tamtego wieczoru.

-Najpierw rozprawię się z tobą, Horan. Potem zajmę się twoją dziewczyną. Jak to mówią: najlepsze zostawia się na koniec.
-Nie waż się jej tknąć. - rzucił Niall, szarpiąc się podopiecznym Arthura.
-Ja tu rządzę, rozumiesz?! - krzyknął Arthur i podchodząc do chłopaka zadał mu mocny cios w brzuch. Blondyn zawył z bólu.
-Nie! Zostaw go! - krzyknęłam i podbiegłam do gangstera. Nie mogłam patrzeć jak go bije. Nie chciałam, żeby cierpiał. Waliłam Arthura po plecach z całej siły. Chciałam, żeby w końcu dał nam spokój. - Słyszysz?! Nie bij go! - wrzeszczałam z przypływu emocji. I nagle poczułam jak dostaję mocne uderzenie w policzek. Bolało tak, że upadłam. Złapałam się za bolące miejsce. Piekło jak cholera.
-Kurwa! Odpierdol się od niej ,chuju! - krzyknął Niall. - Chcesz zrobić komuś krzywdę, to zrób ją mi! Ona nie ma z tym nic wspólnego, zjebie!
-Masz tak do mnie nie mówić! - wściekł się Arthur. - John, trzymaj dziwkę, sam się policzę z Horanem. - rozkazał i jeden z mężczyzn podszedł do mnie.

Nie wiedziałam, co on chce tym razem. Jednak byłam pewna, że znowu może się to skończyć źle. Moje serce przyspieszało swoje bicie, a oddech stawał się coraz cięższy. Boję się, po raz kolejny się go boję. Pamiętam, jak skończyło się ostatnie nasze starcie i szczerze mówiąc nie mam ochoty przeżywać tego po raz kolejny. Ścisnęłam mocniej dłoń Nialla i schowałam się jeszcze bardziej za jego ciało tak, bym nie musiała patrzeć na mężczyznę przed nami.
-Co ty, kurwa, tutaj robisz, Arthur?!


Ostatni wieczór z dostępem do Internetu, więc postanowiłam coś jeszcze dodać. Mam nadzieję, że jeszcze bardziej Was zaciekawiłam. Będziecie czekać na kolejny rozdział prawie dwa tygodnie. Buahaha, okrutna ja... xd No nic, mam nadzieję, że wytrwacie. ;)
Życzcie mi powodzenia i siły przed moją "podróżą".
Do zobaczenia wkrótce!
Kocham Was! :*

sobota, 2 sierpnia 2014

Chapter twenty.

Obudziłam się dość rano. Po prawie nieprzespanej nocy to dość dziwne, że bez żadnego oporu wstałam z łóżka i zaczęłam szykować się do pracy. Wczoraj kompletnie nie mogłam usnąć. Cały czas myślałam o Niallu. Nie mogłam uwolnić swoich myśli od niego. Nasz pocałunek, to wszystko, co dla mnie zrobił. Uśmiech sam pojawił mi się na twarzy, gdy sobie to przypomniałam. Ciągle nie mogę uwierzyć, że to ten sam Niall, który jeszcze kilka tygodni temu naśmiewał się ze mnie i mnie obrażał. Teraz jest taki miły i delikatny w stosunku do mnie. To jest nieprawdopodobne, że jest taki dla mnie. Mówił mi, ze mu na mnie zależy i właśnie zaczęłam to odczuwać.

W pracy znowu było mało klientów. Nie wiem dlaczego, ale to było dla mnie i dla Toma dość dziwne. Są jednak dobre strony tek sytuacji. Znowu mogę w spokoju pomyśleć. Siadłam na krześle przy ladzie i zaczęłam rozmyślać. Nie zajęło mi to dużo czasu, bo po kilku minutach przerwał mi dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Uśmiechnęłam się na widok smsa od Horana.



Odpisałam mu krótkie"Ok :)". Co on znowu wymyślił? Gdzie mnie zabierze tym razem? Nie miałam bladego pojęcia. Ale wiedziałam, że będzie idealnie. Wystarczy, że obok mnie będzie Niall. Po chwili dostałam kolejnego smsa. Byłam pewna, że to Niall. A jednak to nie blondyn do mnie napisał.



Nie wiedziałam, co mam zrobić. Zgodzić się, czy odmówić. Mam ochotę się z nim zobaczyć, ale coś mnie jednak hamuje. W sumie nie coś, a ktoś. Niall. Wiem, że nie spodoba mu się to, że zobaczę sie z Jonasem. Po wczorajszej akcji "Nie odzywam się do Jenny" czuję, że na wieść o tym, że spotkam się z brunetem urządzi mi powtórkę z rozrywki. Będzie wkurzony i to dość bardzo. Ale jeszcze nie jesteśmy razem i nic nas nie zobowiązuje. Nie może od tak zabronić mi widywać się z moimi znajomymi. Przecież nie powiem mu, że ma przestać spotykać się ze swoimi przyjaciółmi. Swoją drogą ciekawe jakby on zareagował na to, że zabraniam widywać mu się z jego bandą. To skończyłoby się kłótnią. Ale ja tego nie robię, więc on też nie ma prawa tego robić. W takim razie dziś spotkam się z Nickiem.


Jakoś lepiej się poczułam po tym, jak zgodziłam się na to spotkanie. Będę mogła pogadać z kimś, kto nie wywiera na mnie żadnej presji. Jednak z drugiej strony trochę mi głupio, bo być może Nick myśli, że ma u mnie szanse. Mogę narobić mu nadziei, a potem wystawić do wiatru. O nie! Nick jest dla mnie kimś ważnym i nie zostawię go tak po prostu. Wiem, że jest mi bliski i można powiedzieć, że powoli zalicza się do grona moich przyjaciół. Fajnie jest mieć kogoś takiego, z kim można pogadać o wszystkim i nie mieć żadnych zobowiązań. Oczywiście, Katy jest dla mnie jak siostra, ale ona jest dziewczyną i na pewno moje relacje między nią, a między Jonasem będą się zawsze różnić. 

Szliśmy jedną z tłoczniejszych ulic w Londynie. Nie wiem, czemu Nick zabrał mnie do Camden Town. Nigdy wcześniej tu nie byłam, a w sumie nie widziałam tu nic ciekawego. Tłum ludzi, wszędzie próbują wcisnąć ci jakąś tanią, tandetną rzecz, totalny chaos. Mnóstwo turystów przechodziło tym miejscem. Nie wiedziałam, czym oni się zachwycają. 
-Nick, co my to robimy? - zapytałam po jakimś czasie. Niezbyt przepadałam za tym miejscem, mimo że byłam tu dopiero od kilku minut. 
-Idziemy na najlepsze meksykańskie żarcie w Londynie. - uśmiechnął się szeroko. Zatrzymałam się na chwilę i patrzyłam na niego z niedowierzaniem. 
-Serio, Nick? Serio myślisz, że w tym całym tłoku, brudach i tym wszystkim, co się tutaj znajduje znajdziesz jakieś smaczne jedzenie? - spytałam trochę pogardliwie. Nie wyobrażam sobie jeść w tym miejscu. Czy ktoś przestrzega to jakiś zasad BHP?!
-Ja tak nie myślę. Ja to wiem. - powiedział dumnie wypinając pierś. Patrzył na mnie i chyba liczył na to, że zmienię zdanie na temat tego miejsca, ale niestety się przeliczył. - Oj, chodź! To miejsce jest wspaniałe! - złapał mnie za rękę i pociągnął do jednego ze straganów. Zamówił coś dla nas. Trzymałam się za nim, nie chcąc nawet patrzeć, jak przygotowują to coś, co mamy zaraz zjeść. Dostałam swoją porcję na plastikowym talerzyku. Wyglądało to trochę jak kebab. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej po prostu wzięłam gryza tego czegoś.
-Matko! To jest przepyszne! - zachwyciłam się po pierwszym kęsie. W życiu nie jadłam tak dobrego meksykańskiego jedzenia!
-A nie mówiłem? - zaśmiał się Nick. Przeszliśmy kawałek dalej i usiedliśmy na ławce pod wielką rzeźbą konia. Zajadaliśmy się w ciszy naszym, jak się dowiedziałam potem, Chicken fajitas, a ja miałam okazję przypatrzeć się temu miejscu. Tyle ludzi, ale każdy z nich jest inny. Różne fryzury, różne ubrania, różne charaktery. Niby każdy jest człowiekiem, ale każdy jest tylko sobą, nie kimś innym. Każda jedna osoba wyróżniała się czymś innym. Inni byli normalni, inni dość kontrowersyjni, ale nie bali się tego okazać. Robili co tylko chcieli. I mimo że pewnie wiele osób patrzyło na nich z pogardą, to ja ich podziwiałam. Nie bali się pokazać światu, jacy są naprawdę. Ukazali całych siebie i byli z tego dumni. Wszyscy byli tu wolni i to nadawało urok temu miejscu.
-Miałeś rację, Nick. To miejsce jest wspaniałe. - uśmiechnęłam się do chłopaka.

Wróciliśmy do "mojej dzielnicy". Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Niektóre tematy były dość dziwne, bo w końcu kto normalny dyskutuje o filozofii roślin.
-Mówię ci to po raz setny! W pewnej szkole jest taki kierunek studiów. Mówiła mi to moja nauczycielka od matematyki, a ja to sprawdziłam. To naprawdę istnieje! - próbowałam wytłumaczyć chłopakowi.
-Ta, jasne. I czego oni niby się tam uczą, co? Jak myśli roślina? Jaki jest sens jej życia? - nabijał się ze mnie.
-Nie mam pojęcia, ale to naprawdę istnieje.
-Udowodnij mi to. - uśmiechnął się chytrze.
-Wpisz sobie w Google, mądralo. - pokazałam mu język. Reszta drogi minęła nam na ciągłych sprzeczkach o głupoty. Oczywiście to wszystko było tylko na żarty. W końcu dotarliśmy do mojego domu.
-Dzięki za dzisiejszy dzień. - uśmiechnęłam się.
-Słuchaj, Jenny. A może poszłabyś dzisiaj ze mną na jakąś kolację, czy coś? - spytał lekko zmieszany. O nie, tylko nie to. Nadszedł ten moment, gdy okazało się, że Nick liczy na coś więcej. Jak ja mam mu delikatnie powiedzieć, że nic z tego?
-Przepraszam, Nick, ale jestem już dzisiaj umówiona. - posłałam mu przepraszające spojrzenie.
-To ten chłopak z parku, tak? - spytał, a ja na początku nie zrozumiałam o co mu chodzi. Dopiero po chwili zorientowałam się, że mówi o Niallu i pokiwałam twierdząco głową. - Cóż, ma szczęście do dziewczyn. - uśmiechnął się smutno. - Cześć, Jenny.
-Na razie, Nick.

Leżałam w wannie już dobre 30 minut. Myślałam. Raz o Niallu, raz o Nicku. Przykro mi było, że Jonas był przeze mnie smutny, ale ja nic nie poradzę na to, że nic do niego nie czuję. Aktualnie w moim sercu znajduje się miejsce na jedną osobę i jak na razie Niall wygrywa wyścig, którego nagrodą jestem ja. A z tego, co widzę Nick jest daleko daleko w tyle. Zerknęłam na telefon i jak się okazało siedziałam w wanie już ponad godzinę! Boże, już 19:40! Nie zdążę! Jak nic, nie zdążę! Wyszłam z wanny jak poparzona i owinięta ręcznikiem  zaczęłam grzebać w szafie w poszukiwaniu jakiejś odpowiedniej sukienki. Czemu nie wybrałam jej wcześniej?! W końcu odnalazłam moją ulubioną miętową sukienkę. Już chciałam się ubrać, gdy usłyszałam czyjeś chrząknięcie. Odwróciłam się i w drzwiach zobaczyłam zadowolonego Nialla. O Boże! Przecież jestem naga! Znaczy mam na sobie ten ręcznik, ale... Boże!
-Niall! Wyjdź stąd! - zaczęłam krzyczeć i zakrywać jak największą część ciała ręcznikiem. To naprawę baaardzo go rozbawiło. - Niall! - ponagliłam go.
-Ale podobają mi się widoki tutaj. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wiedząc, że nie wygram tej bitwy postanowiłam odpuścić i samej ruszyć swój tyłek i przenieść się z ciuchami i bielizną do łazienki po drodze oczywiście wyzywając pod nosem Horana od dupków, chamów itp. Po ogarnięciu się, byłam już gotowa na tą naszą randkę. Chociaż w sumie nie wiem, czy to jest randka. Cokolwiek by to nie było, byłam już wyszykowana. Wyszłam z łazienki. Blondyn leżał na moim łóżku ciągle się głupio uśmiechając. Wstał i podszedł do mnie. Pocałował mnie w policzek. - Pięknie wyglądasz. - wyszeptał mi do ucha, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Chłopak odsunął się ode mnie na małą odległość. - Chociaż w samym ręczniku podobałaś mi się jeszcze bardziej. - zaśmiał się. 
-Dupek! - walnęłam go w ramię. Minęłam go i wyszłam z pokoju. Zrobił to samo, co ja i już po chwili staliśmy pod moim domem. Zamknęłam dom i ruszyliśmy w stronę, którą wybrał Niall. Horan złapał mnie za rękę i delikatnie gładził moją dłoń swoimi palcami. - To ci w niczym nie pomoże. I tak cię nie lubię. - powiedziałam wiedząc, że ma zamiar załagodzić moją złość.
-I tak wiem, że mnie kochasz. - uśmiechnął się i pocałował w policzek, wywołując u mnie tym samym falę gorąca w całym ciele.

Doszliśmy do jakiejś restauracji po około 20 minutach. Podejrzewałam wszystkie możliwe opcje, jakie mogłyby się dzisiaj wydarzyć, ale w życiu nie pomyślałabym o tym, że Niall zabierze mnie do restauracji. Weszliśmy i od razu podszedł do nas jakiś chłopak, który na oko był w naszym wieku. 
-Wszystko gotowe? - spytał blondyn. 
-Tak. Były małe problemy, bo tata nie chciał się na początku zgodzić, ale wszystko jest w porządku, możecie iść. - uśmiechnął się do nas przyjaźnie. Kto to był? I skąd Horan go zna?
-OK, dzięki, Jim. Jesteśmy kwita. - odparł mój towarzysz i ruszyliśmy w stronę schodów. 
-Emmm... Niall, tam są windy. - wskazałam palcem na metalowe drzwi, które się rozsuwały. 
-Przykro mi, ale niestety musimy skorzystać ze schodów. - uśmiechnął się lekko. Jezu, on cały czas się uśmiechał. Nie wiem, co było tego powodem, ale domyślałam się. W końcu nigdy nie można mnie zobaczyć nagiej w samym ręczniku, paradującej po pokoju. Boże, to takie żenujące... Wspinaliśmy się w górę po schodach. Niestety nie byłam przygotowana na takie okoliczności i moje nogi odmówiły współpracy po trzech piętrach, które przeszłam na niesamowicie wysokich szpilkach. Na szczęście Niall zaoferował mi pomoc. No może "zaoferował" to złe określenie, bo to ja chciałam, żeby mnie wniósł na górę. Na szczęście chłopak mi nie odmówił. Wziął mnie "na barana". Przytrzymywał mnie swoimi silnymi dłońmi, które położył na moich udach, a ja mogłam się do niego bezkarnie przytulać. Schowałam swoją twarz w zagłębienie między jego szyją i ramieniem, i zatracałam się w zapachu jego perfum. Po tym jak dowiedziałam się, że Niall ma łaskotki na szyi, co jakiś czas muskałam ją moimi ustami, wywołując u niego falę śmiechu. Groził mi, że zaraz mnie zrzuci, ale byłam pewna, że tego nie zrobi. Po kilkuminutowej podróży na jego plecach w końcu dotarliśmy na miejsce. Chłopak otworzył przede mną drzwi. To, co zobaczyłam za nimi jest nie do opisania.


Okej, więc mamy rozdział 20. Starałam się go przedłużyć jak tylko mogłam. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Niestety zła wiadomość jest taka, że do 14 sierpnia nie ma mnie w domu i nie mam dostępu do Internetu. Także na ten czas mamy przerwę w blogu. Mam nadzieję, że wytrzymacie. Postaram się dodać coś od razu po moim powrocie. 
Do usłyszenia wkrótce! ;)

PS. Może więcej tych komentarzy pod rozdziałem, co? :*