poniedziałek, 24 lutego 2014

Chapter ten.

Jego dłonie na moich biodrach... Jego usta na moich... Nie potrafię powiedzieć, co czułam w tamtej chwili. Radość, szczęście, obrzydzenie... Obrzydzenie do samej siebie, że dałam mu się uwieść. W ciągu jednego dnia wybaczyłam mu moje cztery lata cierpień. Do tego nie powinno dojść. Działałam jak pod urokiem. Gwałtownie oderwałam się od jego pociągających ust. Spojrzał na mnie zdziwiony. Chyba nie spodziewał się takiego gestu z mojej strony. To dziwne, że przed chwilą prawie się na niego rzuciłam, a teraz tak po prostu się od niego odsuwam. Ja jestem dziwna i tyle. Położyłam swoje dłonie na jego klatce odpychając go od siebie, tym samym zmuszając go do trzymania swoich rąk przy sobie.
-Musisz już iść... - wyszeptałam. Założę się, że ledwo usłyszał te słowa. Nie potrafiłam spojrzeć w jego oczy. Wiedziałam, że jak po raz kolejny zatonę w jego tęczówkach, znowu będę miała ochotę go pocałować. A do tego nie może dojść jeszcze raz. Niall próbował się do mnie z powrotem zbliżyć, jednak cofnęłam się od jego dotyku. Westchnął głęboko.
-Janie...
-Po prostu odejdź. - przerwałam mu. Nie chciałam go słuchać. Chciałam o nim zapomnieć i o tym co się przed chwilą stało. Spojrzałam w jego oczy. Nie wiem, co się w nich kryło. Zdziwienie? Rozczarowanie? Smutek? Nie wiedziałam. Spuściłam głowę i zaczęłam kierować się w stronę domu. Nie odwracałam się. Próbowałam zgrywać silną. Słyszałam, jak mówi moje imię, żebym wróciła. Ale nie wróciłam. Chciałam, ale nie mogłam. Byłam zbyt zażenowana tym, co przed chwilą zrobiłam. Pocałowałam go! To nie powinno się nigdy wydarzyć. Jeszcze wcześniej mówił mi, że mamy być zwykłymi znajomymi, a ja rzuciłam się na niego. Małe kroki, tak? To nie był mały krok. Ja go przecież pocałowałam! Nie mogę uwierzyć, że naprawdę to zrobiłam. Weszłam do domu i oparłam się o drzwi. Zsunęłam się po nich i schowałam twarz w swoje dłonie. Nie wierzę... Nie wierzę, że jestem taka głupia. Przecież on jest moim największym wrogiem, moim koszmarem. Przez 4 lata byłam jego największym pośmiewiskiem. Przez 4 lata nie miałam ani chwili spokoju od jego obelg. A teraz nagle całuję się z nim na moim podjeździe. Na to wspomnienie uśmiecham się sama do siebie. Przejechałam palcem po moich ustach. Jeszcze czuję na nich Nialla. Jakie to było wspaniałe uczucie, gdy go pocałowałam. Nigdy nie czułam czegoś takiego i nawet nie wiem jak mam to nazwać. Ale to, co działo się w moim wnętrzu było czymś nieprawdopodobnym. I po raz kolejny zaprzeczam sama sobie. Jestem na siebie wściekła, bo pocałowałam Horana, ale jestem też z tego powodu szczęśliwa, bo to było świetne. Przecież to się nie trzyma kupy. Nagle usłyszałam mocne pukanie do drzwi. Podniosłam się z podłogi i niepewnie je otworzyłam. Zobaczyłam za nimi Nialla, który bez żadnych ceregieli wparował do mojego domu. Zamknął drzwi i przygwoździł mnie do ściany, łapiąc moją twarz w swoje dłonie. Robił to wszystko tak gwałtownie, że nawet nie zorientowałam się kiedy wbił swoje usta w moje. Całował mnie tak zachłannie... Swoimi biodrami naparł na moje, przez co wydałam z siebie cichy jęk. Oczywiście blondyn wykorzystał tą sytuację i językiem zaczął eksplorować wnętrze moich ust. Słodki Boże... Co to było za uczucie?! Gdy powoli zaczęło brakować nam tchu, Horan oderwał się ode mnie. Oparł swoje czoło o moje.
-Zawsze dostaję to, co chcę, Skarbie. - uśmiechnął się zadziornie. - Do jutra. - powiedział, składając na moich ustach krótkiego buziaka. I po prostu wyszedł z domu, zostawiając mnie zszokowaną i oniemiałą tym jego nagłym pocałunkiem.
*Perspektywa Niall'a*
Wyjąłem z lodówki kolejne piwo. Rozłożyłem się na kanapie i wróciłem do oglądania meczu. Przyjaciele namawiali mnie na wypad do klubu, ale jakoś nie miałem na to ochoty. To było dość dziwne. Przecież zawsze lubiłem chodzić do klubów. To był mój drugi dom. A dzisiaj wolałem obijać się na kanapie przed telewizorem. To przez to, co się dzisiaj wydarzyło? Nie no, niemożliwe, że to przez Jenny. To tylko zwykła dziewczyna, nikt więcej. Wiem, że coś w sobie ma, co mnie do niej przyciąga. Ale nie potrafię rozgryźć co to takiego. Ten zakład na początku wydawał się absurdalny, ale teraz to się nawet z niego cieszę. Będę mógł spędzać czas z Janie, a moi przyjaciele będą myśleli, że to chodzi o zakład. Szczerze to brakuje mi przyjaźni z brunetką. Przy niej zawsze byłem szczęśliwy... O nie, Horan! Nie bądź jakimś ckliwym mięczakiem! Muszę być twardy. Nie mogę okazywać słabości. Przeklinałem się w duchu, że w ogóle myślałem o takich rzeczach. Muszę się ogarnąć... Ale ten pocałunek był inny niż wszystkie. Nigdy nie czułem się tak dobrze, gdy całowałem jakąś dziewczynę. A dzisiaj to było naprawdę fajne. Jak to możliwe, że tak szybko zmieniłem zdanie na temat Janie?
Po jakimś czasie usłyszałem dzwonek. Wstałem leniwie z mojego siedzenia i otworzyłem drzwi do mieszkania. Zobaczyłem tam kogoś, kogo nie chciałem zobaczyć w swoim życiu już nigdy więcej.
Arthur...
-Horan, będzie kolejna akcja. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
Kurwa...


Na wstępie bardzo przepraszam za ten poślizg czasowy, ale miałam tak zawalony tydzień, że nie mogłam znaleźć czasu na napisanie nowego rozdziału. Z tego też nie jestem do końca zadowolona, ale nie chciałam, żebyście dłużej czekali. Kolejny postaram się dodać szybciej.
Może zostawicie po sobie więcej komentarzy, co? :*

EDIT: Dodałam postać Arthura do bohaterów. ;)

piątek, 14 lutego 2014

Chapter nine.

-Cześć. Chciałem pogadać. - powiedział niepewnie. Nie odpowiedziałam mu. Chociaż pewna część mnie chciała mu wybaczyć, to druga ciągle nienawidziła go za to, co zrobił. Złożyłam ręce na klatce piesiowej i czekałam, aż będzie kontynuował. Blondyn przeczesał palcami swoje włosy i westchnął głęboko. Wow, Horan stresuje się rozmową ze mną! Niemożliwe... - Słuchaj, Jenny. Byłem złym człowiekiem. Skrzywdziłem cię, wiem. Ale naprawdę chciałbym zakończyć tą naszą wojnę. Został nam ostatni rok szkoły, teraz są wakacje, więc może moglibyśmy się pogodzić. - powiedział i zaczął się do mnie zbliżać. Nie wiedziałam, czy mam się odsunąć, czy stać w miejscu. Odpowiedź przyszła sama, gdy moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i nie ruszyły się nawet o milimetr. Niall był już bardzo blisko. Wyciągnął rękę i wziął w uścisk moją dłoń. I wtedy poczułam coś, czego poczuć nie powinnam. Poczułam ten prąd, który przepłynął przez całe moje ciało. Poczułam motylki, które w moim brzuchu urządziły sobie niezłą imprezę. Poczułam jak mój oddech przyspiesza, chociaż i tak był szybki. To nieprawdopodobne jak szybko moje uczucia względem Horana się zmieniły. Jeszcze kilka dni temu nie chciałam go znać. A dzisiaj? Właśnie stoimy na chodniku przed moim domem. Trzymamy się za rękę i z pewnością wyglądamy jak para, która przeżywa kryzys w związku. - To jak? Wybaczysz mi? - spytał, a w jego głosie wyczułam nutkę nadziei. Staliśmy chwilę w ciszy. W końcu wyrwałam swoją dłoń z jego i odsunęłam się troszkę.
-Niall, ja czegoś nie rozumiem... Jeszcze kilka dni temu nienawidziłeś mnie, aż w końcu na imprezie ratujesz mnie przed policją. A teraz zachowujesz się jakby coś nas łączyło. Nie pojmuję tego... - spojrzałam w jego oczy i zatonęłam w jego niebieskich tęczówkach. Byłam jak zahipnotyzowana. Nie chciałam zrywać naszego kontaktu wzrokowego. To niemożliwe, żeby człowiek miał tak piękne oczy. W ogóle to nieprawdopodobne, że ten chłopak, który stoi przede mną, jest tak przystojny. Jakim prawem on w ogóle zwraca uwagę na dziewczynę taką jak ja. Czy on rzucił na mnie jakiś urok, że myślę o takich rzeczach? Nigdy wcześniej nie pomyślałabym o Niall'u w taki sposób. Serio, coś ze mną nie tak. Muszę iść do lekarza, najlepiej do psychiatry, bo inny mi raczej nie pomoże.
-Po prostu chce, żebyśmy znowu mieli ze sobą dobre kontakty. Żałuję tego, co się stało. Nie chcę, żebyś przeze mnie musiała tyle cierpieć. Pamiętam cię jako szczęśliwą i uśmiechniętą dziewczynkę. A kiedy zobaczyłem jak przeze mnie płaczesz zrozumiałem, że przeze mnie twoje życie było piekłem. Naprawdę mi przykro. To już się nie powtórzy. - blondyn spuścił głowę i zaczął tupać nogą. Stres go nie opuszczał nawet na sekundę.
-Niall, ja nie wiem, co mam o tym myśleć. Nie potrafię Ci od tak wybaczyć. To, co się działo przez ten czas za bardzo wdarło mi się w psychikę i nie wiem, czy dam radę ci zaufać... Z resztą jak miałyby wyglądać nasze relacje? Kim byśmy dla siebie byli? Kolegami z klasy? Przyjaciółmi? - to najbardziej mnie zastanawiało. Kim będziemy dla siebie... Jakie będą nasze relacje... Nawet nie wiem czy będę w stanie powiedzieć mu głupie "cześć" i uśmiechnąć się do niego szczerze. Bo ciągle będę miała wrażenie, że zaraz mnie wyśmieje. Najgorszą kwestią tego całego gówna jest zaufanie. Nie wiem, czy będę w stanie mu ponownie zaufać. Strach przed tym, że w pewnym momencie znowu zacznie mnie poniżać, nie opuszczał mnie na chwilę. To straszne, jak bardzo można się zrazić do człowieka. Tak bardzo chciałam, żeby znowu coś nas łączyło. Nawet nie żadna głupia przyjaźń, tylko coś więcej. To w jaki sposób działał na mnie jego dotyk mówiło samo za siebie, że darzę go uczuciem większym niż przyjaźń. Ale moja podświadomość podpowiadała mi, że coś tu jest nie tak. Ale starałam się ją uciszać.
-Może na razie zwykli znajomi. Zacznijmy małymi kroczkami. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Ale spróbujmy i dowiedzmy się, czy możemy wrócić do naszych dawnych relacji. Dajmy sobie szansę. - podszedł do mnie i dłonią otarł mój policzek. Zamknęłam oczy rozkoszując się jego dotykiem. Jezu, uwielbiałam sposób w jaki na mnie działał. Zbliżył się jeszcze bardziej. Mogłam poczuć jego oddech na mojej twarzy. Spojrzałam po raz kolejny w jego oczy. Niall zerkał co jakiś czas na moje usta. Tak bardzo pragnęłam go pocałować! Byłam ciekawa jak to jest poczuć jego ustach na moich. Chciałam tego, naprawdę tego chciałam! Horan oblizał swoje wargi i jeszcze bardziej zmniejszył odległość między naszymi ciałami. Drugą rękę położył na moim biodrze i przysunął mnie do siebie tak, że stykaliśmy się biodrami. Nie opierałam się. Jedyne czego chciałam w tej chwili, to pocałować te jego cholerne usta! Czemu on ciągle mnie nie pocałował?! Na co on czeka? Niall, ja się tu niecierpliwie! Blondyn spojrzał w moje oczy, czekając na moje pozwolenie. I wtedy nie wytrzymałam. Wplotłam palce w jego włosy i złączyłam nasze usta. Czułam jak się uśmiecha. Chyba oczekiwał takiej reakcji. Nic mnie w tej chwili nie obchodziło. Miałam w nosie to, że jeszcze wczoraj go nienawidziłam, że całkowicie mu nie ufam, że sąsiedzi będą gadać. Liczyła się tylko ta jedna chwila... Ten jeden pocałunek...



Znowu trochę krótki, ale nie mam weny ostatnio. A to coś na górze, to dzieło powstałe w poczekalni u dentysty, więc nie oczekujcie, że wymyśliłam coś super z ogromnym bólem zęba... A stwierdziłam, że przyda się tu jakiś mały prezent na walentynki. Mam nadzieję, że spędzacie je ze swoimi drugimi połówkami. A jak jej nie macie, to tak jak ja! Ja Was kocham, to Wam wystarczy :P
Podoba się pierwszy pocałunek "Nenny"? I hope so...
Kolejny może w przyszłym tygodniu, bo w końcu mam FERIE! <3

czwartek, 6 lutego 2014

Chapter eight.

Nie wierzyłam własnym oczom! Czy Niall właśnie mnie przeprosił?! Nie mogę w to uwierzyć. On na serio to napisał. Ale zaraz... Jeśli on myśli, że przekupi mnie jakimiś kwiatami to się grubo myli. Nie zamierzam wybaczyć mu tych 4 lat moich cierpień przez jeden bukiet. Ok, może to trochę zmieniło moje zdanie o Horanie, ale ciągle go nienawidzę. I w końcu jest tego świadomy. Jeszcze ta jego propozycja spaceru. Serio, Niall? Serio? Chcesz iść ze mną na spacer? A może później mi coś zrobi... Boże, ciągle widzę tylko czarne scenariusze. Mimo, że wciąż nie darzyłam go jakąkolwiek sympatią, to czułam, że mam ochotę go znowu zobaczyć. Nie wiem co było tego powodem, ale coś mnie do niego ciągnęło. Może to, że kiedyś byliśmy przyjaciółmi? Albo to, że jest bardzo przystojny? Nie ma co udawać przed samą sobą... Niall Horan mi się podoba. I tyle. Ale nadal nienawidzę go za krzywdę jaką mi wyrządził. Bo nie potrafię mu wybaczyć od tak. Musi się o to starać. Najbardziej zastanawia mnie fakt, dlaczego nagle się mną zainteresował. Jeszcze kilka dni temu szydził ze mnie na każdym kroku, a teraz zaprasza mnie na "randkę"? Nawet nie wiedziałabym jak nazwać to nasze niby spotkanie... Randka? Przyjacielskie spotkanie? Nie, tak tego nie nazwę. Nie jesteśmy przyjaciółmi i nimi już raczej nie będziemy. Chyba, że Horan naprawdę się zmieni. Bo nie mam zamiaru przyjaźnić się z takim człowiekiem, jakim jest Niall. Choć nie powiem, trochę pociąga mnie to jaki jest zły. Ale jednak uważam, że to nie jest dobry pomysł mieć przyjaciela-gangstera. A może z tym naszym odbudowaniem kontaktów chodzi o jakiś żart? Może jakiś zakład? Bo nie sądzę, żeby ktoś z dnia na dzień się tak zmienił. Z resztą nawet jak ze mną przebywał to był arogancki. Więc Niall to ciągle ten sam człowiek. Ale muszę dowiedzieć się, po co on to wszystko robi. A jest tylko jeden sposób, żeby się o tym przekonać...
-Wow! Skąd te kwiaty? - z przemyśleń wyrwał mnie głos Toma. Wziął to ręki bukiet i zaczął go oglądać.
-Yy... Od kolegi. - odpowiedziałam zmieszana. Nie powiem ci przecież, że od mojego największego wroga, bo i tak mi nie uwierzysz, Tom.
-Wydaje mi się, że to ktoś więcej. Zwykły kolega nie kupiłby takich kwiatów swojej koleżance. - drążył temat chłopak. No weź już skończ! Nie mam ochoty o tym rozmawiać.
-Zwykły kolega. Serio. - zerknęłam na zegarek. Właśnie wybiła 15, więc mogę w końcu uwolnić się od wścibskiego Toma. Mimo, że strasznie go lubiłam to czasem jego ciekawość mnie denerwowała. Ale był barmanem. Więc to chyba takie zboczenie zawodowe... - Koniec mojej zmiany. Do jutra! - uśmiechnęłam się i wyszłam z sali. Przebrałam się i wyszłam z lokalu nie zapominając o moich kwiatach. Szłam ulicami, a ludzie cały czas patrzyli się na mój bukiet. Oj tak, był piękny. Im dłużej trzymałam go w dłoni, tym bardziej mi się podobał. Po krótkim czasie doszłam do domu. Wzięłam wazon i wlewając do niego wody wstawiłam kwiaty. Boże, są naprawdę śliczne! Wzięłam je do swojego pokoju i postawiłam na biurko. Ciągle po głowie chodziło mi pytanie: dlaczego? No bo naprawdę nie wiem po co Niall kupił mi te kwiaty. No ok, chciał mnie przeprosić. Ale takie przeprosiny nic dla mnie nie znaczą. Napisać to i ja mogę wiele rzeczy. Chcę zobaczyć na własne oczy, czy on serio żałuje tego co robił.  Tylko rozmowa z nim pomoże mi wyjaśnić tą sprawę. Siedząc na łóżku moją uwagę przykuło czerwone pudełko na szafie. Były tam wszystkie moje wspomnienia z dzieciństwa. Zdjęcia, filmy, pamiętniki... Wszystko w jednym miejscu. Postanowiłam je obejrzeć. Wspięłam się na palce i zdjęłam karton. Siadłam na łóżko i zaczęłam szukać moich wspólnych zdjęć z Horanem. Mimo że go nienawidziłam, ciągle miałam nasze wspólne zdjęcia. Był wielką częścią mojego życia i nie potrafię o tym zapomnieć. Znalazłam pierwszą fotografię. Przedstawiała naszą dwójkę podczas moich 10 urodzin. Byliśmy uśmiechnięci i przytulaliśmy się. Tak bardzo lubiłam go wtedy przytulać. Ciekawe, czy jakby mnie teraz przytulił, czułabym tą samą radość, co kiedyś...
Ze zdjęciami zeszło mi się do wieczora. Nawet nie wiem, kiedy ten czas minął. Miło było powspominać stare, dobre czasy. Życie dziecka jest takie wesołe i beztroskie. A teraz? Teraz jestem już dorosła i mam tyle obowiązków i problemów, że szkoda gadać... Chciałabym wrócić do tamtych czasów. Moje dzieciństwo było wspaniałe. Miałam kochających rodziców, przyjaciela, co tylko chciałam. Nie martwiłam się niczym, żyłam chwilą. Jak byłam mała chciałam być dorosła. A kiedy jestem dorosła, to chcę być mała. Cóż za ironia... Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a. Wzięłam telefon do ręki i odblokowałam ekran. Serce zabiło mi mocniej, gdy zobaczyłam od kogo jest wiadomość.


Wstałam z łóżka i zeszłam po schodach. Nie wiem, co mnie do niego ciągnęło, ale chciałam go zobaczyć. Moich rodziców nie było jeszcze w domu, więc bez problemu mogłam gdzieś wyjść. Otworzyłam drzwi i wyszłam na dwór. Na podjeździe stał czarny samochód, a o jego bok opierał się blondyn. Jak zwykle wyglądał bardzo pociągająco. Boże, o czym ja myślę! Niepewnie podeszłam do jego samochodu.
-Czego chcesz? - spytałam i czekałam na jego ruch.



Trochę krótki, ale nie mogłam powstrzymać się z dodaniem. :3 Dziękuję za te komentarze! :* Nawet nie wiecie, ile radości mi tym sprawiliście. Liczę, że pod tym rozdziałem będzie ich jeszcze więcej. ;) Jeżeli uda mi się coś napisać to postaram się dodać następny rozdział w weekend, ale nic nie obiecuję, bo będę miała cały czas zawalony treningami. Kocham Was! See you soon! xx

poniedziałek, 3 lutego 2014

Chapter seven.

Obudził mnie silny ból głowy. Boże, nie wytrzymam. Czułem silne pulsowanie w jej środku. Kurwa, co się wczoraj stało?! Powoli otworzyłem oczy. Promienie, które wpadały do mojego pokoju, znacznie mi to utrudniały. Rozejrzałem się po pokoju. Ja jebie… na podłodze leżały ciuchy w sąsiedztwie z butelkami po wódce. Wszystko byłoby ok, gdyby obok moich nie leżały damskie ciuchy i bielizna. Spojrzałem na drugą stronę mojego łóżka i wtedy zobaczyłem dziewczynę. Była nago! Mój Boże, nic nie pamiętam! Przyjrzałem się jej dokładniej. Była brunetką i miała nawet zgrabne ciałko. Ha! Nawet po pijaku mam dobry gust! Poczułem nagłą potrzebę wypicia czegoś zimnego. Szybko pobiegłem do mojej kuchni. Uff… Dobrze, że mieszkam sam. Nie wiem, czy moich rodziców zachwyciłby widok mnie i jakiejś laski gołych i nawalonych w łóżku. Oczywiście, gdybym miał rodziców… Bo ci którzy się za nich podają, na pewno nimi nie są. No chyba że na papierku. Ale ja ich nie uznaję. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego! Wyjąłem sok z lodówki i wypiłem cały za jednym razem. Ale mnie, kurwa, suszy… Dawno nie miałem takiego kaca! Przecież mam mocną głowę i już od długiego czasu nie byłem porządnie pijany. Może tylko trochę podcięty. Co, do cholery, się wczoraj stało? Ostatnie, co pamiętam, to, że byliśmy całą paczką w parku i poszliśmy z Liam’em do dziewczyn… Kurwa, Jenny była na mnie wściekła i mnie nienawidzi… To przez to tak się nawaliłem? Niemożliwe, żebym tak się przejął tą laską. Nigdy nie przejmowałem się dziewczynami, a nagle zależy mi na Jenny… Nie! Horan, weź się w garść! Nie może zależeć Ci na Janie! Ale muszę jakoś wygrać ten zakład… Ale teraz nie mam najmniejszych szans. Ona wczoraj przeze mnie płakała, a ja myślę, że od razu wskoczy mi do łóżka. Ona nie jest taka łatwa jak ta, co leży w moim łóżku. Cholera, muszę się jej pozbyć. Ruszyłem do swojej sypialni. Wyjąłem z szafki bokserki i spodnie. Założyłem je na siebie i w tym samym momencie dziewczyna się obudziła. Spojrzała się na mnie i uśmiechnęła lekko.
-Musisz już iść. – wypaliłem od razu, bez zbędnego przywitania.
-Co? Jak to? – spytała zdezorientowana.
-No normalnie. Ubieraj się i spadaj. – powoli zacząłem się denerwować. No czego ona się spodziewała? Że będę czekał na nią ze śniadaniem i kwiatami? Albo że zjem z nią obiad? No to się chyba przeliczyła. Jedyną osobą, z którą mógłbym spędzić czas to Janie… Boże, co?! Nie mogę tak myśleć! Jenny jest nikim, tak samo jak ta dziwka, która nie chce się ode mnie odpierdolić!
-A…ale ja myślałam, że… może spędzimy jeszcze t…trochę czasu… - zaczęła się jąkać.
-Kurwa, po prostu spierdalaj, jasne? Mam ważniejsze sprawy na głowie. Nie mam ochoty się z tobą użerać…- syknąłem i popatrzyłem na nią zimnym wzrokiem. Dziewczyna powoli wstała i zaczęła się ubierać. Po chwili, gdy była już gotowa do wyjścia podeszła do mnie.
-Świnia! – i uderzyła mnie swoją dłonią w policzek. Zauważyłem, że jej oczy były zaszklone. Brunetka wybiegła z pokoju i trzasnęła drzwiami od mojego mieszkania. Wow… w ciągu niecałych 24 godzin płakały przeze mnie dwie dziewczyny… Chuj z tą dziwką, ale w związku z Jenny serio się przejąłem. Ciężko mi to przyznać, ale taka jest prawda. Muszę ją przeprosić, bo inaczej Malik będzie cieszył się z wygranej…

*Perspektywa Jenny*

To była moja najgorsza noc w życiu. Ile ja spałam? Godzinę? Dwie? Nie mam pojęcia, ale wiem, że tylko na chwilę byłam w stanie zmrużyć oczy. Całą noc płakałam. Miałam wrażenie, że moje życie to piekło. Chodzi mi tu oczywiście o Niall'a. Miałam go dość. Był najgorszą rzeczą, jaką mogłam spotkać w moim życiu. A teraz na dodatek nie potrafił się ode mnie odczepić. Jedynym plusem naszego wczorajszego "spotkania" było to, że w końcu powiedziałam mu, co o nim myślę. Może w końcu dotarło do niego to, że nie chcę go znać? Niestety za dwa miesiące będę musiała zobaczyć się z nim w szkole i spędzić z nim kolejny rok szkolny. Nie wiem, czy wytrzymam ten rok. Pomyślę nad przepisaniem się do innej szkoły, bo naprawdę nie mam ochoty być z nim w jednej klasie. Wstałam nad ranem. Postanowiłam zacząć szykować się do pracy. Założyłam czarne rurki, niebieski T-shirt i trampki. Nie miałam ochoty się jakoś szykować. Związałam włosy w kucyka i na rzęsy nałożyłam tusz. Zeszłam na dół. Na szczęście w kuchni nie było żadnego z moich rodziców. Pewnie jeszcze spali. Cieszyłam się, że nie widzieli mnie w takich stanie. Zaczęliby wypytywać mnie, czemu jestem taka zdołowana i zła. Nie chciałam z nimi o tym rozmawiać. Dla nich zawsze byłam, jestem i będę grzeczną, radosną córką. No i może pozostawmy to bez zmian. Swoją drogą wyjeżdżają z Londynu za tydzień i nie będzie ich przez 14 dni. Byłam zdziwiona, że zostawiają mnie samą z całym domem na głowie. Jednak mają do mnie wielkie zaufanie. Z resztą i tak nie zamierzam zrobić jakiejś wielkiej imprezy typu "Project x". Imprezy to nie moje klimaty. Z resztą źle się one dla mnie kończą. Ostatnio niestety musiałam spędzić większość wieczoru z Niall'em. Jezu, i znowu o nim myślę. Czy kiedykolwiek on w końcu opuści moje życie? Mam nadzieję... Zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. W pracy było naprawdę dobrze. Bałam się, że nie będę mogła się skupić przez dzisiejszą noc, ale okazało się, że praca mi pomogła. Zajęłam się wykonywaniem swoich obowiązków i całkiem zapomniałam o wczorajszych wydarzeniach. Zaczęłam zastanawiać się nad zachowaniem Katy. Przecież wiedziała, że nie chcę spędzać czasu z Horanem, a od razu poleciała z Liam'em całkowicie mnie olewając. Przyjaciółka nie powinna się tak zachowywać. Mogła chociaż spytać, czy się z tym zgadzam. A ona nawet się ze mną nie pożegnała. Mam do niej żal. Mam nadzieję, że chociaż ze mną o tym porozmawia i mi to wytłumaczy. W porze lunchu kawiarnia była pełna. Ledwo wyrabiałyśmy się z Rose w obsłudze klientów. Po fali ludzi zapanował spokój. Siedziałam właśnie przy barze. Piłam kawę i czytałam jakieś plotkarskie gazety, które pożyczyła mi jedna z dziewczyn z pracy. Mój spokój przerwał dzwonek pryz drzwiach oznaczający wejście kogoś do środka. Podniosłam wzrok i zauważyłam dostawcę kwiatów. Miał piękny bukiet czerwonych róż. Podszedł do lady i wyciągnął ze swojej torby jakieś papiery.
-Dzień dobry. Szukam... yy... Jenny Stinson. - uśmiechnął się życzliwie. Byłam zszokowana. Kwiaty dla mnie?
-Emm... To ja. W czymś pomóc? - spytałam. Kurcze, to przecież logiczne, że chce mi dać bukiet. Czasami się zastanawiam, czy nie powinnam zmienić koloru włosów na blond...
-Proszę tu podpisać. - wskazał mi palcem miejsce na kartce, gdzie miałam złożyć podpis. Od razu wykonałam jego polecenie, a on wręczył mi bukiet. - Ma pani szczęście. Nie każda kobieta dostaje takie bukiety. - uśmiechnął się. Odpowiedziałam mu tym samym. Dostawca pożegnał się i wyszedł, zostawiając mnie samą z kwiatami. Wzięłam je do rąk. Jejku, był piękny! Musnęłam róże nosem i zaciągnęłam się ich pięknym zapachem. Ale zaraz... Kto mi je podarował. Zaczęłam przyglądać się im dokładniej i zauważyłam białą, kopertę. Od razu ją otworzyłam i przeczytałam jej zawartość.


O kurde...



Przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj, ale to był najgorszy tydzień ever! A właśnie wróciłam ze studniówki siostry i dodaję szybko. Przepraszam, za błędy. Poprawie jutro. Następny może szybciej będzie. DZIĘKUJĘ ZA 1000 WYŚWIETLEŃ! KOCHAM WAS!