niedziela, 26 stycznia 2014

Chapter six.

No i nadszedł poniedziałek. Pierwszy dzień mojej pracy. Nie wiem czemu, ale nie cieszyłam się z tego. No może byłam troszkę podekscytowana. W końcu to moja pierwsza praca. Wcześniej nie czułam potrzeby, żeby sobie dorabiać. Ale skoro chcę wyjechać sama na wakacje, to muszę mieć na nie pieniądze. Rodzice z góry powiedzieli, że mi ich nie opłacą. Nie wiem czemu... Jestem jedynaczką, więc nie mają innych wydatków oprócz mnie. A może chcą, żebym się w ten sposób usamodzielniła? Możliwe. Wyłączyłam swój budzik, który wskazywał godzinę 8.20 i wstałam z łóżka. Zajrzałam przez okno. Był piękny, słoneczny poranek. Zapowiadała się śliczna pogoda. Z tej okazji postanowiłam założyć moją ulubioną, czarną sukienkę w groszki. Wiedziałam, że w pracy dostanę specjalny strój, ale później chciałam wybrać się z Katy na lody. Dziewczyna nie odzywała się do mnie wczoraj cały dzień. Co było strasznie dziwne. Ale mogę się założyć, że spędziła go z Liamem. Po ich randce w sobotę, lokowata była wniebowzięta. Czuję, że stworzą oni związek. Nie jestem z tego bardzo zadowolona, bo Payn to przyjaciel Nialla, więc nie jest to zbyt dobre towarzystwo dla Morgan. Ale ważne jest dla mnie jej szczęście. Nałożyłam delikatny makijaż. Muszę się w końcu jakoś prezentować. Jako kelnerka ważne będzie, żebym ładnie wyglądała. Gotowa zeszłam na dół. Zjadłam lekkie śniadanie i wyszłam z domu. Do kawiarni szłam niecałe 15 minut. Była jeszcze pusta. Weszłam na zaplecze i zauważyłam mojego szefa.
-Dzień dobry. - przywitałam mężczyznę uśmiechem. Miał ok. 30 lat. Był wysoki, wysportowany i całkiem przystojny. Widać, że o siebie dba.
-Dzień dobry. Ty jesteś Jane, tak?
-Tak, to ja.
-Dobrze, miło cię poznać. Rose bardzo cię chwaliła. Mam nadzieję, że mówiła prawdę. Idź do szatni, tam jest już reszta pracowników. Strój masz w szafce. Możesz zacząć pracować. - uśmiechnął się. Skinęłam głową i poszłam do szatni. Tam przywitałam się z Rose. Zapomniałam Wam chyba wspomnieć kim ona jest. To moja znajoma. Jest ode mnie rok starsza i to ona załatwiła mi tą pracę. Za co oczywiście bardzo jej dziękuję. Poszłam do łazienki przebrać się w mój roboczy strój. Składał się on z białej koszuli na krótki rękaw z dość głębokim dekoltem, nieco za krótkiej, obcisłej, czarnej spódnicy i granatowego fartuszka z logiem kawiarni. Całość prezentowała się całkiem dobrze. Chociaż nie byłam za bardzo zadowolona z długości spódnicy... Nie lubię chodzić w takich krótkich rzeczach. Chociaż Katy zawsze powtarza mi, żeby je zakładała, bo mam świetne nogi i figurę. Nie wierzę jej... Idealna nie jestem, więc nie mam się czym chwalić. Wyszłam z łazienki i udałam się na główną salę. Obok mnie znajdowała się lada. Reszta sali była wypełniona szklanymi, okrągłymi stolikami, przy których stały białe krzesła. Ściany były granatowo-białe. Wielkie okna od strony ulicy, pozwalały obserwować klientom piękny Londyn. Często przychodziłam do tego lokalu z Katy. Bardzo lubiłam spędzać tu czas, zwłaszcza dlatego, że serwują tu najlepszą kawę i ciasta w okolicy. Usiadłam na jednym z krzeseł przy ladzie. Nie było jeszcze żadnego klienta. W pewnym momencie na salę wyszedł jeden z pracowników.
-Rano zawsze świeci tu pustkami. Poczekaj aż będzie pora lunchu. Nie będziesz mogła się odpędzić od pracy! - zaśmiał się chłopak. Na oko wyglądał na starszego ode mnie. Był wysoki i umięśniony. Chyba jak każdy pracujący tutaj. Miał ciemną karnację. Wydaje mi się, że nie jest z Anglii.
-No to będę miała problem, bo wątpię, żebym ogarnęła wszystko w pierwszy dzień. - odparłam i uśmiechnęłam się lekko.
-Jestem Tom. - wyciągnął do mnie rękę. Odwzajemniłam jego gest.
-Jane.
-No to, Jane... Chyba trzeba ci wyjaśnić co i jak. - uśmiechnął się i zaczął mi dokładnie tłumaczyć na czym polega moja praca.
Zbliżała się godzina 15, czyli koniec mojej zmiany. Dzień zleciał mi bardzo szybko. Tak jak mówił Tom, w porze lunchu było mnóstwo ludzi. Ale dałam sobie radę. Ku mojemu zdziwieniu ta praca jest świetna. Poznaję wiele fajnych osób, wcale się nie męczę, no i najważniejsze - mam kawę i ciastka za darmo. Tak, to cieszy mnie najbardziej. Poznałam już wszystkich pracowników. Są naprawdę mili i pomocni. Wszystko mi wytłumaczyli.
Podczas przerwy zadzwoniłam do Katy. Dziewczyna od razu zgodziła się na spotkanie. Miała za chwilę przyjść do mnie do kawiarni, a potem we dwie miałyśmy iść na lody. Była już 15.05 więc postanowiłam się już zbierać. Poszłam do szatni przebrać się w moje ciuchy. Gdy pożegnałam się ze wszystkimi, wyszłam z szatni i zobaczyłam moją przyjaciółkę. Przytuliłyśmy się na powitanie i wyszłyśmy z lokalu.
-Lody i spacer po parku? - zaproponowałam.
-Tak! - ucieszyła się brunetka. Ruszyłyśmy w stronę budki, do której zawsze chodziłyśmy. Już po chwili kupiłyśmy sobie lody w naszych ulubionych smakach i poszłyśmy do parku.
-Katy, opowiedz mi co jest między tobą a Liam'em. Bo głowię się nad tym od wczoraj. - w końcu spytałam ją o tą sprawę. Już dawno chciałam poznać prawdę.
-Pamiętasz jak miałam mu powiedzieć, że strasznie mi się podoba i takie tam? - spytała. Pokiwałam głową. - No więc, stwierdziłam, że z tym zaczekam. Od piątku widujemy się codziennie i wszystko idzie w dobrym kierunku. Doszłam do wniosku, że to on powinien zrobić pierwszy krok. - powiedziała mi i uśmiechnęła się do mnie.
-Masz rację. Dobre posunięcie. To facet musi się starać. - odpowiedziałam jej z uśmiechem. Katy dobrze postępuje. Jeśli Liam będzie chciał czegoś więcej, to sam o to zadba. Chociaż już widać, że coś z tego będzie.
Usiadłyśmy na jednej z ławek i dalej kontynuowałyśmy naszą rozmowę. Dowiedziałam się wielu szczegółów o Paynie i jego paczce. Liam wydaje się być fajny, ale do reszty bandy Horana ciągle nie jestem przekonana. Katy na szczęście ma do czynienia z samym Paynem, więc nie muszę się o nią martwić. Opowiedziałam przyjaciółce o odwiedzinach Nialla, o zgodzie z Nickiem i pierwszym dniu w pracy. Strasznie zainteresowała ją wizyta Horana u mnie w domu. No ale nie potrafiłam jej tego wyjaśnić.
Robiło się coraz ciemniej. W pewnym momencie usłyszałyśmy jakieś głośne śmiechy. W niewielkiej odległości od nas stała grupka kilku osób. Nie byłam pewna co robili, ale na pewno mieli świetny ubaw.
-Jane, to nie jest przypadkiem Niall, Liam i reszta? - spytała lokowata.
-Nie wiem. Mam nadzieję, że nie. - odpowiedziałam i w tym samej chwili dwie postacie z grupki zaczęły się do nas zbliżać. Wtedy byłam już w 100% pewna, kto to.
*Perspektywa Nialla*
Siedzieliśmy całą paczką w barze. Wszyscy mieli dobre humory, zwłaszcza Liam. Nie wiem, czy przypadkiem coś nie stało się między nim a tą jego nową laską. Może został u niej na noc? Chociaż nie, to nie możliwe. Ta dziewczyna przyjaźni się z Jane, czyli jest za grzeczna na takie sprawy. Swoją drogą, zastanawiam się czemu Liam podrywa właśnie ją. Przecież fajna to ona nie jest. No ale ciałko ma ładne.
-A ty, Niall? Idziesz z nami? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Louisa.
-Gdzie? Sorry, zamyśliłem się. - odparłem rozkojarzony.
-Uuuu... Czyżby nasz Niall się zakochał? A wybranką jego serca została Jane? - zaśmiał się Zayn.
-Pierdol się. Chcę po prostu wygrać zakład. Wkurza mnie to, że będę musiał grać przy niej grzecznego chłopca, bo inaczej się do niej nie zbliżę. Jest zbyt sztywna. - warknąłem. Chyba wszyscy zdziwieni byli moją reakcją. Normalnie bym się zaśmiał, ale dziś nie miałem ochoty na żarty. Kurwa, zachowuję się jak baba z okresem.
-To idziemy do parku? - spytał Harry.
-Jasne. - rzuciłem i wypiwszy swoje piwo wyszliśmy z lokalu.
Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Zajęliśmy nasze standardowe miejsce. Dopiero tam poprawił mi się humor. Oglądanie wygłupów Harry'ego i Louisa było najlepszym kabaretem jaki mógłbym widzieć. Co chwila wybuchaliśmy, z siedzącą obok mnie Perrie, głośnym śmiechem. W pewnym momencie Liam przerwał całą sytuację.
-Ej, patrzcie kto tam siedzi. - wskazał brunet na jedną z ławek. I od razu poznałem jedną z dwóch dziewczyn. Uśmiech sam wtargnął mi na usta.
-Wow, Jane w sukience? No nie powiem, figurę to ona ma. - powiedziała Perrie. Czyżby moja przyjaciółka jej zazdrościła? Chyba nie ma czego. Sama miała wszystko tam, gdzie trzeba.
-Dobrze się składa, że ma sukienkę. Szybciej się do niej dostanę. - zaśmiałem się, a resztą zareagowała tak samo. - Liam, chodź. Zdaje mi się, że Jane ma towarzystwo, którym ty się chętnie zajmiesz. - Liam oczywiście się zgodził. Ruszyliśmy w stronę dziewczyn. Zauważyłem, że Jane od razu się spięła, gdy nas dostrzegła. Rozmawiała o czymś z przyjaciółką. Chyba chciała iść.
-Witam, panie. - uśmiechnąłem się. Dobra, trzeba włączyć tryb grzecznego chłopca. Nienawidzę tego.
-Hej. - przywitała się dziewczyna w lokach. Jane nawet na nas nie spojrzała. Odwróciła wzrok w inną stronę.
-My się chyba nie znamy. Jestem Niall. - wyciągnąłem rękę w stronę brunetki.
-Katy. - odparła z uśmiechem i przeniosła swój wzrok na Liama. Ten zbliżył się do niej i wyszeptał coś na ucho. Katy zaśmiała się.
-To my lecimy. Na razie. - Liam złapał dziewczynę za rękę i poszli gdzieś razem. Zostałem sam na sam z Jane. Ale tylko na chwilę. Dziewczyna od razu wstała i ruszyła w stronę swojego domu. Usłyszałem śmiech mojej grupy. Wszystko obserwowali. Odwróciłem się do nich i pokazałem im środkowy palec. Niech się ode mnie odpierdolą. Zacząłem iść za Jane. Dziewczyna powoli przyspieszała. W pewnym momencie miałem dość całej tej sytuacji. Złapałem ją za rękę, by odwróciła się w moją stronę.
-Nie uważasz, że to jest głupie? - spytałem ciągle trzymając ją za rękę. Chciała ją wyrwać, ale jej na to nie pozwoliłem.
-Puść mnie. - wyszeptała ciągle na mnie nie patrząc. Złapałem jej podbródek i podniosłem jej twarz, tak by w końcu na mnie patrzyła. Dziewczyna miała zaszklone oczy. Była taka bezbronna. To przeze mnie płacze?
-Czemu przede mną uciekasz? - spytałem najbardziej łagodnym głosem jaki potrafiłem z siebie wydobyć.
-Jeszcze pytasz? Jesteś moim największym koszmarem, prześladujesz mnie każdego dnia w szkole, stałam się tam największym pośmiewiskiem, wszyscy traktują mnie jak śmiecia, nie mam ochoty tam wracać i to wszystko przez ciebie. A teraz, gdy mamy wakacje i liczyłam, że Cię nie spotkam, bo chciałam w końcu poczuć się wolna od tych wszystkich obelg, które do mnie kierujesz, widuje cię codziennie. I nie wiem, co chcesz osiągnąć przez to, że się ze mną spotykasz. To jakiś żart? Czy dzień pomocy zwierzętom? Mam cię dość, Niall! Nienawidzę cię, przez to co mi zrobiłeś! Po prostu cię nienawidzę! - wykrzyczała mi to prosto w twarz, płacząc przy tym jak dziecko. Puściłem jej rękę i pozwoliłem jej odejść. Jane od razu pobiegła w stronę domu. Patrzyłem jak się oddala. Byłem wściekły. Nie wiem dokładnie na co i dlaczego, ale czułem złość rosnącą we mnie. Walnąłem z całej siły pięścią w drzewo. Musiałem dać upust swoim emocjom. Pierwszy raz się tak czułem. A powód był mi nieznany. Czy zależało mi na Jane? Nie, to niemożliwe. To tylko jeden zakład, który wygram. Zawsze dostaję to, co chcę. I tym razem będzie tak samo. Po trupach do celu... Postanowiłem wrócić do moich przyjaciół. Patrzyli na mnie jak na dziwaka. Nie odezwali się tylko czekali na mój ruch.
-Idziemy do klubu. - powiedziałem i od razu ruszyłem do naszego ulubionego miejsca.


Następny prawdopodobnie za tydzień. Za dużo mam ostatnio nauki, żeby coś pisać... :/ Dziękuję za ponad 800 wejść! Jesteście niesamowici! :* Ale... KOMENTARZE... Czemu ich tak mało? Nawet jeśli Wam się coś nie podoba, napiszcie o tym. Liczy się dla mnie KAŻDA opinia.
Have a nice Monday! :*

wtorek, 21 stycznia 2014

Chapter five.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Serce momentalnie zabiło mi szybciej. Nie chciałam go widzieć, zwłaszcza po wczorajszej imprezie. Jego zachowanie było karygodne.
-Cześć, Jane. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nie szczerz się tak do mnie! Nie lubię cię, nie widać? Co z tego, że nie słyszał moich myśli, ale miałam ochotę tak na niego powrzeszczeć. To był mój taki upust złości.
-Cześć, Nick. - odpowiedziałam w końcu zimnym tonem i odwróciłam wzrok. Nie mam najmniejszej ochoty na niego patrzeć. Wczoraj nie dość, że zaciągnął mnie w miejsce tamtej bójki, to zostawił jak tylko przyjechała policja. Nie uzyskałam od niego żadnej pomocy, bo ten od razu uciekł. Tchórz... A na dodatek byłam skazana na towarzystwo Horana. Ughh, nie dobrze mi się robi na wspomnienie tego blondyna. I ta jego "obietnica". Aż mi ciarki przeszły po plecach. Zaczęłam wykładać swoje zakupy na taśmę. Wow, trochę się ich nazbierało. No ale cóż, może dam radę donieść je do domu.
-Jane, słuchaj, musimy porozmawiać. Chciałbym cię przeprosić za tamten wieczór. - zaczął brunet. Nie chciałam go słuchać, dlatego go olałam. Niech wsadzi sobie te przeprosiny głęboko. Odkręciłam się do niego plecami, włożyłam do ucha słuchawkę i włączyłam muzykę. Stał w ciszy, chyba rozumiejąc, że nie chcę jego przeprosin. W końcu dobiegła moja kolej do kasy. Kasjerka, młoda brunetka z piwnymi oczami, ciągle zerkała w stronę Nicka. Oo... Chyba wpadł jej w oko. No nic, życzę im szczęścia. Może w końcu się ode mnie odczepi. Po podliczeniu wszystkich zakupów, zapłaciłam daną kwotę. Dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała, jej głównym punktem zainteresowania był mój znajomy. Wzięłam swoje zakupy i wyszłam z marketu. Kurcze, te torby są naprawdę ciężkie. Westchnęłam pod nosem. Czeka mnie długi powrót do domu. Szłam już chodnikiem, gdy ktoś do mnie podbiegł. Zerknęłam w bok, sprawdzając, kto zaszczycił mnie swoim towarzystwem. O Boże... Nick stanął przede mną zagradzając mi drogę.
-Jane, wiem, że nie chcesz mnie słuchać, ale daj mi szansę cię przeprosić. Nawaliłem wczoraj, wiem, ale naprawdę tego żałuję. Alkohol miesza mi w głowie. Jeszcze raz cię przepraszam. Możemy zacząć naszą znajomość  od nowa? - spytał, a w jego oczach widać było skruchę. Może on ma rację... Alkohol często jest przyczyną niekontrolowanych zachowań. A teraz widzę, że trzeźwy jest naprawdę miły. No i żałuje swoich czynów. Może powinnam dać mu jeszcze jedną szansę. Każdy chyba ma prawo ją uzyskać, nie?
-Dobra, powiedzmy, że ci wybaczam. - uśmiechnęłam się lekko do chłopaka i próbowałam go wyminąć. Jednak ten wciąż nie chciał mnie przepuścić. - Ale teraz, serio, chciałabym iść do domu. Możesz się przesunąć? - spytałam. Ten po raz kolejny posłał mi swój szeroki uśmiech.
-Pod jednym warunkiem. - zrobił dziwną minę, na którą ja wybuchnęłam śmiechem.
-Jakim? - przewróciłam oczami.
-Dasz się odprowadzić do domu.
-Po co? Żebyś wiedział gdzie mieszkam i nachodził mnie po nocach nie dając spokoju? - zaśmiałam się. Chłopak zareagował tak samo. - Dobra, jeden jedyny raz możesz mnie odprowadzić. Ale tylko dlatego, że mam ciężkie torby z zakupami i pomożesz mi je zanieść. - tym razem ja posłałam mu uśmiech. Chłopak niechętnie wziął torby i razem ruszyliśmy do mnie. Droga minęła nam na ciągłym śmiechu. Nick to naprawdę fajny gość. Byłby moim dobrym przyjacielem. Oczywiście nikim więcej. Doszliśmy do mojego domu po jakiś 15 minutach. Zauważyłam że przy podjeździe stoi jakiś samochód. Wydawało mi się, że skądś go znam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Ehh, pewnie mama znowu zaprosiła swoje przyjaciółki na plotki. Stanęłam przed chodnikiem prowadzącym do mojego domu.
-To tutaj. - powiedziałam. - Dzięki, że pomogłeś mi z tymi zakupami. Sama nie dałabym rady. - uśmiechnęłam się do bruneta.
-Cała przyjemność po mojej stronie. - odparł i wręczył mi zakupy. - Słuchaj, tak sobie myślę... - zaczął niepewnie. Był chyba jakiś zdenerwowany.
-Nooo...?
-Może dałabyś mi swój numer? Bo wiesz... Może byśmy gdzieś wyskoczyli na jakąś kawę czy coś? - spytał. Zastanawiałam się chwilę.
-No ok. Daj mi swój telefon to się wpisze. - szybko podał mi swoje urządzenie, a ja wystukałam swój numer.
-Dzięki. Odezwę się niedługo. To pa. - zadowolony udał się już do domu.
-Pa, Nick. - powiedziałam już chyba bardziej do siebie, bo wątpię, żeby chłopak usłyszał moje pożegnanie. Wzruszyłam ramionami i weszłam do domu.
-Mamo, wróciłam! - krzyknęłam do rodzicielki i poszłam do kuchni, aby zostawić zakupy. Ułożyłam torby na szafce. Po chwili do pomieszczenia weszła moja mama.
-Dobrze, dziękuję. Zostaw te zakupy i idź do swojego pokoju. Masz gościa. - odpowiedziała. Ruszyłam do pomieszczenia, które wskazała moja mama. Weszłam tam i zamarłam. Na moim łóżku zadowolony leżał Niall. No chyba mi się to śni. Z szoku otworzyłam buzię. Co on tu, kurcze, robi?! Po raz kolejny dzisiejszego dnia przeżyłam szok. Najpierw Nick, teraz Niall. Towarzystwo Nicka jeszcze zniosłam, ale Horan. O nie, to już nie jest na moje nerwy. Zamknęłam drzwi, żeby mama nie słyszała jak się kłócimy. Wiedziałam, że będziemy się kłócić. Bo innej rozmowy między nami sobie nie wyobrażałam.
-Czego chcesz? - wysyczałam przez zęby. Blondyn wstał z łóżka i zaczął się do mnie zbliżać. Nie miałam nawet jak się ruszyć, bo moje nogi odmówiły posłuszeństwa.
-Witaj, Janie. Ciebie też miło widzieć. - zbliżył swoją twarz do mojej i chciał mi dać buziaka w policzek. Na szczęście w odpowiednim momencie odwróciłam od niego twarz. Chyba był trochę zdziwiony. Mówiłam, że Ci się nie poddam, Horan!
-Czego chcesz? - po raz kolejny zadałam to samo pytanie, tym razem bardziej ostro. Chłopak odsunął się ode mnie i zaczął rozglądać się po moim pokoju.
-Przyszedłem porozmawiać. - odpowiedział spokojnie.
-Przepraszam, czy ja dobrze słyszę? Ty chcesz ze mną porozmawiać? Nie wierzę! - zdziwiłam się i wybuchnęłam drwiącym śmiechem. Oj, zapomniałam, że blondyn nie lubi takiego zachowania wobec jego osoby. Ale szczerze? Miałam to w nosie. Jednak chłopak tego nie zignorował. Szybko do mnie podszedł i przygwoździł mnie do ściany. Po raz kolejny czułam na sobie jego oddech i po raz kolejny przeszedł mnie przez to dreszcz.
-Słuchaj, skarbie. Nie wiem, czy zapomniałaś, ale mówienie do mnie takim tonem mnie w chuj wkurwia. Więc daruj sobie zgrywanie przede mną takiej odważnej. - spojrzał mi głęboko w oczy, z których kipiała złość.
-Nie boję się ciebie, Horan. Ani Ciebie, ani twoich gierek. Na mnie one nie działają. - odparłam z pogardą.
-Jeszcze się przekonamy. Ja zawsze dostaję to, co chcę.
-Nie tym razem. - uśmiechnęłam się do niego. Wiedziałam, że jego cierpliwość się kończy. Ale jakoś w ogóle się tym nie przejmowałam. Kiedyś sikałabym ze strachu, a teraz? Nie wiem, co zmieniło się przez tą noc, ale czułam, że to dobra zmiana. Może to przez to, że zaczęły się wakacje a razem z nimi nowy etap w moim życiu. Nie wiem, ale podobało mi się to. Po jakimś czasie, gdy tak staliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy z nienawiścią, Niall w końcu się ode mnie odsunął. Podszedł do mojego biurka i zaczął przeglądać zdjęcia, które były przyczepione do ściany.
-Słyszałem, że od poniedziałku będziesz pracować w tej kawiarni na rogu. - zaczął rozmowę, jakby do niczego przed chwilą nie doszło. Albo dobrze ukrywa emocje, albo humor zmienia mu się jak u kobiety w ciąży. W ogóle nie zwrócił uwagi, że ja ciągle stoję jak wryta. Dopiero po chwili wydobyłam z siebie głos.
-Skąd to wiesz? - spytałam.
-Mam swoje układy i mam swoich ludzi. Przede mną nie ukryjesz niczego. - wiedziałam, że się uśmiecha mimo tego, że stał tyłem do mnie. Oderwał od ściany jedno zdjęcie. - Ładnie tu wyszłaś. Taka uśmiechnięta.
-Czy ty właśnie powiedziałeś mi komplement? - zdziwiłam się. Ten szybko się odwrócił i posłał mi to swoje lodowate spojrzenie. Stłumiłam swój śmiech, gdy zobaczyłam jak śmiesznie marszczy brwi.
-Z czego się śmiejesz? - spytał zdezorientowany.
-Z niczego. - odpowiedziałam. Nie powiem ci przecież, że z ciebie, bo znowu przybijesz mnie do tej ściany.
-Wezmę je sobie na pamiątkę. - powiedział i schował moje zdjęcie do swojej czarnej skóry. Mimo, że było bardzo ciepło, on i tak miał ze sobą swoją kurtkę. Jak jakiś gangster...
-Po co ci moje zdjęcie?
-Żebym mógł na nie patrzeć, jak będę się pieprzył z jakąś laską i wyobrażać sobie, że to ty. - uśmiechnął się do mnie zadziornie. Myślałam, że zaraz zwymiotuję. To co powiedział było obrzydliwe. Podszedł do mnie znowu zbyt blisko.
-Do zobaczenia, Janie. - wyszeptał mi do ucha i złożył pocałunek na moim policzku. Po tym co powiedział nie miałam nawet siły odwrócić głowy i mu zabronić. Stałam tam jak jakiś słup. Jak dziewczyny mogą lecieć na taką świnię jaką jest Horan? Przyznaję, czasami jest w nim coś, co działa nawet na mnie, ale... Nie! On na mnie nie może działać! Nie mogę oddać się jego urokowi! Ale jak spojrzę w te jego niebieskie oczy to czuje, że... Nie! Jane, skończ! On jest zwykłym chamem i prostakiem. Muszę o nim zapomnieć! Ale jak mam o nim zapomnieć, kiedy ciągle czuje jego usta na swoim policzku? I to, że mówi na mnie Janie. Tylko on zawsze tak do mnie mówił. Boże, zaprzeczam sama sobie... Najlepiej będzie jak zapomnę o tej całej sytuacji... Przyłożyłam dłoń do policzka, na którym odbiły się usta blondyna. Niby jest arogancki, chamski i obrzydliwy, ale czasami potrafi być miły. Pamiętam te czasy, kiedy był moim przyjacielem. Może Horan nie zmienił się aż tak bardzo? Może gdzieś w środku kryje się stary, dobry Niall? Nie wiem, ale chciałabym go znowu odzyskać...


Z powodu dzisiejszej wygranej piłkarzy ręcznych, która spowodowała poprawę mojego humoru z dobrego na bardzo, bardzo dobry, postanowiłam dodać nowy rozdział już dzisiaj! Kocham tych facetów! Takich emocji podczas meczu nie czułam już dawno! <3
Z resztą obiecałam Wam, że dodam wcześniej. ;)
Dziękuję bardzo za miłe komentarze :* Mimo że ciągle jest ich mało :( nie wiem czemu, ale naprawdę proszę o Wasze opinie. To dla mnie BARDZO ważne. Mam nadzieję, że mogę na Was liczyć i pod tym postem będzie ich więcej ;)
Następny rozdział może pojawi się w weekend. Mam go po części już napisany, ale nie wiem czy uda mi się go dokończyć. Mat-geo mnie kiedyś wykończy ;/
Do następnego! :*

sobota, 18 stycznia 2014

Chapter four.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Jechaliśmy już dobre 15 minut. Nie wiedziałam, gdzie jedziemy. Drogi były puste, co było całkiem normalne, zważając że był środek nocy. Wyjeżdżaliśmy za miasto. Gdzie my jedziemy?! Chciałam o to spytać, ale wolałam zachować ciszę. Nie chciałam z nim rozmawiać. W mojej głowie ciągle jak echo brzmiały słowa blondyna. "Jeszcze będziesz moja". Co on znowu planuje? Czy on chce ze mną współżyć? Horan znany był ze swoich przygód na jedną noc. Zawsze wykorzystywał dziewczyny, a potem o nich zapominał, jakby nic się nie stało. Robił im nadzieję i gdy już dostał to czego oczekiwał, zostawiał je. Tylko czemu ja mam być jego kolejną "zdobyczą"? Nie rozumiem tego. Jeszcze kilkanaście godzin temu mnie nienawidził, a teraz? Chce się ze mną przespać? Nie, to nie możliwe. Coś mi tu śmierdzi. Muszę się tylko dowiedzieć co. A może to kolejna jego zemsta? Ale, kurcze... Za co on chce się na mnie mścić? Sam zaczął tą całą nienawiść między nami. Przecież kiedyś byliśmy dla siebie tacy bliscy. Pamiętam, jak powtarzał mi, że będziemy przyjaciółmi na zawsze. Ehh, zabawne... Jego obietnice były niczym. Ale czemu się przestaliśmy przyjaźnić? Pamiętam rozwód jego rodziców. Mieliśmy wtedy 14 lat. Strasznie to przeżywał, zwłaszcza zdradę jego matki. Nie mógł sobie z tym poradzić. Ale miał moje wsparcie. Zawsze go pocieszałam, pomagałam mu. Po sprawie rozwodowej trafił do ojca. I wtedy to się zaczęło. Jego zmiana. Nie poznawałam go, stał się arogancki, odpychający. Nie był tym samym chłopakiem, którego znałam. Powiedziałam mu to i wtedy nasza przyjaźń się skończyła. Zaczął mnie wyzywać, poniżać. I zostało mu to aż do dzisiaj. Przez te 4 lata musiałam wytrzymywać jego obelgi. I po tych 4 latach nagle staje się miły i mnie podrywa. Nie rozumiem. On naprawdę ma jakieś problemy psychiczne.
Przez ten cały czas wpatrywałam się w krajobraz za szybą samochodu. Całkiem opuściliśmy Londyn i jechaliśmy jakimiś pobocznymi uliczkami. Zaczęłam się bać. A co jeśli on mnie gdzieś wywozi? A co jeśli zamknie mnie gdzieś w jakimś domku w lesie i będzie przetrzymywał? A co jeśli zgwałci mnie i porzuci gdzieś w krzakach? O nie... Moje serce przyspieszyło swoje bicie. Strach rósł z sekundy na sekundę. Boże, błagam, niech to będzie tylko zły sen. Nagle zauważyłam, że zwalniamy. Czyli to tu zamierza mnie zostawić? Niall zjechał na pobocze, na którym stał już inny samochód. Zatrzymaliśmy się.
-Wysiadaj. - powiedział oschle. Spełniłam jego polecenie i opuściłam pojazd bez jakichkolwiek sprzeciwów. Zauważyłam, że przy drugim samochodzie stoi Katy i Liam. Chłopak stał oparty o samochód, trzymając dziewczynę za biodra i przyciskając ją do siebie. Namiętnie się całowali. Fuj, to było... okropne. Jak ona mogła mu na to pozwolić.
-Ekhem. - odchrząknął Niall, a para natychmiast się od siebie odsunęła. - Wy dwie, wsiadajcie do samochodu. - rozkazał. Po co kazał mi wysiadać z samochodu, skoro po niecałej minucie każe mi znowu do niego wsiadać? Człowieku, zastanów się zanim coś powiesz.
-Zadzwonię jutro. - uśmiechnął się do niej Liam i pocałował dziewczynę raz jeszcze. Ona wyszczerzyła się do niego i podeszła do mnie. Widać było, że jest wniebowzięta. Przytuliła mnie i wsiadłyśmy obie do auta.
-Boże, Jenny... Mam Ci tyle do opowiedzenia. Ten wieczór był wspaniały! - przeżywała lokowata.
-Dobrze, że chociaż ty się dobrze bawiłaś. Ja niestety nie miałam fajnego wieczoru. Ale o tym powiem ci później. - odparłam i do samochodu wszedł Horan. Wcześniej odbył krótką rozmowę z Paynem. Chłopak odpalił samochód i ruszyliśmy z powrotem do miasta.
Pod naszym domem byliśmy po ok. 30 minutach. Cała droga minęła w ciszy, która po jakimś czasie była dla mnie uciążliwa. Ale nie miałam zamiaru się przełamać i odezwać. Katy chyba usnęła na tylnej kanapie, Niall prowadził, a ja po raz kolejny byłam pogrążona w myślach. Pod moim domem obudziłam przyjaciółkę. Szybko wyszłyśmy z samochodu. Gdy miałam zamykać drzwi, odezwał się blondyn.
-Nie chcesz mi czegoś powiedzieć? - spytał, oczekując podziękowania.
-Ach tak, zapomniałam. - uśmiechnęłam się do niego sztucznie. - Mam nadzieję, że nie zobaczymy się więcej w te wakacje. - dodałam z pogardą w głosie.
-Nie byłbym tego taki pewien. - po raz kolejny posłał mi ten jego uśmiech. - Na razie, Skarbie. - wysłał mi buziaka. Zamknęłam drzwi jego pojazdu i pobiegłam pod drzwi mojego domu, przy których czekała śpiąca Katy. Otworzyłam je kluczem i miałam wchodzić do mieszkania, ale postanowiłam się obejrzeć na chłopaka. Widziałam jego szeroki uśmiech na twarzy. Mrugnął do mnie okiem i odjechał. Westchnęłam głośno, mając serdecznie dosyć tego osobnika. Pokierowałyśmy się z moją przyjaciółką do mojego pokoju. Wszyscy domownicy już spali. Przebrałyśmy się w pidżamy i położyłyśmy na łóżko. Katy zasnęła od razu. Ja też już miałam iść spać, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a w moim telefonie. Był od nieznanego numeru. Otworzyłam wiadomość.
"To był interesujący wieczór, prawda? ;) Mam nadzieję, że spędzę ich z Tobą więcej. Słodkich snów. Niall xx"
Rzuciłam telefon na podłogę. Czy on da mi święty spokój?! Mam nadzieję, że tak, bo nie mam zamiaru znosić go przez całe wakacje.
Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do pomieszczenia. Byłam zła na siebie, że przed snem nie zasłoniłam okien. Przekręciłam się, aby sprawdzić czy Katy nadal śpi. Oczywiście, że ciągle pogrążona była w śnie. Wstałam z łóżka i udałam się do kuchni po jakieś picie. Na pewno moja przyjaciółka ucieszy się z czegoś do wypicia. Założę się, że będzie miała kaca, bo wczoraj nie należała do trzeźwych. Z powrotem poszłam do pokoju. Dziewczyna już nie spała.
-Boże, jak dobrze, że masz picie! - ucieszyła się. Podałam jej sok pomarańczowy, a ta od razu wypiła co najmniej połowę. - Wow, co za ulga. Dzięki. - uśmiechnęła się do mnie. Odpowiedziałam jej tym samym.
-Ty mi nie dziękuj, tylko opowiadaj mi co działo się między tobą a Liam'em. - powiedziałam i usiadłam na łóżku, wyczekując odpowiedzi od przyjaciółki.
-To między nami coś się działo?! - spytała się Katy.
-No nie mów, że nie pamiętasz! - zdziwiłam się.
-Na serio, nic nie pamiętam. Za dużo wypiłam. A Ty coś widziałaś?
-Tylko to, jak lizaliście się przy samochodzie. Katy, jak mogłaś doprowadzić się do takiego stanu?! - zdenerwowałam się. Upiła się i całowała z facetem. Nie ma to jak inteligencja Katy Morgan...
-Po prostu chciałam się zabawić. Nie wiedziałam, że to się skończy aż tak. Ale z drugiej strony... Całowałam się z Liam'em! To musiał być najlepszy wieczór ever! - ekscytowała się dziewczyna. Nie miałam siły tłumaczyć jej tego, że postąpiła źle, bo znając życie powiedziałaby, że przynudzam. No ok, może jestem nudziarą, ale nie całuję się po pijaku z facetami! Mam trochę godności... - A jak tam twój wieczór? Poznałaś kogoś?
-Daj spokój. To był najgorszy wieczór mojego życia. Poznałam Nicka, który na początku wydawał mi się fajny, ale potem okazał się chamski. No i od Nicka uratował mnie Niall. Uwierzysz, że stanął w mojej obronie?!
-Co ty mówisz? To jest nienormalne! - zdziwiła się lokowata.
-No dokładnie. A potem wpadła policja i ktoś mnie przewrócił. Oczywiście pomógł mi Horan. Potem uciekliśmy z domu i pojechaliśmy po was. Przy okazji się z nim pokłóciłam, wyszłam z samochodu i powiedziałam mu co myślę. A on się przysunął, przycisnął mnie do samochodu i powiedział "jeszcze będziesz moja". Myślałam, że padnę, jak to usłyszałam. No, a później wzięliśmy ciebie i przyjechaliśmy tutaj. Jak Ty już spałaś dostałam od niego sms-a. - dokończyłam całą opowieść. Dziewczynie opadła szczęka.
-Nie mogę w to uwierzyć. Nie rozumiem, co się stało, że nagle Niall cię lubi i ci pomaga... A tak w ogóle to skąd on ma twój numer telefonu?
-Wczoraj dzwonił z mojego telefonu na swój numer, bo Liam miał jego telefon.
-To wszystko wyjaśnia. Ale czuje, że ta sprawa z Horanem jest jakaś niefajna. Boję się, że on coś kombinuje.
-Ja tak samo. - odparłam, ale przerwał mi telefon przyjaciółki. Odebrała.
-Halo?... Dzisiaj? Pewnie!... Za godzinę w parku?... Ok, do zobaczenia!... - mówiła do słuchawki.
-Kto dzwonił? - spytałam.
-Liam! Mamy się spotkać za godzinę! Boże, tak się cieszę! - powiedziała Katy i przytuliła mnie. - Muszę lecieć się naszykować. Odezwę się do ciebie wieczorem. Pa! - dała mi buziaka w policzek i wyszła szybko z mojego pokoju. Po drodze wzięła swoje rzeczy. Wow, nie wiedziałam, że ten Liam jest dla niej aż tak ważny. No ale cóż... Mam nadzieję, że jej tylko nie skrzywdzi.
Zeszłam na dół do kuchni, gdzie znalazłam mamę. Pytała mnie jak impreza. Powiedziałam, że dobrze. Nie chciałam jej opowiadać o zachowaniu Niall'a. Ona od razu powiedziałaby, że dobry z niego chłopak i zachował się wspaniale, zabierając mnie z tej imprezy. Nie mówiłam jej tego, że Horan gnębi mnie w szkole. Myśli, że ciągle jesteśmy przyjaciółmi. Wolałam więc przemilczeć całą sytuację. Rodzicielka kazała zrobić mi zakupy. Ubrałam się w jakieś ładniejsze ciuchy i wybrałam się do pobliskiego TESCO. Gdy byłam już w sklepie, do koszyka wrzuciłam potrzebne rzeczy i udałam się do kasy. Będąc w kolejce poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moje ramię. Odwróciłam się gwałtownie, a moim oczom ukazał się uśmiechnięty chłopak. O nie! Tylko nie on...


Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Jak dla mnie to nie jest super, ale tylko na tyle było mnie stać. Mniej komentarzy było pod ostatnim rozdziałem... Co się dzieje? Mam nadzieję, że się poprawicie. ;) Ale mimo to dziękuję Wam za ponad 500 wyświetleń. :*
Może wcześniej dodam rozdział 5, bo mam go już napisanego.

Ajj, te oczka *.*

sobota, 11 stycznia 2014

Chapter three.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
*Perspektywa Jenny*
Siedzieliśmy z Nickiem razem już ponad godzinę. Przez to całe picie alkoholu straciłam rachubę czasu. Nick był naprawdę miły. Tak samo jak ja był z Londynu. Nie dziwne, że wcześniej się nie widzieliśmy. Brunet chodzi do innej szkoły. Szkoda, że nie udało mi się poznać go wcześniej. Jest taki słodki. Mógłby być moim przyjacielem. Raczej nie kimś ważniejszym. Na razie nie szukałam chłopaka. Liczyła się dla mnie szkoła, którą chciałam ukończyć jak najlepiej. A i nie wydaje mi się, że Nick byłby odpowiednim kandydatem na chłopaka. Miał coś w sobie, co od razu nie pozwalało mi o nim tak myśleć. Może to tylko moje wymysły, ale naprawdę tak czułam. Z resztą bałam się reakcji moich rodziców na wieść o tym, że miałabym mieć chłopaka. Oni, tak samo jak ja, stawiali naukę na pierwszym miejscu. Więc o żadnym chłopaku nie ma mowy.
Usłyszeliśmy jakieś zamieszanie w kuchni i od razu się tam udaliśmy. Okazało się, że doszło do bójki między dwoma chłopakami. W tym samym momencie do domu wparował sąsiad zirytowany głośną muzyką w ogrodzie.
-Co się tu wyprawia?! – zaczął krzyczeć mężczyzna około czterdziestki. Nikt nie zwracał na niego uwagi, wszyscy byli pochłonięci bójką. Chciałam iść i nie patrzeć na to całe „przedstawienie”, jednak Nick nie wykazywał żadnej ochoty na przerwanie sobie show. Powoli zaczęłam się cofać, ale brunet złapał mnie za rękę.
-No chodź. Zobacz jak się śmiesznie biją. – powiedział rozentuzjazmowany chłopak.
-Nick, puść mnie. Nie chcę na to patrzeć. To głupie. Puść mnie. – poprosiłam, ale on nie zareagował na moje prośby.
-Oj chodź. Jest na co popatrzeć. – zaczął ciągnąć mnie w stronę całego zajścia. Alkohol namącił temu chłopakowi w głowie. Próbowałam się wyrwać, ale szło mi to marnie. W pewnym momencie poczułam, jak ktoś szarpnął moją rękę tym samym wyrywając mnie z uścisku Nicka.
-Kolego, nie usłyszałeś, jak ta dziewczyna mówiła "nie"? Chyba wypada słuchać się kobiet, co? – usłyszałam ten głos. Nie musiałam się odwracać, by upewniać się, kto za mną stoi i mnie broni. Ten głos poznam wszędzie. To ten głos tyle razy mnie obrażał. Mimo to łudziłam się, że to jednak nie on. Wszystko było jasne, gdy przede mną stanęła postawna sylwetka blondyna. Widziałam, jak mięśnie na jego plecach zaczęły się spinać. Czyżby Niall był wściekły tym, że jakiś chłopak mnie zdenerwował? O nie! To niemożliwe!
-Jenny jest teraz ze mną, więc jak możesz to nam nie przeszkadzaj. – odpowiedział podirytowany Nick. Ups! To nie był dobry pomysł mówić takim tonem do Niall’a. Teraz byłam pewna, że Horan jest rozwścieczony.
-Słuchaj, cwaniaczku. Po pierwsze, nie mów do mnie takim tonem. Po drugie, masz jakiś problem z tym, że uczę cię kultury wobec kobiet? Trochę szacunku do niej, co?!
-Kto tu mówi o szacunku do mnie… - prychnęłam, a blondyn momentalnie się odwrócił w moją stronę. Widziałam coś przerażającego w jego oczach i wcale nie chciałam wiedzieć, co to było.
-Siedź cicho, jasne? – wysyczał przez zęby.OK, przestraszyłam się go, więc postanowiłam trzymać buzię na kłódkę.– A ty… - dodał wskazując na Nicka palcem – jeśli masz coś do niej to powiedz, a załatwimy to jak ci dwoje, tylko obiecuję, że dobrze się to dla ciebie nie skończy. – skończył i w tej samej chwili usłyszeliśmy sygnały radiowozów policyjnych.
-Policja przyjechała! Wszyscy wypad! – krzyknął ktoś z tłumu imprezowiczów. Nagle wszyscy zaczęli uciekać. Ktoś popchnął mnie na ścianę i upadłam na podłogę. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie miałam siły wstać. Zaczęłam się bać, ale poczułam, że ktoś mnie podnosi. Zerknęłam na mojego wybawiciela i okazał się nim Horan. No nie, tylko nie znowu on!
-Wstawaj, uciekamy! – powiedział, stawiając mnie na nogi.
-Nigdzie z tobą nie jadę! – wykrzyczałam mu prosto w twarz.
-Wolisz, żeby cię złapali i zamknęli na 24 h w śmierdzącej celi?! – spytał. Spuściłam głowę, nie odpowiadając. – No właśnie. Chodź! – złapał mnie za rękę i wyszliśmy tylnym wyjściem,o którym nie miałam pojęcia. Przebiegliśmy szybko przez ogród. – Skacz! – krzyknął Niall, każąc przeskoczyć mi płot.
-Jak?! Nie dam rady! – zaczęłam panikować. Blondyn podniósł mnie, bym miała łatwiej ominąć przeszkodę w postaci ogrodzenia. Po raz kolejny tego wieczoru zaczęłam żałować, że założyłam tą obcisłą sukienkę. Jakoś udało mi się przejść, a zaraz za mną zrobił to Niall. Chyba ma w tym doświadczenie, bo poszło mu to naprawdę zwinnie. Biegliśmy przez czyjeś podwórko, aż w końcu znaleźliśmy się na chodniku. Tam stało zaparkowane auto Horana. Szybko otworzył drzwi i po chwili zawahania wsiadłam do czarnego Mustanga.
-Czekaj! Co z Katy?! – przypomniałam sobie o mojej przyjaciółce. Nie widziałam jej od początku imprezy i zaczęłam się o nią poważnie martwić. A jeśli coś jej się stało? A jeśli złapała ją policja?
-Daj mi swój telefon. – powiedział Niall wyciągając rękę.
-Po co? – zdziwiłam się.
-Po prostu daj mi ten pieprzony telefon! – wykrzyczał. Podałam mu drżącą ręką urządzenie. Chyba zauważył, że się przestraszyłam i próbował się uspokoić. Mam wrażenie, że ten chłopak ma problem z panowaniem nad emocjami. Wybrał jakiś numer.
-Słuchaj, jesteś sam…? Jest z tobą…? Nic wam nie jest…? Dobra, spotkajmy się tam gdzie zawsze. Będę za jakieś 20 minut. – mówił do słuchawki.
-Gdzie dzwoniłeś? – spytałam, gdy już odzyskałam moją własność.
-Do siebie. – odpowiedział od niechcenia.
-Dlaczego?
-Kurwa, po prostu nie zadawaj pytań, ok?! Mam przez ciebie same problemy i mam cię serdecznie dosyć! Pozwól, że pojedziemy po Katy i odwiozę was do domu. Najchętniej bym to zrobił w ciszy, bo nie mam ochoty z tobą rozmawiać. W ogóle nie wiem, po co ja cię stamtąd zabrałem.
-Nie prosiłam cię o pomoc. Sam dokonałeś wyboru. Z resztą, jak coś Ci nie pasuje, to mnie po prostu wysadź. - powiedziałam ostro i poczułam gwałtowne hamowanie.
-Wysiadaj. - powiedział niebieskooki.
-Z wielką przyjemnością. - uśmiechnęłam się do niego ironicznie. - Dupek. - mruknęłam pod nosem, wychodząc z auta.
-Co powiedziałaś?! - zdziwił się Niall i także opuścił samochód.
-To co słyszałeś! Jesteś zwykłym dupkiem! - krzyknęłam na niego. - Mam serdecznie dosyć ciebie i tego twojego wielkiego ego! Myślisz, że jesteś najważniejszy na świecie, a tak naprawdę jesteś zwykłą świnią! Nie wiem, co ci zrobiłam, że ciągle mnie obrażasz i upokarzasz, ale mam nadzieję, że w końcu ci się to znudzi i dasz mi święty spokój, bo więcej tego nie wytrzymam! - powiedziałam. Uff, w końcu mogłam wyrazić swoje zdanie. Nie wiem, co mnie do tego skłoniło. Brak cierpliwości? Alkohol? Nie wiem, ale naprawdę poczułam się lepiej. Podczas mojego monologu, Niall znacząco się do mnie zbliżył. Czułam się niekomfortowo, będąc tak blisko niego. Nie miałam nawet drogi ucieczki. Przycisnął mnie do boku auta, opierając obie swoje dłonie tak, że stałam pomiędzy nimi. Mój oddech stawał się coraz bardziej płytki, a serce poczęło wybijać szybszy rytm. Powoli zaczynam żałować tego, co przed chwilą powiedziałam.
-Jenny, Jenny, Jenny... Nie nauczyłaś się jeszcze, że mówienie do mnie takim tonem źle się kończy? - posłał mi ten swój "bajerancki" uśmiech. Jedną dłonią zaczął gładzić mój policzek. Odwróciłam twarz utrudniając mu do niej dostęp. Lekko się spiął przez to, że nie pozwalam mu na to czego on chce. Ale po raz kolejny powtarzam: ja mu się nie oddam! Złapał moją brodę i obrócił moją twarz tak, bym musiała na niego spojrzeć. Był blisko. Za blisko. Niemal czułam jego oddech na mojej twarzy. Próbowałam wyrwać się z pozycji w jakiej byliśmy, ale wtedy Niall przysunął się jeszcze bardziej, unieruchamiając moje biodra swoimi. Przysunął swoją twarz do mojej.
-Jeszcze będziesz moja. - wyszeptał mi do ucha. Czując jego oddech na moimi policzku, po plecach przeszedł mi dreszcz. Po chwili odsunął się ode mnie i otworzył drzwi. - Wsiadaj. - powiedział już bardziej oschle i wsiadł za kierownicę. Stałam tam jak wryta. O kurcze... Co to było? Jak on mógł tak powiedzieć. To było głupie. Ale jednak na mnie podziałało. Nie, nieprawda! On nie może działać na mnie w ten sposób! - Wsiadasz, czy nie? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos chłopaka. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przez ten cały czas wstrzymywałam oddech. Postanowiłam wsiąść. "Już nic gorszego chyba nie może mi się przytrafić" pomyślałam i pojechaliśmy do miejsca, gdzie miała czekać na nas Katy.

Jeśli chcecie macie mojego twittera: @beyoours
Do zobaczenia wkrótce! Mam nadzieję, że szybko uda mi się napisać kolejny rozdział.
Tak bardzo piękna! *.*

niedziela, 5 stycznia 2014

Chapter two.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = DAJESZ MOTYWACJĘ = CZĘSTSZE ROZDZIAŁY

Moje serce zaczęło bić szybciej. „To tylko sen. Niall'a tu nie ma.” Wmawiałam sobie. Na marne. Wlepiał we mnie swoje oczy. Wtedy zaczęłam żałować, że założyłam tą sukienkę. Była bardzo krótka, opięta i była bez ramiączek, co oznaczało, że odkrywała za wiele. Nie, ja nie wytrzymam z nim na tej imprezie całej nocy!
-Katy, ja wracam do domu. – oznajmiłam przyjaciółce i już chciałam odejść, gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek.
-Oj, kochanie, czemu chcesz już iść? Noc jest jeszcze młoda, możemy się jeszcze pobawić. – usłyszałam głos blondyna, który zaciągnął mnie do środka.
-Puść mnie w tej chwili. – wysyczałam przez zęby. Powoli kończyła mi się cierpliwość. Niall odsunął się ode mnie, oddając mi tym samym moją przestrzeń osobistą.
-Spokojnie. Daję ci spokój… na razie. – uśmiechnął się cwaniacko i mrugnął do mnie okiem. O co mu chodzi? Normalnie powyzywałby mnie trochę i poszedł zadowolony, a teraz? Czy on znowu się do mnie przystawia?
-Powiem ci, że to wyglądało trochę dziwnie. – skomentowała to zajście Katy. – No bo słuchaj… wszyscy myślą, że on cię nienawidzi. Ale przecież gołym okiem było widać, że on cię przed chwilą rozbierał wzrokiem. Albo ja źle odebrałam jego sygnały, albo on ma jakieś rozdwojenie jaźni. – wykrzywiła się brunetka. Miała rację.
-Dobra, olać go. Dzisiaj chcę się w końcu po raz pierwszy porządnie zabawić! Zaczynają się wakacje, nowy etap w naszym życiu i ja mam zamiar uczcić go jak nigdy wcześniej! – uśmiechnęłam się do dziewczyny.
-I to mi się podoba, kochana. Ty idź szukaj swojego wybranka, a ja pójdę do swojego. Mam nadzieję, że Liam gdzieś tu jest. – odrzekła i widziałam jak kieruje się w stronę salonu. Ja poszłam w przeciwnym kierunku i dotarłam do kuchni. Usiadłam za stołem, na którym były jakieś przekąski i napoje. Wzięłam do ręki puszkę piwa. Upiłam łyk i się skrzywiłam. Fuj, piwo jest niesmaczne! Jak wszyscy mogą je pić. Odstawiłam napój tak szybko, jak go wzięłam.
-Widzę, że nie jesteś zwolenniczką piwa. – uśmiechnął się do mnie jakiś chłopak. Wow, ma taki słodki uśmiech! Odwzajemniłam jego gest. – Jestem Nick. – wyciągnął do mnie dłoń.
-Jenny. – uścisnęłam jego rękę.
-Skoro nie smakuje Ci piwo, to może pójdziemy na drinka. W salonie jest ich pełno. Chodź. – złapał moją rękę i zaprowadził mnie do pokoju. Wzięliśmy po kubeczku i siedliśmy na kanapie. – Jesteś stąd? Nigdy wcześniej cię nie widziałem. – powiedział i tak zaczęliśmy się lepiej poznawać.
*Perspektywa Niall’a*
-Ooo… patrzcie kto tam siedzi! Nasz mały kujonek podrywa jakiegoś chłopaka. No, no, no. Nie wiedziałam, że ktoś na nią poleci. – wskazała Perrie na parę siedzącą w salonie. Staliśmy w szóstkę na tarasie. Odwróciłem wzrok, nie chcąc patrzeć na tą dwójkę. Pff, co mnie oni obchodzą. Żal mi ich. Poznali się na imprezie, później zaczną się spotykać, wezmą ślub, spłodzą dzieci i będą żyli długo i szczęśliwie… Żałosne.  Nikt nie będzie myślał o tym, że jedno z nich może mieć kochanka, później wezmą rozwód i nikt nie będzie chciał zaopiekować się ich wspólnym dzieckiem, lecz trafi ono do ojca, który będzie się nad nim znęcał. „Niall, skończ!” skarciłem się w myślach. „Było, minęło. Zapomnij o tym wreszcie!” Ale ja nie potrafiłem zapomnieć o tym, co zrobili ze mną moi rodzice. Zniszczyli mnie. Już nigdy nie będę taki, jak kiedyś. Kiedyś byłem naiwny, miałem uczucia. Teraz ich nie mam. W środku jestem pusty. Żadnych uczuć, nic. Nie chcę znowu cierpieć. Czasami odzywa się tylko moje sumienie, mówiąc że źle postępuje. Ale ja je ignoruję. Nie chcę stać się ckliwym mięczakiem. Tylko silni ludzie coś osiągnął. I ja mam zamiar to zrobić. Po trupach do celu.
-Niall, jak uważasz? – z myśli wyrwał mnie głos Liam’a.
-Ee, co? Sorry, zamyśliłem się?
-Temu kolesiowi uda się zdobyć kujonka? – spytał Harry.
-Nie sądzę. Z tego co widzę, to raczej nikt nie ma u niej szans. Jest jakąś chorą cnotką. – odpowiedziałem patrząc na dziewczynę.
-Czekaj, czekaj. Czy ty się z nią kiedyś nie przyjaźniłeś? – spytał Louis.
-Stary, to było dawno temu i wolałbym o tym nie pamiętać. – skrzywiłem się na to wspomnienie. Boże, jak mogłem się z nią przyjaźnić. Największy błąd mojego życia. Zmarnowałem z nią  tyle lat. Spędziliśmy razem całe dzieciństwo. Ehh, kiedyś byłem taki głupi.
-Założę się, że nie dasz rady jej poderwać i przelecieć! – powiedział podekscytowany Zayn.
-Zayn, jesteś taki głupi. – prychnąłem. – Przecież wszyscy wiedzą, że ona mi się nie oprze. – zaśmiałem się.
-Jesteś tego taki pewny? – spytał z niedowierzaniem.
-Tak. I przyjmuję zakład. Ustalmy warunki.
-Dobra. Masz na to całe wakacje. Jeśli Ci się nie uda, zrobisz wszystko co tylko będę chciał. Jeśli natomiast ty wygrasz, zrobię dla ciebie wszystko. Stoi? – Zayn wyciągnął do mnie rękę, chcąc zatwierdzić zakład. Spojrzałem na każdego z naszej paczki po kolei. Patrzyli na mnie w wyczekiwaniem. Podałem dłoń Mulatowi.
-Pod koniec wakacji Stinson będzie moja.

Nie mogłam się oprzeć i dodaję nowy rozdział już teraz. BARDZO dziękuję za te komentarze. Jesteście KOCHANE! :* Kolejny prawdopodobnie dopiero w sobotę.

Kocham te ruchy Horana! :*

piątek, 3 stycznia 2014

Chapter one.

*Perspektywa Jenny*
To dzisiaj jest ten dzień. Ostatni dzień szkoły. To dziś pójdę na imprezę. To będzie mój pierwszy raz. Najchętniej bym w ogóle na nią nie poszła. Ale Katy przecież mi tego nie daruje. Jest moją najlepszą przyjaciółką, ale czasami mam jej po prostu dosyć. Nie mam pojęcia jak dałam namówić na pójście na tą domówkę. Katy miała powody, żeby tam iść. Będzie tam Liam, chłopak który podoba jej się od kilku miesięcy, ale nie ma odwagi mu o tym powiedzieć. Swoją drogą, nie wiem dlaczego ona tak bardzo go lubi. No może i jest przystojny, ale do świętych to on nie należy. Nie raz narozrabiał w szkole i groziło mu zawieszenie. Chociaż ten Liam i tak jest lepszy niż jego przyjaciel, Niall. To on był przywódcą ich "grupy", która składała się z niego, Liam'a, Zayn'a, jego dziewczyny Perrie i rodzeństwa Tomlinson. Niall to najgorszy, najpopularniejszy, najbardziej agresywny podrywacz w szkole. Wszystkie dziewczyny na niego leciały. No może nie wszystkie, ja miałam go głęboko w nosie. Nie był dla mnie nic warty. On tylko szpanował, jakich złych rzeczy nie zrobił w swoim życiu. Alkohol, papierosy, panienki - obracał się tylko wokół tych trzech rzeczy. W ogóle po co on chodził do szkoły. Niestety na dodatek był ze mną w klasie. Nie raz miałam z nim na pieńku. Często wyśmiewał się ze mnie, że jestem kujonem. A ja po prostu należałam do osób, które dobrze się uczą i byłam typem spokojnej dziewczyny, na której czar Niall'a Horana nie działał. Może miał mi za złe, że nie może mnie mieć. A może mści się za przeszłość. Kiedyś byliśmy takimi dobrymi przyjaciółmi. Najlepszymi przyjaciółmi. Ale niestety pokłóciliśmy się o błahostkę i Niall wpadł w złe towarzystwo. Wolałabym nie pamiętać czasów, gdy najbliższą mi osobą był ten "potwór". Jak ja mogłam się z nim w ogóle przyjaźnić? Wymiotować mi się chce na to wspomnienie. Że też nie widziałam, jaki on jest naprawdę. No ale cóż, było minęło i niczego nie da się cofnąć.
Wchodziłam właśnie do budynku szkoły. Katy czekała już na mnie przy drzwiach.
-Cześć piękna. - przywitała mnie przyjaciółka, przytulając się do mnie.
-Cześć brzydalu. - pokazałam jej język. - Co u ciebie?
-Wspaniale! Już dzisiaj jest ta impreza i może w końcu porozmawiam z Liam’em. Już nie mogę się doczekać! - cieszyła się brunetka. Nie wiedziałam, że aż tak jej zależy. Najwidoczniej naprawdę polubiła Payne'a.
-Dobrze, że chociaż ty podchodzisz do tej imprezy z takim entuzjazmem. Mi wcale nie chce się tam iść.
-Oj, Jenny. Musisz się w końcu zabawić! Potrzeba ci trochę rozrywki, którą zapewnię ci ja!
-Aha, już to widzę. Będziesz się uganiała za Liam'em. Ale obiecałam ci to więc pójdę. - przewróciłam oczami i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Udałam się do szafki po książki. Gdy byłam już pod klasą, ktoś mi podstawił nogę i przewróciłam się upuszczając wszystkie książki i kartki z moimi rysunkami.
-Haha, co za łamaga! - oczywiście sprawcą mojego upadku był sam pan Horan. Proszę państwa, proszę o oklaski! Największy drań na świecie właśnie wszedł na scenę! Nienawidzę go, tak bardzo go nienawidzę. Patrzył na mnie, jak zbieram swoje kartki, a w jego oczach było widać pogardę. Nie zwracając już na niego uwagi siadłam w ławce. Niestety to była ta lekcja, kiedy blondyn siedział tuż za mną. Horan wszedł do sali, a tuż za nim zjawił nauczyciel. Była historia. Nudy!
-Przepraszam was na chwilę. Muszę wyjść. Zaraz wracam. - powiedział pan Mosby, wyrywając mnie z zamyślenia. Nie przejęłam się jego nieobecnością dopóki ktoś nie stanął nade mną.
-A co nasz kujonek sobie rysuje? - usłyszałam głos Nialla. Serce biło mi coraz szybciej. "Zaczyna się" pomyślałam, będąc gotowa na obelgi od blondyna. Ten natomiast wziął mój rysunek i zaczął się śmiać. - Hahaha, to ma być rysunek? Nie masz za grosz talentu, dziewczynko. - powiedział i nachylił się nade mną. Zauważyłam, że za nim stoi jeden z jego grupy, Harry, i nagrywa całe zajście. - Ale mogę dać Ci lekcje. Co powiesz na jutrzejszy wieczór u Ciebie? Moglibyśmy porobić coś jeszcze innego. - zaczął wodzić palcem po mojej twarzy, zjeżdżając w dół, aż do mojego dekoltu. Cała klasa patrzyła na nas z ciekawością. Nie wytrzymałam dłużej i walnęłam go z całej siły w twarz "z liścia". Wszyscy w sali nagle ucichli. Blondyn odwrócił na chwilę twarz w bok zszokowany moim uczynkiem. Powoli znowu zaczynał patrzeć na mnie. - Nie ładnie, skarbie, nie ładnie. - zaczął kiwać na mnie palcem jakby tłumaczył coś złemu dziecku. - Pożałujesz tego, szmato! - krzyknął mi prosto w twarz, łapiąc mnie z całej siły za łokieć. Zabolało. Wtedy do klasy wszedł nauczyciel.
-Co się tu dzieje? Panie Horan, proszę usiąść do ławki! - krzyknął nauczyciel. Niall spojrzał na mnie ostatni raz i siadł za mną. Modliłam się, żeby ta lekcja się skończyła. Wiedziałam, że Niall teraz mi nie odpuści. Za bardzo go upokorzyłam. Dostać w twarz ode mnie? Chyba sobie o tym nawet nie myślał. Ale przesadził! Niech mnie przezywa, upokarza, ale ręce niech on lepiej trzyma przy sobie! Nie mam zamiaru dać mu się obmacać! Swoją drogą, czemu chciał mnie dotykać? Nie ma już żadnej dziewczyny, która by mu się oddała? Czyżby wszystkie przejrzały na oczy? Niemożliwe. Ale ile mi to dało satysfakcji! Co prawda ręka mnie strasznie piecze i jest cała czerwona, ale było warto.
W końcu zadzwonił upragniony przeze mnie dzwonek. Szybko wyszłam z sali, kierując się do mojej szafki. Jeszcze tylko 5 lekcji. Wytrzymam, dam radę. Otworzyłam szafkę i zaczęłam chować książki.
-Czy Ty się dobrze czujesz?! - naskoczyła na mnie Katy.
-Ej, o co ci chodzi? - spytałam zdziwiona.
-Jak to o co? Cała szkoła mówi o tym, że dałaś w twarz Horanowi. Jesteś świadoma, że teraz to on ci na pewno nie da spokoju? - spytała przerażona dziewczyna. Wiedziałam, że Horan teraz będzie gnębił mnie jeszcze bardziej, ale co miałam zrobić? Nie zareagować i mu się oddać? O nie, tego nigdy nie zrobię!
-Wiem, ale nie mogłam pozwolić na to, żeby się do mnie dobierał! Musiałam jakoś zareagować. Wiem, że nie da mi spokoju, ale to ostatni dzień w szkole, jutro już wakacje, więc nie będzie miał ze mną żadnej styczności. - przekonałam przyjaciółkę. Katy nie wspominała już więcej o tej sprawie.
Na szczęście na kolejnych lekcjach miałam spokój, Horan odpuścił. Na razie. Później będę miała piekło. Ale nie chciałam się tym przejmować. To ostatni dzień w szkole, wrócę tu dopiero za 2 miesiące i może do tej pory wszyscy zapomną o tej sprawie. Jak fajnie w końcu będzie mieć wakacje! No może nie będą one idealne, bo przez półtora miesiąca będę pracować w jednej z kawiarni, ale tylko po to, żeby pod koniec tych 2 miesięcy wyjechać sobie samej nad morze. Tak, rodzice mi na to pozwolili pod warunkiem, że ktoś jeszcze ze mną pojedzie, ale Katy miała wtedy kursy, a nikogo bliskiego nie miałam, ale stwierdziłam, że może przez wakacje kogoś poznam bliżej.
W końcu zadzwonił ostatni dzwonek i z radością wyszłam z budynku. Po chwili dołączyła do mnie Katy i razem szłyśmy do mojego domu. Musiałyśmy przygotować się na tą imprezę. Modliłam się, żeby nie było tam Nialla. Wtedy nie miałabym spokoju.
-Ej, co ci? Zaraz idziemy na imprezę, a ty jesteś jakaś nieobecna. – powiedziała moja przyjaciółka, kiedy byłyśmy już prawie gotowe.
-Po prostu martwię się, że na tej domówce będzie Niall.
-Nie przejmuj się nim. Nic ci nie zrobi. Weź się uśmiechnij, cycki do przodu i idziemy się bawić! - mówiła dziewczyna. Miała rację. Nie mogę żyć ciągle w strachu, że Horan mi coś zrobi. Uśmiechnęłam się do niej szeroko i ostatni raz poprawiłam swój makijaż. Zeszłyśmy na dół, żeby powiadomić moich rodziców, że już wychodzimy i wrócimy późno. Wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy na imprezę. Na szczęście nie miałyśmy daleko i byłyśmy na miejscu już po 20 minutach. Zadzwoniłyśmy dzwonkiem i już po chwili ktoś otworzył nam drzwi.
-Oo... Kogo moje piękne oczy widzą? - przywitał nas z chytrym uśmieszkiem.
Cholera! Niall...

Pierwszy rozdział mamy już za sobą. Czas też ogłosić kilka informacji organizacyjnych. Rozdziały będą się pojawiały regularnie co sobotę. No chyba, że wypadnie mi coś ważnego, ale o tym będę Was powiadamiać. Zachęcam Was bardzo do komentowania i obserwowania. 
Do zobaczenia za tydzień!

Nialler *.*