niedziela, 26 stycznia 2014

Chapter six.

No i nadszedł poniedziałek. Pierwszy dzień mojej pracy. Nie wiem czemu, ale nie cieszyłam się z tego. No może byłam troszkę podekscytowana. W końcu to moja pierwsza praca. Wcześniej nie czułam potrzeby, żeby sobie dorabiać. Ale skoro chcę wyjechać sama na wakacje, to muszę mieć na nie pieniądze. Rodzice z góry powiedzieli, że mi ich nie opłacą. Nie wiem czemu... Jestem jedynaczką, więc nie mają innych wydatków oprócz mnie. A może chcą, żebym się w ten sposób usamodzielniła? Możliwe. Wyłączyłam swój budzik, który wskazywał godzinę 8.20 i wstałam z łóżka. Zajrzałam przez okno. Był piękny, słoneczny poranek. Zapowiadała się śliczna pogoda. Z tej okazji postanowiłam założyć moją ulubioną, czarną sukienkę w groszki. Wiedziałam, że w pracy dostanę specjalny strój, ale później chciałam wybrać się z Katy na lody. Dziewczyna nie odzywała się do mnie wczoraj cały dzień. Co było strasznie dziwne. Ale mogę się założyć, że spędziła go z Liamem. Po ich randce w sobotę, lokowata była wniebowzięta. Czuję, że stworzą oni związek. Nie jestem z tego bardzo zadowolona, bo Payn to przyjaciel Nialla, więc nie jest to zbyt dobre towarzystwo dla Morgan. Ale ważne jest dla mnie jej szczęście. Nałożyłam delikatny makijaż. Muszę się w końcu jakoś prezentować. Jako kelnerka ważne będzie, żebym ładnie wyglądała. Gotowa zeszłam na dół. Zjadłam lekkie śniadanie i wyszłam z domu. Do kawiarni szłam niecałe 15 minut. Była jeszcze pusta. Weszłam na zaplecze i zauważyłam mojego szefa.
-Dzień dobry. - przywitałam mężczyznę uśmiechem. Miał ok. 30 lat. Był wysoki, wysportowany i całkiem przystojny. Widać, że o siebie dba.
-Dzień dobry. Ty jesteś Jane, tak?
-Tak, to ja.
-Dobrze, miło cię poznać. Rose bardzo cię chwaliła. Mam nadzieję, że mówiła prawdę. Idź do szatni, tam jest już reszta pracowników. Strój masz w szafce. Możesz zacząć pracować. - uśmiechnął się. Skinęłam głową i poszłam do szatni. Tam przywitałam się z Rose. Zapomniałam Wam chyba wspomnieć kim ona jest. To moja znajoma. Jest ode mnie rok starsza i to ona załatwiła mi tą pracę. Za co oczywiście bardzo jej dziękuję. Poszłam do łazienki przebrać się w mój roboczy strój. Składał się on z białej koszuli na krótki rękaw z dość głębokim dekoltem, nieco za krótkiej, obcisłej, czarnej spódnicy i granatowego fartuszka z logiem kawiarni. Całość prezentowała się całkiem dobrze. Chociaż nie byłam za bardzo zadowolona z długości spódnicy... Nie lubię chodzić w takich krótkich rzeczach. Chociaż Katy zawsze powtarza mi, żeby je zakładała, bo mam świetne nogi i figurę. Nie wierzę jej... Idealna nie jestem, więc nie mam się czym chwalić. Wyszłam z łazienki i udałam się na główną salę. Obok mnie znajdowała się lada. Reszta sali była wypełniona szklanymi, okrągłymi stolikami, przy których stały białe krzesła. Ściany były granatowo-białe. Wielkie okna od strony ulicy, pozwalały obserwować klientom piękny Londyn. Często przychodziłam do tego lokalu z Katy. Bardzo lubiłam spędzać tu czas, zwłaszcza dlatego, że serwują tu najlepszą kawę i ciasta w okolicy. Usiadłam na jednym z krzeseł przy ladzie. Nie było jeszcze żadnego klienta. W pewnym momencie na salę wyszedł jeden z pracowników.
-Rano zawsze świeci tu pustkami. Poczekaj aż będzie pora lunchu. Nie będziesz mogła się odpędzić od pracy! - zaśmiał się chłopak. Na oko wyglądał na starszego ode mnie. Był wysoki i umięśniony. Chyba jak każdy pracujący tutaj. Miał ciemną karnację. Wydaje mi się, że nie jest z Anglii.
-No to będę miała problem, bo wątpię, żebym ogarnęła wszystko w pierwszy dzień. - odparłam i uśmiechnęłam się lekko.
-Jestem Tom. - wyciągnął do mnie rękę. Odwzajemniłam jego gest.
-Jane.
-No to, Jane... Chyba trzeba ci wyjaśnić co i jak. - uśmiechnął się i zaczął mi dokładnie tłumaczyć na czym polega moja praca.
Zbliżała się godzina 15, czyli koniec mojej zmiany. Dzień zleciał mi bardzo szybko. Tak jak mówił Tom, w porze lunchu było mnóstwo ludzi. Ale dałam sobie radę. Ku mojemu zdziwieniu ta praca jest świetna. Poznaję wiele fajnych osób, wcale się nie męczę, no i najważniejsze - mam kawę i ciastka za darmo. Tak, to cieszy mnie najbardziej. Poznałam już wszystkich pracowników. Są naprawdę mili i pomocni. Wszystko mi wytłumaczyli.
Podczas przerwy zadzwoniłam do Katy. Dziewczyna od razu zgodziła się na spotkanie. Miała za chwilę przyjść do mnie do kawiarni, a potem we dwie miałyśmy iść na lody. Była już 15.05 więc postanowiłam się już zbierać. Poszłam do szatni przebrać się w moje ciuchy. Gdy pożegnałam się ze wszystkimi, wyszłam z szatni i zobaczyłam moją przyjaciółkę. Przytuliłyśmy się na powitanie i wyszłyśmy z lokalu.
-Lody i spacer po parku? - zaproponowałam.
-Tak! - ucieszyła się brunetka. Ruszyłyśmy w stronę budki, do której zawsze chodziłyśmy. Już po chwili kupiłyśmy sobie lody w naszych ulubionych smakach i poszłyśmy do parku.
-Katy, opowiedz mi co jest między tobą a Liam'em. Bo głowię się nad tym od wczoraj. - w końcu spytałam ją o tą sprawę. Już dawno chciałam poznać prawdę.
-Pamiętasz jak miałam mu powiedzieć, że strasznie mi się podoba i takie tam? - spytała. Pokiwałam głową. - No więc, stwierdziłam, że z tym zaczekam. Od piątku widujemy się codziennie i wszystko idzie w dobrym kierunku. Doszłam do wniosku, że to on powinien zrobić pierwszy krok. - powiedziała mi i uśmiechnęła się do mnie.
-Masz rację. Dobre posunięcie. To facet musi się starać. - odpowiedziałam jej z uśmiechem. Katy dobrze postępuje. Jeśli Liam będzie chciał czegoś więcej, to sam o to zadba. Chociaż już widać, że coś z tego będzie.
Usiadłyśmy na jednej z ławek i dalej kontynuowałyśmy naszą rozmowę. Dowiedziałam się wielu szczegółów o Paynie i jego paczce. Liam wydaje się być fajny, ale do reszty bandy Horana ciągle nie jestem przekonana. Katy na szczęście ma do czynienia z samym Paynem, więc nie muszę się o nią martwić. Opowiedziałam przyjaciółce o odwiedzinach Nialla, o zgodzie z Nickiem i pierwszym dniu w pracy. Strasznie zainteresowała ją wizyta Horana u mnie w domu. No ale nie potrafiłam jej tego wyjaśnić.
Robiło się coraz ciemniej. W pewnym momencie usłyszałyśmy jakieś głośne śmiechy. W niewielkiej odległości od nas stała grupka kilku osób. Nie byłam pewna co robili, ale na pewno mieli świetny ubaw.
-Jane, to nie jest przypadkiem Niall, Liam i reszta? - spytała lokowata.
-Nie wiem. Mam nadzieję, że nie. - odpowiedziałam i w tym samej chwili dwie postacie z grupki zaczęły się do nas zbliżać. Wtedy byłam już w 100% pewna, kto to.
*Perspektywa Nialla*
Siedzieliśmy całą paczką w barze. Wszyscy mieli dobre humory, zwłaszcza Liam. Nie wiem, czy przypadkiem coś nie stało się między nim a tą jego nową laską. Może został u niej na noc? Chociaż nie, to nie możliwe. Ta dziewczyna przyjaźni się z Jane, czyli jest za grzeczna na takie sprawy. Swoją drogą, zastanawiam się czemu Liam podrywa właśnie ją. Przecież fajna to ona nie jest. No ale ciałko ma ładne.
-A ty, Niall? Idziesz z nami? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Louisa.
-Gdzie? Sorry, zamyśliłem się. - odparłem rozkojarzony.
-Uuuu... Czyżby nasz Niall się zakochał? A wybranką jego serca została Jane? - zaśmiał się Zayn.
-Pierdol się. Chcę po prostu wygrać zakład. Wkurza mnie to, że będę musiał grać przy niej grzecznego chłopca, bo inaczej się do niej nie zbliżę. Jest zbyt sztywna. - warknąłem. Chyba wszyscy zdziwieni byli moją reakcją. Normalnie bym się zaśmiał, ale dziś nie miałem ochoty na żarty. Kurwa, zachowuję się jak baba z okresem.
-To idziemy do parku? - spytał Harry.
-Jasne. - rzuciłem i wypiwszy swoje piwo wyszliśmy z lokalu.
Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Zajęliśmy nasze standardowe miejsce. Dopiero tam poprawił mi się humor. Oglądanie wygłupów Harry'ego i Louisa było najlepszym kabaretem jaki mógłbym widzieć. Co chwila wybuchaliśmy, z siedzącą obok mnie Perrie, głośnym śmiechem. W pewnym momencie Liam przerwał całą sytuację.
-Ej, patrzcie kto tam siedzi. - wskazał brunet na jedną z ławek. I od razu poznałem jedną z dwóch dziewczyn. Uśmiech sam wtargnął mi na usta.
-Wow, Jane w sukience? No nie powiem, figurę to ona ma. - powiedziała Perrie. Czyżby moja przyjaciółka jej zazdrościła? Chyba nie ma czego. Sama miała wszystko tam, gdzie trzeba.
-Dobrze się składa, że ma sukienkę. Szybciej się do niej dostanę. - zaśmiałem się, a resztą zareagowała tak samo. - Liam, chodź. Zdaje mi się, że Jane ma towarzystwo, którym ty się chętnie zajmiesz. - Liam oczywiście się zgodził. Ruszyliśmy w stronę dziewczyn. Zauważyłem, że Jane od razu się spięła, gdy nas dostrzegła. Rozmawiała o czymś z przyjaciółką. Chyba chciała iść.
-Witam, panie. - uśmiechnąłem się. Dobra, trzeba włączyć tryb grzecznego chłopca. Nienawidzę tego.
-Hej. - przywitała się dziewczyna w lokach. Jane nawet na nas nie spojrzała. Odwróciła wzrok w inną stronę.
-My się chyba nie znamy. Jestem Niall. - wyciągnąłem rękę w stronę brunetki.
-Katy. - odparła z uśmiechem i przeniosła swój wzrok na Liama. Ten zbliżył się do niej i wyszeptał coś na ucho. Katy zaśmiała się.
-To my lecimy. Na razie. - Liam złapał dziewczynę za rękę i poszli gdzieś razem. Zostałem sam na sam z Jane. Ale tylko na chwilę. Dziewczyna od razu wstała i ruszyła w stronę swojego domu. Usłyszałem śmiech mojej grupy. Wszystko obserwowali. Odwróciłem się do nich i pokazałem im środkowy palec. Niech się ode mnie odpierdolą. Zacząłem iść za Jane. Dziewczyna powoli przyspieszała. W pewnym momencie miałem dość całej tej sytuacji. Złapałem ją za rękę, by odwróciła się w moją stronę.
-Nie uważasz, że to jest głupie? - spytałem ciągle trzymając ją za rękę. Chciała ją wyrwać, ale jej na to nie pozwoliłem.
-Puść mnie. - wyszeptała ciągle na mnie nie patrząc. Złapałem jej podbródek i podniosłem jej twarz, tak by w końcu na mnie patrzyła. Dziewczyna miała zaszklone oczy. Była taka bezbronna. To przeze mnie płacze?
-Czemu przede mną uciekasz? - spytałem najbardziej łagodnym głosem jaki potrafiłem z siebie wydobyć.
-Jeszcze pytasz? Jesteś moim największym koszmarem, prześladujesz mnie każdego dnia w szkole, stałam się tam największym pośmiewiskiem, wszyscy traktują mnie jak śmiecia, nie mam ochoty tam wracać i to wszystko przez ciebie. A teraz, gdy mamy wakacje i liczyłam, że Cię nie spotkam, bo chciałam w końcu poczuć się wolna od tych wszystkich obelg, które do mnie kierujesz, widuje cię codziennie. I nie wiem, co chcesz osiągnąć przez to, że się ze mną spotykasz. To jakiś żart? Czy dzień pomocy zwierzętom? Mam cię dość, Niall! Nienawidzę cię, przez to co mi zrobiłeś! Po prostu cię nienawidzę! - wykrzyczała mi to prosto w twarz, płacząc przy tym jak dziecko. Puściłem jej rękę i pozwoliłem jej odejść. Jane od razu pobiegła w stronę domu. Patrzyłem jak się oddala. Byłem wściekły. Nie wiem dokładnie na co i dlaczego, ale czułem złość rosnącą we mnie. Walnąłem z całej siły pięścią w drzewo. Musiałem dać upust swoim emocjom. Pierwszy raz się tak czułem. A powód był mi nieznany. Czy zależało mi na Jane? Nie, to niemożliwe. To tylko jeden zakład, który wygram. Zawsze dostaję to, co chcę. I tym razem będzie tak samo. Po trupach do celu... Postanowiłem wrócić do moich przyjaciół. Patrzyli na mnie jak na dziwaka. Nie odezwali się tylko czekali na mój ruch.
-Idziemy do klubu. - powiedziałem i od razu ruszyłem do naszego ulubionego miejsca.


Następny prawdopodobnie za tydzień. Za dużo mam ostatnio nauki, żeby coś pisać... :/ Dziękuję za ponad 800 wejść! Jesteście niesamowici! :* Ale... KOMENTARZE... Czemu ich tak mało? Nawet jeśli Wam się coś nie podoba, napiszcie o tym. Liczy się dla mnie KAŻDA opinia.
Have a nice Monday! :*

2 komentarze:

  1. Super , świetny Awww ;D czekam na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. jest super :D
    hahahahah, najlepsze to "zachowuję się jak jakaś baba z okresem"!!!!!! <33 ;D

    OdpowiedzUsuń