poniedziałek, 3 lutego 2014

Chapter seven.

Obudził mnie silny ból głowy. Boże, nie wytrzymam. Czułem silne pulsowanie w jej środku. Kurwa, co się wczoraj stało?! Powoli otworzyłem oczy. Promienie, które wpadały do mojego pokoju, znacznie mi to utrudniały. Rozejrzałem się po pokoju. Ja jebie… na podłodze leżały ciuchy w sąsiedztwie z butelkami po wódce. Wszystko byłoby ok, gdyby obok moich nie leżały damskie ciuchy i bielizna. Spojrzałem na drugą stronę mojego łóżka i wtedy zobaczyłem dziewczynę. Była nago! Mój Boże, nic nie pamiętam! Przyjrzałem się jej dokładniej. Była brunetką i miała nawet zgrabne ciałko. Ha! Nawet po pijaku mam dobry gust! Poczułem nagłą potrzebę wypicia czegoś zimnego. Szybko pobiegłem do mojej kuchni. Uff… Dobrze, że mieszkam sam. Nie wiem, czy moich rodziców zachwyciłby widok mnie i jakiejś laski gołych i nawalonych w łóżku. Oczywiście, gdybym miał rodziców… Bo ci którzy się za nich podają, na pewno nimi nie są. No chyba że na papierku. Ale ja ich nie uznaję. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego! Wyjąłem sok z lodówki i wypiłem cały za jednym razem. Ale mnie, kurwa, suszy… Dawno nie miałem takiego kaca! Przecież mam mocną głowę i już od długiego czasu nie byłem porządnie pijany. Może tylko trochę podcięty. Co, do cholery, się wczoraj stało? Ostatnie, co pamiętam, to, że byliśmy całą paczką w parku i poszliśmy z Liam’em do dziewczyn… Kurwa, Jenny była na mnie wściekła i mnie nienawidzi… To przez to tak się nawaliłem? Niemożliwe, żebym tak się przejął tą laską. Nigdy nie przejmowałem się dziewczynami, a nagle zależy mi na Jenny… Nie! Horan, weź się w garść! Nie może zależeć Ci na Janie! Ale muszę jakoś wygrać ten zakład… Ale teraz nie mam najmniejszych szans. Ona wczoraj przeze mnie płakała, a ja myślę, że od razu wskoczy mi do łóżka. Ona nie jest taka łatwa jak ta, co leży w moim łóżku. Cholera, muszę się jej pozbyć. Ruszyłem do swojej sypialni. Wyjąłem z szafki bokserki i spodnie. Założyłem je na siebie i w tym samym momencie dziewczyna się obudziła. Spojrzała się na mnie i uśmiechnęła lekko.
-Musisz już iść. – wypaliłem od razu, bez zbędnego przywitania.
-Co? Jak to? – spytała zdezorientowana.
-No normalnie. Ubieraj się i spadaj. – powoli zacząłem się denerwować. No czego ona się spodziewała? Że będę czekał na nią ze śniadaniem i kwiatami? Albo że zjem z nią obiad? No to się chyba przeliczyła. Jedyną osobą, z którą mógłbym spędzić czas to Janie… Boże, co?! Nie mogę tak myśleć! Jenny jest nikim, tak samo jak ta dziwka, która nie chce się ode mnie odpierdolić!
-A…ale ja myślałam, że… może spędzimy jeszcze t…trochę czasu… - zaczęła się jąkać.
-Kurwa, po prostu spierdalaj, jasne? Mam ważniejsze sprawy na głowie. Nie mam ochoty się z tobą użerać…- syknąłem i popatrzyłem na nią zimnym wzrokiem. Dziewczyna powoli wstała i zaczęła się ubierać. Po chwili, gdy była już gotowa do wyjścia podeszła do mnie.
-Świnia! – i uderzyła mnie swoją dłonią w policzek. Zauważyłem, że jej oczy były zaszklone. Brunetka wybiegła z pokoju i trzasnęła drzwiami od mojego mieszkania. Wow… w ciągu niecałych 24 godzin płakały przeze mnie dwie dziewczyny… Chuj z tą dziwką, ale w związku z Jenny serio się przejąłem. Ciężko mi to przyznać, ale taka jest prawda. Muszę ją przeprosić, bo inaczej Malik będzie cieszył się z wygranej…

*Perspektywa Jenny*

To była moja najgorsza noc w życiu. Ile ja spałam? Godzinę? Dwie? Nie mam pojęcia, ale wiem, że tylko na chwilę byłam w stanie zmrużyć oczy. Całą noc płakałam. Miałam wrażenie, że moje życie to piekło. Chodzi mi tu oczywiście o Niall'a. Miałam go dość. Był najgorszą rzeczą, jaką mogłam spotkać w moim życiu. A teraz na dodatek nie potrafił się ode mnie odczepić. Jedynym plusem naszego wczorajszego "spotkania" było to, że w końcu powiedziałam mu, co o nim myślę. Może w końcu dotarło do niego to, że nie chcę go znać? Niestety za dwa miesiące będę musiała zobaczyć się z nim w szkole i spędzić z nim kolejny rok szkolny. Nie wiem, czy wytrzymam ten rok. Pomyślę nad przepisaniem się do innej szkoły, bo naprawdę nie mam ochoty być z nim w jednej klasie. Wstałam nad ranem. Postanowiłam zacząć szykować się do pracy. Założyłam czarne rurki, niebieski T-shirt i trampki. Nie miałam ochoty się jakoś szykować. Związałam włosy w kucyka i na rzęsy nałożyłam tusz. Zeszłam na dół. Na szczęście w kuchni nie było żadnego z moich rodziców. Pewnie jeszcze spali. Cieszyłam się, że nie widzieli mnie w takich stanie. Zaczęliby wypytywać mnie, czemu jestem taka zdołowana i zła. Nie chciałam z nimi o tym rozmawiać. Dla nich zawsze byłam, jestem i będę grzeczną, radosną córką. No i może pozostawmy to bez zmian. Swoją drogą wyjeżdżają z Londynu za tydzień i nie będzie ich przez 14 dni. Byłam zdziwiona, że zostawiają mnie samą z całym domem na głowie. Jednak mają do mnie wielkie zaufanie. Z resztą i tak nie zamierzam zrobić jakiejś wielkiej imprezy typu "Project x". Imprezy to nie moje klimaty. Z resztą źle się one dla mnie kończą. Ostatnio niestety musiałam spędzić większość wieczoru z Niall'em. Jezu, i znowu o nim myślę. Czy kiedykolwiek on w końcu opuści moje życie? Mam nadzieję... Zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. W pracy było naprawdę dobrze. Bałam się, że nie będę mogła się skupić przez dzisiejszą noc, ale okazało się, że praca mi pomogła. Zajęłam się wykonywaniem swoich obowiązków i całkiem zapomniałam o wczorajszych wydarzeniach. Zaczęłam zastanawiać się nad zachowaniem Katy. Przecież wiedziała, że nie chcę spędzać czasu z Horanem, a od razu poleciała z Liam'em całkowicie mnie olewając. Przyjaciółka nie powinna się tak zachowywać. Mogła chociaż spytać, czy się z tym zgadzam. A ona nawet się ze mną nie pożegnała. Mam do niej żal. Mam nadzieję, że chociaż ze mną o tym porozmawia i mi to wytłumaczy. W porze lunchu kawiarnia była pełna. Ledwo wyrabiałyśmy się z Rose w obsłudze klientów. Po fali ludzi zapanował spokój. Siedziałam właśnie przy barze. Piłam kawę i czytałam jakieś plotkarskie gazety, które pożyczyła mi jedna z dziewczyn z pracy. Mój spokój przerwał dzwonek pryz drzwiach oznaczający wejście kogoś do środka. Podniosłam wzrok i zauważyłam dostawcę kwiatów. Miał piękny bukiet czerwonych róż. Podszedł do lady i wyciągnął ze swojej torby jakieś papiery.
-Dzień dobry. Szukam... yy... Jenny Stinson. - uśmiechnął się życzliwie. Byłam zszokowana. Kwiaty dla mnie?
-Emm... To ja. W czymś pomóc? - spytałam. Kurcze, to przecież logiczne, że chce mi dać bukiet. Czasami się zastanawiam, czy nie powinnam zmienić koloru włosów na blond...
-Proszę tu podpisać. - wskazał mi palcem miejsce na kartce, gdzie miałam złożyć podpis. Od razu wykonałam jego polecenie, a on wręczył mi bukiet. - Ma pani szczęście. Nie każda kobieta dostaje takie bukiety. - uśmiechnął się. Odpowiedziałam mu tym samym. Dostawca pożegnał się i wyszedł, zostawiając mnie samą z kwiatami. Wzięłam je do rąk. Jejku, był piękny! Musnęłam róże nosem i zaciągnęłam się ich pięknym zapachem. Ale zaraz... Kto mi je podarował. Zaczęłam przyglądać się im dokładniej i zauważyłam białą, kopertę. Od razu ją otworzyłam i przeczytałam jej zawartość.


O kurde...



Przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj, ale to był najgorszy tydzień ever! A właśnie wróciłam ze studniówki siostry i dodaję szybko. Przepraszam, za błędy. Poprawie jutro. Następny może szybciej będzie. DZIĘKUJĘ ZA 1000 WYŚWIETLEŃ! KOCHAM WAS!

5 komentarzy:

  1. Super rozdział czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa jestem czy Jenny spotka się z Niall'em? Rozdział super, świetnie się czyta. Czekam z utęsknieniem na następnego :)
    Pozdrawiam Tyśka *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz dalej fajny rozdział czekam na następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj przed przypadek przeczytałam i nie mogę sie doczekać nastepnego :D. Pisz jak najszybciej :). Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny, w końcu Niall zrobił się choć trochę milszy dla Jenny! :D

    OdpowiedzUsuń