sobota, 2 sierpnia 2014

Chapter twenty.

Obudziłam się dość rano. Po prawie nieprzespanej nocy to dość dziwne, że bez żadnego oporu wstałam z łóżka i zaczęłam szykować się do pracy. Wczoraj kompletnie nie mogłam usnąć. Cały czas myślałam o Niallu. Nie mogłam uwolnić swoich myśli od niego. Nasz pocałunek, to wszystko, co dla mnie zrobił. Uśmiech sam pojawił mi się na twarzy, gdy sobie to przypomniałam. Ciągle nie mogę uwierzyć, że to ten sam Niall, który jeszcze kilka tygodni temu naśmiewał się ze mnie i mnie obrażał. Teraz jest taki miły i delikatny w stosunku do mnie. To jest nieprawdopodobne, że jest taki dla mnie. Mówił mi, ze mu na mnie zależy i właśnie zaczęłam to odczuwać.

W pracy znowu było mało klientów. Nie wiem dlaczego, ale to było dla mnie i dla Toma dość dziwne. Są jednak dobre strony tek sytuacji. Znowu mogę w spokoju pomyśleć. Siadłam na krześle przy ladzie i zaczęłam rozmyślać. Nie zajęło mi to dużo czasu, bo po kilku minutach przerwał mi dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Uśmiechnęłam się na widok smsa od Horana.



Odpisałam mu krótkie"Ok :)". Co on znowu wymyślił? Gdzie mnie zabierze tym razem? Nie miałam bladego pojęcia. Ale wiedziałam, że będzie idealnie. Wystarczy, że obok mnie będzie Niall. Po chwili dostałam kolejnego smsa. Byłam pewna, że to Niall. A jednak to nie blondyn do mnie napisał.



Nie wiedziałam, co mam zrobić. Zgodzić się, czy odmówić. Mam ochotę się z nim zobaczyć, ale coś mnie jednak hamuje. W sumie nie coś, a ktoś. Niall. Wiem, że nie spodoba mu się to, że zobaczę sie z Jonasem. Po wczorajszej akcji "Nie odzywam się do Jenny" czuję, że na wieść o tym, że spotkam się z brunetem urządzi mi powtórkę z rozrywki. Będzie wkurzony i to dość bardzo. Ale jeszcze nie jesteśmy razem i nic nas nie zobowiązuje. Nie może od tak zabronić mi widywać się z moimi znajomymi. Przecież nie powiem mu, że ma przestać spotykać się ze swoimi przyjaciółmi. Swoją drogą ciekawe jakby on zareagował na to, że zabraniam widywać mu się z jego bandą. To skończyłoby się kłótnią. Ale ja tego nie robię, więc on też nie ma prawa tego robić. W takim razie dziś spotkam się z Nickiem.


Jakoś lepiej się poczułam po tym, jak zgodziłam się na to spotkanie. Będę mogła pogadać z kimś, kto nie wywiera na mnie żadnej presji. Jednak z drugiej strony trochę mi głupio, bo być może Nick myśli, że ma u mnie szanse. Mogę narobić mu nadziei, a potem wystawić do wiatru. O nie! Nick jest dla mnie kimś ważnym i nie zostawię go tak po prostu. Wiem, że jest mi bliski i można powiedzieć, że powoli zalicza się do grona moich przyjaciół. Fajnie jest mieć kogoś takiego, z kim można pogadać o wszystkim i nie mieć żadnych zobowiązań. Oczywiście, Katy jest dla mnie jak siostra, ale ona jest dziewczyną i na pewno moje relacje między nią, a między Jonasem będą się zawsze różnić. 

Szliśmy jedną z tłoczniejszych ulic w Londynie. Nie wiem, czemu Nick zabrał mnie do Camden Town. Nigdy wcześniej tu nie byłam, a w sumie nie widziałam tu nic ciekawego. Tłum ludzi, wszędzie próbują wcisnąć ci jakąś tanią, tandetną rzecz, totalny chaos. Mnóstwo turystów przechodziło tym miejscem. Nie wiedziałam, czym oni się zachwycają. 
-Nick, co my to robimy? - zapytałam po jakimś czasie. Niezbyt przepadałam za tym miejscem, mimo że byłam tu dopiero od kilku minut. 
-Idziemy na najlepsze meksykańskie żarcie w Londynie. - uśmiechnął się szeroko. Zatrzymałam się na chwilę i patrzyłam na niego z niedowierzaniem. 
-Serio, Nick? Serio myślisz, że w tym całym tłoku, brudach i tym wszystkim, co się tutaj znajduje znajdziesz jakieś smaczne jedzenie? - spytałam trochę pogardliwie. Nie wyobrażam sobie jeść w tym miejscu. Czy ktoś przestrzega to jakiś zasad BHP?!
-Ja tak nie myślę. Ja to wiem. - powiedział dumnie wypinając pierś. Patrzył na mnie i chyba liczył na to, że zmienię zdanie na temat tego miejsca, ale niestety się przeliczył. - Oj, chodź! To miejsce jest wspaniałe! - złapał mnie za rękę i pociągnął do jednego ze straganów. Zamówił coś dla nas. Trzymałam się za nim, nie chcąc nawet patrzeć, jak przygotowują to coś, co mamy zaraz zjeść. Dostałam swoją porcję na plastikowym talerzyku. Wyglądało to trochę jak kebab. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej po prostu wzięłam gryza tego czegoś.
-Matko! To jest przepyszne! - zachwyciłam się po pierwszym kęsie. W życiu nie jadłam tak dobrego meksykańskiego jedzenia!
-A nie mówiłem? - zaśmiał się Nick. Przeszliśmy kawałek dalej i usiedliśmy na ławce pod wielką rzeźbą konia. Zajadaliśmy się w ciszy naszym, jak się dowiedziałam potem, Chicken fajitas, a ja miałam okazję przypatrzeć się temu miejscu. Tyle ludzi, ale każdy z nich jest inny. Różne fryzury, różne ubrania, różne charaktery. Niby każdy jest człowiekiem, ale każdy jest tylko sobą, nie kimś innym. Każda jedna osoba wyróżniała się czymś innym. Inni byli normalni, inni dość kontrowersyjni, ale nie bali się tego okazać. Robili co tylko chcieli. I mimo że pewnie wiele osób patrzyło na nich z pogardą, to ja ich podziwiałam. Nie bali się pokazać światu, jacy są naprawdę. Ukazali całych siebie i byli z tego dumni. Wszyscy byli tu wolni i to nadawało urok temu miejscu.
-Miałeś rację, Nick. To miejsce jest wspaniałe. - uśmiechnęłam się do chłopaka.

Wróciliśmy do "mojej dzielnicy". Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Niektóre tematy były dość dziwne, bo w końcu kto normalny dyskutuje o filozofii roślin.
-Mówię ci to po raz setny! W pewnej szkole jest taki kierunek studiów. Mówiła mi to moja nauczycielka od matematyki, a ja to sprawdziłam. To naprawdę istnieje! - próbowałam wytłumaczyć chłopakowi.
-Ta, jasne. I czego oni niby się tam uczą, co? Jak myśli roślina? Jaki jest sens jej życia? - nabijał się ze mnie.
-Nie mam pojęcia, ale to naprawdę istnieje.
-Udowodnij mi to. - uśmiechnął się chytrze.
-Wpisz sobie w Google, mądralo. - pokazałam mu język. Reszta drogi minęła nam na ciągłych sprzeczkach o głupoty. Oczywiście to wszystko było tylko na żarty. W końcu dotarliśmy do mojego domu.
-Dzięki za dzisiejszy dzień. - uśmiechnęłam się.
-Słuchaj, Jenny. A może poszłabyś dzisiaj ze mną na jakąś kolację, czy coś? - spytał lekko zmieszany. O nie, tylko nie to. Nadszedł ten moment, gdy okazało się, że Nick liczy na coś więcej. Jak ja mam mu delikatnie powiedzieć, że nic z tego?
-Przepraszam, Nick, ale jestem już dzisiaj umówiona. - posłałam mu przepraszające spojrzenie.
-To ten chłopak z parku, tak? - spytał, a ja na początku nie zrozumiałam o co mu chodzi. Dopiero po chwili zorientowałam się, że mówi o Niallu i pokiwałam twierdząco głową. - Cóż, ma szczęście do dziewczyn. - uśmiechnął się smutno. - Cześć, Jenny.
-Na razie, Nick.

Leżałam w wannie już dobre 30 minut. Myślałam. Raz o Niallu, raz o Nicku. Przykro mi było, że Jonas był przeze mnie smutny, ale ja nic nie poradzę na to, że nic do niego nie czuję. Aktualnie w moim sercu znajduje się miejsce na jedną osobę i jak na razie Niall wygrywa wyścig, którego nagrodą jestem ja. A z tego, co widzę Nick jest daleko daleko w tyle. Zerknęłam na telefon i jak się okazało siedziałam w wanie już ponad godzinę! Boże, już 19:40! Nie zdążę! Jak nic, nie zdążę! Wyszłam z wanny jak poparzona i owinięta ręcznikiem  zaczęłam grzebać w szafie w poszukiwaniu jakiejś odpowiedniej sukienki. Czemu nie wybrałam jej wcześniej?! W końcu odnalazłam moją ulubioną miętową sukienkę. Już chciałam się ubrać, gdy usłyszałam czyjeś chrząknięcie. Odwróciłam się i w drzwiach zobaczyłam zadowolonego Nialla. O Boże! Przecież jestem naga! Znaczy mam na sobie ten ręcznik, ale... Boże!
-Niall! Wyjdź stąd! - zaczęłam krzyczeć i zakrywać jak największą część ciała ręcznikiem. To naprawę baaardzo go rozbawiło. - Niall! - ponagliłam go.
-Ale podobają mi się widoki tutaj. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wiedząc, że nie wygram tej bitwy postanowiłam odpuścić i samej ruszyć swój tyłek i przenieść się z ciuchami i bielizną do łazienki po drodze oczywiście wyzywając pod nosem Horana od dupków, chamów itp. Po ogarnięciu się, byłam już gotowa na tą naszą randkę. Chociaż w sumie nie wiem, czy to jest randka. Cokolwiek by to nie było, byłam już wyszykowana. Wyszłam z łazienki. Blondyn leżał na moim łóżku ciągle się głupio uśmiechając. Wstał i podszedł do mnie. Pocałował mnie w policzek. - Pięknie wyglądasz. - wyszeptał mi do ucha, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Chłopak odsunął się ode mnie na małą odległość. - Chociaż w samym ręczniku podobałaś mi się jeszcze bardziej. - zaśmiał się. 
-Dupek! - walnęłam go w ramię. Minęłam go i wyszłam z pokoju. Zrobił to samo, co ja i już po chwili staliśmy pod moim domem. Zamknęłam dom i ruszyliśmy w stronę, którą wybrał Niall. Horan złapał mnie za rękę i delikatnie gładził moją dłoń swoimi palcami. - To ci w niczym nie pomoże. I tak cię nie lubię. - powiedziałam wiedząc, że ma zamiar załagodzić moją złość.
-I tak wiem, że mnie kochasz. - uśmiechnął się i pocałował w policzek, wywołując u mnie tym samym falę gorąca w całym ciele.

Doszliśmy do jakiejś restauracji po około 20 minutach. Podejrzewałam wszystkie możliwe opcje, jakie mogłyby się dzisiaj wydarzyć, ale w życiu nie pomyślałabym o tym, że Niall zabierze mnie do restauracji. Weszliśmy i od razu podszedł do nas jakiś chłopak, który na oko był w naszym wieku. 
-Wszystko gotowe? - spytał blondyn. 
-Tak. Były małe problemy, bo tata nie chciał się na początku zgodzić, ale wszystko jest w porządku, możecie iść. - uśmiechnął się do nas przyjaźnie. Kto to był? I skąd Horan go zna?
-OK, dzięki, Jim. Jesteśmy kwita. - odparł mój towarzysz i ruszyliśmy w stronę schodów. 
-Emmm... Niall, tam są windy. - wskazałam palcem na metalowe drzwi, które się rozsuwały. 
-Przykro mi, ale niestety musimy skorzystać ze schodów. - uśmiechnął się lekko. Jezu, on cały czas się uśmiechał. Nie wiem, co było tego powodem, ale domyślałam się. W końcu nigdy nie można mnie zobaczyć nagiej w samym ręczniku, paradującej po pokoju. Boże, to takie żenujące... Wspinaliśmy się w górę po schodach. Niestety nie byłam przygotowana na takie okoliczności i moje nogi odmówiły współpracy po trzech piętrach, które przeszłam na niesamowicie wysokich szpilkach. Na szczęście Niall zaoferował mi pomoc. No może "zaoferował" to złe określenie, bo to ja chciałam, żeby mnie wniósł na górę. Na szczęście chłopak mi nie odmówił. Wziął mnie "na barana". Przytrzymywał mnie swoimi silnymi dłońmi, które położył na moich udach, a ja mogłam się do niego bezkarnie przytulać. Schowałam swoją twarz w zagłębienie między jego szyją i ramieniem, i zatracałam się w zapachu jego perfum. Po tym jak dowiedziałam się, że Niall ma łaskotki na szyi, co jakiś czas muskałam ją moimi ustami, wywołując u niego falę śmiechu. Groził mi, że zaraz mnie zrzuci, ale byłam pewna, że tego nie zrobi. Po kilkuminutowej podróży na jego plecach w końcu dotarliśmy na miejsce. Chłopak otworzył przede mną drzwi. To, co zobaczyłam za nimi jest nie do opisania.


Okej, więc mamy rozdział 20. Starałam się go przedłużyć jak tylko mogłam. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Niestety zła wiadomość jest taka, że do 14 sierpnia nie ma mnie w domu i nie mam dostępu do Internetu. Także na ten czas mamy przerwę w blogu. Mam nadzieję, że wytrzymacie. Postaram się dodać coś od razu po moim powrocie. 
Do usłyszenia wkrótce! ;)

PS. Może więcej tych komentarzy pod rozdziałem, co? :*

4 komentarze:

  1. Jaaacie!!! Nie w takim momencie!!! A na dodatek ciekawość co będzie dalej nie zostanie zaspokojona, aż do 14 sierpnia... No nic... Masz to szczęście, że uwielbiam Ciebie o Twoje opowiadanie i wytrzymam tę "rozłąkę" :D Co do rozdziału jest wspaniały! Niall ma wygrać ten wyścig... Nick nie może go wyprzedzić, bo będę płakać... Oj żartuuję... To Twoje opowiadanie i ja nie mam nic do tego, ale mam nadzieję, że moje słowa nie będą "rzucone na wiatr" :D Z niecierpliwością czekam na kolejny i zapraszam do siebie! Pozdrawiam!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszkę szkoda mi Nick'a, ale czasami tak bywa. Jestem bardzo ciekawa co czeka Jennę po tej długiej wspinaczce. Każdy ma jednak prawo do wypoczynku, więc cierpliwie poczekam, na pewno będzie warto :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział.Jeden z najlepszych. (:
    Masz talent,twoje ff jest genialne! ;3
    Zapraszam do siebie. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bajka *.* Czekam na nastepny, przypadkiem weszlam na tw bloga noi padlam normalnie swietne, cudowne, i wg :D

    OdpowiedzUsuń