wtorek, 1 kwietnia 2014

Chapter eleven.

Inny kolor tekstu oznacza wspomnienia.

Minął tydzień. Tydzień odkąd ostatni raz widziałem się w Jenny. Tydzień odkąd Arthur powiadomił mnie o kolejnej akcji. Od 7 dni praktycznie nie wychodziłem ze swojego mieszkania. Chodziłem tylko do osiedlowego sklepu, żeby zaopatrzyć się w mrożoną pizzę i piwo. Żyłem tylko tym, niczym więcej. No może od czasu do czasu wypiłem mocną kawę. Nie dawałem żadnego znaku życia, nawet swoim przyjaciołom. Dzwonili do mnie, pisali, a nawet raz mnie odwiedzili. Nie wpuściłem ich nawet do mieszkania. Byłem tak cholernie zły, że bałem się, że zrobię im krzywdę. Poziom mojej wściekłości wzrastał z godziny na godzinę. Kolejna jebana akcja. Na chuj to komu? I po jaką cholerę Arthur znowu chce mnie w to wciągnąć? Już raz ledwo co zwiałem przed glinami. A jeśli tym razem nie da mi się uciec? Jeśli mnie złapią? Zamkną mnie w pierdlu na kilka lat. Pamiętam, jak to było ostatnim razem...

Jeszcze tylko kilka minut, kilka minut, wytrzymam. - powtarzałem sobie na okrągło. Stres zapanował nad całym moim ciałem. Starałem się utrzymać moje nerwy na wodzy, jednak nie wychodziło mi to najlepiej. Czekałem na znak. W dłoni kurczowo trzymałem pistolet. Arthur tyle razy powtarzał mi jak z niego korzystać. Nie chciał mi zdradzić szczegółów akcji. Ale musiałem wziąć w niej udział. Musiałem spłacić mu dług, a tylko to było jedynym sposobem. Nie miałem kasy, żeby oddać mu za narkotyki. A nie chciałem, żeby ciągle mnie szantażował. Spieprzyłem swoje życie, wiem. Ale wtedy o tym nie myślałem. Chciałem tylko dobrze się bawić. Ale to stało się moim uzależnieniem. Byłem tylko zdziwiony, że nikt ze szkoły na to nie zareagował. Wszyscy widzieli, że byłem naćpany. Z resztą nie tylko ja. Zayn, Louis, Harry, Liam i Perrie też. A teraz płacę za nasze błędy...
-Wchodzimy! Jazda! - odezwał się głos w mojej słuchawce. Szybko wstałem i podbiegłem do drzwi wejściowych. Wbiegłem do środka domu, jeśli można go tak nazwać. To była raczej jakaś rudera. Mieszkał tu jeden z największych wrogów Arthura, Phil. 

Mieliśmy go zabić, zabrać towar i podpalić dom. Myśleliśmy, że pójdzie nam jak po maśle. Ja pierdolę, jak bardzo się myliliśmy. Na początku wszystko było spoko, ale potem ktoś z sąsiedztwa zadzwonił po policję. Po kilku minutach wpadli gliniarze i starali się wszystkich złapać. Jeden z nich już złapał mnie za rękę, ale wyrwałem się i uciekłem. W całym zamieszaniu nikt nie zauważył jak uciekałem. Nawet mnie nie szukali. Zmieniłem mieszkanie, skończyłem z narkotykami, ale Arthur znalazł mnie i tak. Nienawidziłem go, nienawidzę i będę nienawidził do grobowej deski. A teraz muszę mu jeszcze pomagać. To wszystko jest jakieś chore. Przyjaciele nie wiedzą o ostatniej akcji. O tej też im nie powiem. Nie chcę ryzykować ich życiem. Im mniej osób wie, tym lepiej. Najwyżej zginę tylko ja. Nikt i tak nie będzie po mnie płakał. No chyba, że komuś za to zapłacą. I w tym samym momencie do mojej głowy wkroczyła Jenny. Cały czas o niej myślałem. Zastanawiałem się, czy za mną tęskni, czy o mnie myśli, czy o mnie rozmawia. Nie no kurwa, bądźmy szczerzy. Nikt nie marnowałby sobie życia, na głowieniu się nad takim dupkiem jak ja. Czasami żałuję swoich wyborów. Mógłbym być teraz dobrym uczniem, grzecznym chłopcem mieszkającym pod dachem rodziców, przyjaźniącym się z Janie. Ale ja jak zawsze wszystko spierdoliłem. Całe moje życie jest wielką kupą gówna. Ale czas to chyba zmienić. Po tej akcji... Po wyrównaniu warunków z Arthurem wyjdę na prostą. Czas w końcu się ustatkować...
Obudził mnie mój telefon. Wibracje oznaczające dźwięk nowej wiadomości, były za głośne. Leżałem na kanapie. Ostatnio moim rytuałem jest zasypianie przed telewizorem w salonie. Wymacałem mój telefon na podłodze i otwierając oczy odczytałem sms-a.
Ja pierdolę... Mam dość tego faceta... Zdenerwowany wstałem i ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w czyste ciuchy. Po ogarnięciu samego siebie, wyszedłem z mieszkania i zamknąłem od niego drzwi. Wszedłem na chodnik i ruszyłem w dobrze znanym mi kierunku. Wiem, co sprawi, że będę się czuł lepiej. Tylko jedna osoba sprawi, że poprawi mi się humor. I właśnie idę do niej na kawę...

8 komentarzy:

  1. Super rozdział Bardzo mi się podoba .. Szkoda że taki krótki Już nie mogę doczekać się następnego . Uwielbiam To :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie :D
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie :) Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, ale troche mną wstrząsnęło, jak się dowiedziałam, że Niall ćpał... :O rozdział na serio świetny. Kiedy next????? <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy next ??? Loffciam to <3<3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Next next next !!!! Nie wytrzymam !!!!!

    OdpowiedzUsuń